Fabian Drzyzga: Normalnie dostalibyśmy bęcki
Fabian Drzyzga został wybrany MVP pierwszego spotkania z USA, lecz nie był zadowolony z gry swojej drużyny. Kiepski styl został jednak zepchnięty na drugi plan, bo dzięki wygranej Polacy zagrają w F6.
Zła passa przeciwko drużynie USA została nareszcie przerwana. Po pięciosetowym boju, Polacy wyszarpali zwycięstwo w krakowskiej Tauron Arenie i mogą myśleć o turnieju finałowym Ligi Światowej w Rio de Janeiro (15-19 lipca).
Oba zespoły popełniły łącznie 70 błędów (37 Polacy, 33 Amerykanie). Najwięcej notowali ich w zagrywce i w ataku.
Mimo wielu spekulacji, Amerykanie wyszli na boisko pierwszą szóstką. Trener John Speraw nie kalkulował i posłał do gry wszystkich swoich najlepszych zawodników, którzy trzy tygodnie wcześniej dwukrotnie rozprawili się z Polakami w meczach w Hoffman Estates. - Nie wiem, z jakim nastawieniem do tych spotkań podeszli Amerykanie; czy im zależy, czy nie, czy grają na luzie, nie mam pojęcia - stwierdził Drzyzga. - Cieszę się, że to my zrobiliśmy to, co do nas należy, postawiliśmy tę kropkę nad "i" - dodał.Najlepszym zawodnikiem w gronie Biało-Czerwonych był wracający po kontuzji pleców Bartosz Kurek, zdobywca 21 punktów. Atakujący po raz kolejny udowodnił, że zmiana pozycji nie odbiła się na jego skuteczności w grze. Fabian Drzyzga także był pod wrażeniem jego postawy w spotkaniu z USA. - W ataku radzi sobie coraz lepiej, jest to jeden z naszych liderów. Oby tak dalej rozwijał się na tej pozycji, a będziemy mieć z niego naprawdę dużo pociechy - ocenił.
Jankesi już raz wygrali na w Rio de Janeiro, w finale tuż przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie w 2008 roku. W tamtym finale Polaków zabrakło, teraz mistrzowie świata mają szansę na medal. - Final Six posłuży nam do rozpoznania rywali przed Pucharem Świata i będzie fajnym przetarciem przed Igrzyskami Olimpijskimi za rok. Będziemy robić wszystko, żeby wygrać, bo przeciwnicy mają do zwycięskich drużyn większy respekt. A poza tym nasze morale idą w górę. Jako mistrzowie świata musimy tam jechać i zagrać swoje. Może się uda wygrać, może przywieziemy medal, oby nie udało się żadnego spotkania nie wygrać - stwierdził w swoim stylu 25-letni siatkarz.
Polski rozgrywający odniósł się także do fantastycznego dopingu, jaki polscy kibice zgotowali im w hali w Krakowie, porównując go z zachowaniem fanów w Teheranie tydzień wcześniej. - To są dwa rodzaje dopingu. Z tego, co słyszałem, w Teheranie było 117 decybeli, więc stanowiło to lekko mówiąc zagrożenie dla naszego zdrowia. Jednak tak tam to wygląda, trzeba się do tego przyzwyczaić. We własnej hali doping nakręca się wraz z naszą dobrą grą - zakończył Drzyzga.
#dziejesiewsporcie: Trener wbiegł na boisko i znokautował arbitra