Paweł Zatorski: Na szczęście uszy nie bolały, jak w Teheranie

Libero reprezentacji Polski przekonuje, że awans do Final Six z tak trudnej grupy to sukces. Porównuje również polską publikę z irańską.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Biało-Czerwoni, pokonując w piątek reprezentację Stanów Zjednoczonych, zakwalifikowali się do najlepszej szóstki tegorocznej edycji Ligi Światowej. Przed startem rozgrywek w tak trudnym towarzystwie mało kto mógł być pewien awansu reprezentacji Polski, mimo że to przecież aktualny mistrz świata. Podopieczni Stephane'a Antigi potwierdzili jednak, że niezależnie od składu personalnego mają potencjał i aspiracje do pozostania na szczycie.
- Czujemy po awansie olbrzymie zadowolenie, bo zaraz po losowaniu wszyscy spodziewali się, że będzie to bardzo ciężka grupa. Wyjście z niej, według niektórych, graniczyło na pewno z cudem. My jednak wierzyliśmy, że tak się stanie i od początku myśleliśmy o tym awansie. Dlatego cieszymy się bardzo, że pierwszy cel już osiągnęliśmy - przyznał w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Paweł Zatorski. Reprezentacja Stanów Zjednoczonych, choć do Krakowa przyjechała już z pewnym awansem do Final Six, wcale nie zamierzała tanio sprzedać Polakom skóry. Pierwszy set był zresztą demonstracją siły pewnych siebie i spokojnych Jankesów. Na szczęście ich rywale ani na moment nie zwiesili głów i byli w stanie nawiązać wyrównaną walką, którą po tie-breaku skończyli swoim zwycięstwem. - Patrząc na grę Amerykanów w pierwszym secie mieliśmy świadomość, jak ciężkie zadanie wywalczenia awansu nas czeka. Zagrali rewelacyjnie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przed takim rywalem trzeba mieć respekt, ale nie zamierzaliśmy się w żadnym wypadku poddawać. Dzięki temu podnieśliśmy się i wygraliśmy - podsumował boiskowe wydarzenia libero ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Paweł Zatorski miał w piątek ręce pełne roboty Paweł Zatorski miał w piątek ręce pełne roboty
Emocje w Krakowie jeszcze się jednak nie skończyły. W przypadku zwycięstwa w drugim spotkaniu weekendu Polska może przeskoczyć w tabeli ekipę Johna Sperawa. - Skoro już się tyle męczyliśmy, to czemu nie mielibyśmy zagrać w sobotę o wygraną? Bardzo chcielibyśmy zająć to pierwsze miejsce w grupie - podkreślił nasz rozmówca. - Jeszcze mamy do rozegrania jeden mecz. Dopiero potem będzie zastanawiać się, co dalej - dodał, pytany o oczekiwania względem turnieju finałowego. Mecze w Krakowie to pierwsza od dawna okazja dla Biało-Czerwonych do gry przed własną publicznością. Trzy poprzednie weekendy reprezentanci Polski spędzili odpowiednio w: Stanach Zjednoczonych, Rosji i Iranie, gdzie nie zawsze w sprzyjających okolicznościach walczyli o kolejne cenne punkty Ligi Światowej. Najmocniej dały im się we znaki warunki, w jakich grali w miniony weekend.

- Na pewno dużo przyjemniej gra się tu, w Polsce, niż chociażby w Iranie ostatnio. Ten doping jest zupełnie inny. Uszy nas po tym meczu, co prawda, nie bolą, bo to, co działo się w Teheranie, było nieprawdopodobne i nie życzę tego nikomu, ale w piątek było naprawdę strasznie fajnie, za co bardzo dziękujemy naszym kibicom - zaznaczył Zatorski.

LŚ 2015: Z kim Polacy mogą zagrać w Final Six?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×