Asseco Resovia pokazała, że w siatkówce gra się do ostatniego punktu

"Chyba nie chcieli wygrać" - dało się usłyszeć po meczu Asseco Resovii z Aluron CMC Wartą. Starcie 3. kolejki padło łupem rzeszowian, ale to goście mieli wszystkie atuty po swojej stronie, a triumf rywali to trochę ich zasługa.

Monika Skrzyniarz-Gwizdała
Monika Skrzyniarz-Gwizdała
Zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: Zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów.
Ekipa znad Wisłoka nie ma łatwego początku tegorocznego sezonu. Kontuzje rzutowały na przygotowania, a następnie falstart w pierwszej kolejce. W trzeciej - jednocześnie drugim meczu przed własną publicznością, rzeszowianie wcale lepiej nie wyglądali.

Mierząc się z Aluron CMC Wartą Zawiercie dwa pierwsze sety dyktowali przyjezdni. Dopiero w trzecim po zmianach boiskowych przeprowadzonych przez trenera Giampaolo Medeia, rywalizacja się zawiązała. Set rozgrywany był na przewagi, a to zawiercianie mieli piłki w górze na zakończenie meczu, których nie wykorzystali. Ostatecznie nie tyle Resovia wyciągnęła seta i wygrała 34:32, a całe spotkanie 3:2. - To jest piękno siatkówki, że nie gra się na czas tylko do ostatniego wygranego punktu - zaczął swoją pomeczową wypowiedź Paweł Zatorski, libero Asseco ResoviI Rzeszów.

- Pokazaliśmy doświadczenie i przeczekaliśmy naszego przeciwnika do ostatniego momentu. Już chyba dłużej nie dało się przeczekać zawiercian. Mieli dwie kontry na skończenie meczu przy wyniku 2:0, gdy graliśmy na przewagi. Śmialiśmy się, że nie chcą tego wygrać. My chcieliśmy i nam się to udało - komentował libero.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: na instagramie obserwują ją tysiące. Tak trenuje dziennikarka Polsatu

Mankamentem Resovii, który nie pozwalał nawiązać walki z rywalem była ofensywa. Choć w pierwszym secie popełnili zaledwie 2 błędy, ich procent skuteczności wynosił 33. Z kolei w czwartym secie było to już 68 proc., a zmiana była widoczna najbardziej w kontrze. Poprawili się wszyscy, jedynie Jakub Bucki został zmieniony przez Klemena Cebulja ze względu na brak drugiego nominalnego atakującego. W Rzeszowie wszyscy wyczekują, kiedy Stephen Boyer zacznie prezentować się na prawym skrzydle.

- Ten mecz pokazuje ile pracy jeszcze przed nami. Czas, którego do tej pory nie mieliśmy na pracę teraz zdarzy się przed wyjazdem do Jastrzębia. Mam nadzieję, że uda się dobrze przetrenować, wszyscy kontuzjowani zawodnicy wrócą i w tej formie zaprezentujemy się w Jastrzębiu - wyznał 33-latek.

O tym, czy debiut w pasiaku zanotuje Boyer, dowiemy się 8 listopada o 17:30, gdy rozpocznie się starcie w Jastrzębiu Zdrój. To właśnie stamtąd francuski bombardier odszedł, by zasilić szeregi Asseco Resovii.

Czytaj także: Chemik awansował w europejskim pucharze. Konflikt zbrojny zmienił plan

Czy Asseco Resovia pokona Jastrzębski Węgiel?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×