Polska to wyjątkowe miejsce do gry w siatkówkę - rozmowa z Gavinem Schmittem, atakującym reprezentacji Kanady
Reprezentacja Kanady uplasowała się na 7.miejscu mundialu rozgrywanego w Polsce. O realiach kanadyjskiej siatkówki oraz o chęci gry w PlusLidze rozmawiał z portalem SportoweFakty.pl, Gavin Schmitt.
Karolina Biesik: Kanada, w świadomości ludzi interesujących się sportem, łączona jest wyłącznie z hokejem na lodzie. Jednak trzeba przyznać, że dobrym występem w Mistrzostwach Świata 2014 udowadniacie, że Kanadyjczycy zaczynają się czuć na parkiecie siatkarskim równie dobrze jak na lodowisku.
Gavin Schmitt: Miło nam to słyszeć, ale do hokeistów ciągle nam wiele brakuje i to oni zawsze będą wizytówką naszego kraju (śmiech). Hokej w Kanadzie jest pewnego rodzaju religią i wszyscy od małego się nim interesują. Zresztą nie mają innego wyjścia (śmiech). Szczególnie widoczne jest to podczas Igrzysk Olimpijskich. Gdy nasza reprezentacja awansowała do finału w 2014 roku to cały kraj oszalał. Bary były otwarte dla kibiców do samego rana. Wszyscy wspólnie oglądali finał i świętowali. Szkoda, że siatkówka wypada przy hokeju tak blado.- Powiem najprościej jak mogę: siatkówka nie jest w Kanadzie sportem numer jeden, ani dwa i trzy... Niestety. Największym zainteresowaniem w tym roku cieszyły się mecze Ligi Światowej rozegrane w Edmonton. Pojawiło się wówczas około 5000 widzów. U nas wygląda to tak, że nasza dyscyplina cieszy się zainteresowaniem wyłącznie wśród siatkarskich społeczności, czyli w miastach, które posiadają siatkarski ośrodek uniwersytecki. Jeśli rozgrywamy mecz właśnie w takim mieście, sporo osób przychodzi nas wspierać z trybun. Jednak nie rozprzestrzenia się to na zwykłych mieszkańców, którzy na co dzień nie mają styczności ze sportem i nie oglądają siatkarskich zmagań w telewizji.
Jednak w ostatnich latach wasza reprezentacja awansowała między innymi do Final Six Ligi Światowej 2013. To chyba pomaga w budowaniu popularności siatkówki?
- Można zauważyć, że kultura siatkarska rzeczywiście się rozwija. Wiadomo, dobre wyniki zawsze przyciągają zainteresowanie mediów, a w drugiej kolejności kibiców. Dużą rolę w popularyzacji siatkówki odgrywają w Kanadzie media społecznościowe. Poprzez facebooka czy twittera najłatwiej dotrzeć do młodych ludzi i właśnie w taki sposób jest promowana wśród nich nasza dyscyplina.- Tworzenie siatkówki w Kanadzie to żmudny i długotrwały proces. Nasza federacja obdarzyła ogromnym zaufaniem trenera Glenna Hoaga, który objął nas w 2006 roku. Zaczęto wówczas opracowywać program odbudowy systemu siatkarskiego od podstaw: skupiać się na szkoleniu młodych pokoleń siatkarzy, co nie jest łatwe w kraju, w którym brakuje profesjonalnej ligi. Natomiast kreowanie reputacji i stopniowe wchodzenie na wyższy poziom sportowy pierwszej reprezentacji zaczął się od regularnych występów w Lidze Światowej. To dzięki udziałowi w tych rozgrywkach co roku dostajemy okazję mierzenia się z najlepszymi drużynami na świecie. A nie ma chyba lepszego sposobu na rozwój niż taka rywalizacja. Te czynniki pozwoliły nam wrócić do "siatkarskiego świata".
Wspomniałeś o waszym trenerze, chyba można powiedzieć, że ty i Glenn Hoag stanowicie duet idealny? Współpracujecie zarówno w reprezentacji oraz w klubie i chyba obaj z tej współpracy jesteście zadowoleni?
- Rzeczywiście widujemy się praktycznie cały rok (śmiech). Jest to znakomity trener. Cieszę się niezmiernie, że mam przyjemność z nim współpracować. Znamy się już od wielu lat, co w znacznym stopniu ułatwia nam komunikację. Glenn Hoag jest typem trenera, który nie ma nic przeciwko żartom na treningach. Rozumie, że zawodnicy po prostu muszą w pewnych sytuacjach odreagować i to sprawia, że bardzo szybko nawiązuje się z naszym trenerem dobre relacje. Oczywiście przy tym pozostaje wymagającym szkoleniowcem, który ciągle chce udoskonalać grę podopiecznych. Ważny jest również szacunek jakim obdarza zawodników a my odwzajemniamy się tym samym: okazujemy respekt, staramy się czerpać jak najwięcej z jego ogromnej siatkarskiej wiedzy i doświadczenia.