"Masakra", "Bestie!". To był najbrutalniejszy mecz w historii futbolu

Michał Fabian
Michał Fabian

- Estudiantes był w tamtych latach fenomenem. Byli w tej drużynie dobrzy zawodnicy. Carlos Bilardo, który później jako trener poprowadził Argentynę do mistrzostwa świata, i Juan Ramon Veron, ojciec Juana Sebastiana Verona. Ale pozostali byli bandytami - pisała po latach włoska "La Repubblica".

W 1969 r. Estudiantes ponownie wystąpił w meczu z najlepszą drużyną Europy - tym razem był nią AC Milan. 8 października włoski zespół, prowadzony przez Nereo Rocco, wygrał na własnym stadionie 3:0. Znalazł się w doskonałej sytuacji przed rewanżem. Tyle że rewanż - na La Bombonera w Buenos Aires - zamienił się dla ekipy z Mediolanu w piekło.

Futbolowi historycy są zgodni: to był jeden z najbrutalniejszych, o ile nie najbrutalniejszy, mecz piłkarski. "Zastraszyć i zniszczyć" - taktyka, o której pisał "The Guardian", została wprowadzona w życie jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Argentyńczycy uciekali się do różnych sztuczek.

Wszystkie chwyty dozwolone

Wychodzących na rozgrzewkę "Rossoneri" spotkała pierwsza niespodzianka. Miejscowi kibice wylewali na nich gorącą kawę. W europejskich mediach porównane to zostało ze średniowieczną metodą tortur, czyli polewaniu wrzącym olejem. W stronę graczy gości leciały różne przedmioty, ale obecna na stadionie policja nie reagowała.

Pierino Prati, jeden z piłkarzy Milanu, po latach ujawnił jeszcze jeden fakt. W okolicach szatni gości pojawiło się kilku kibiców Estudiantes, wymachujących maczetami. Krzyczeli: "dziś wieczorem śmierć!".

Wspomniany Prati był pierwszą ofiarą brutalnej gry ekipy z La Platy. Na moment stracił przytomność, doznał urazu głowy, musiał opuścić boisko w pierwszej połowie. Inny z zawodników Milanu skarżył się sędziemu, że rywal kłuł go... igłą. Arbiter z Chile, Domingo Massaro, przymknął jednak na to oko. - Gdy miałeś piłkę, ktoś się pojawiał i cię uderzał - wspominał Giovanni Lodetti, piłkarz Milanu.

Milan zdołał objąć prowadzenie. Gianni Rivera przechwycił piłkę, jeden z kolegów błyskawicznie mu ją odegrał (w momencie podania jeden z Argentyńczyków mało nie urwał nogi piłkarzowi gości, co zobaczycie na filmie zamieszczonym poniżej). Następnie minął bramkarza, zwolnił, poczekał jeszcze na wracającego obrońcę i ze stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce.

Szanse na trofeum dla Estudiantes znacząco zmalały. Wprawdzie przed przerwą gospodarze trafili dwa razy - po strzale głową Marcosa Noberto Conigliaro (43.) i woleju Ramona Aguirre Suareza (44.) - ale wciąż potrzebowali dwóch bramek. A że po przerwie kolejne gole dla nich nie padały, to wrócili do sprawdzonej taktyki, czyli polowania na rywali. Na celownik wzięli Nestora Combina.

Skatowali "zdrajcę"

- To on był problemem. Rozmawialiśmy z niektórymi argentyńskimi dziennikarzami i zawodnikami. Powiedzieli nam, że traktują go jak dezertera - tłumaczył Giovanni Lodetti.

Wspomniany Combin urodził się w 1940 roku w La Rosas, w Argentynie. Przeniósł się następnie do Francji, jako 19-latek rozpoczął grę w klubie z Lyonu, później występował we Włoszech (Juventus, Varese, Torino i Milan). Miał francuskie obywatelstwo. Był z "Trójkolorowymi" na mundialu w 1966 roku.

W Argentynie mówiono, że jest "zdrajcą", że uciekł z kraju, bo chciał uniknąć służby wojskowej. Media podgrzewały atmosferę, a kibice byli żądni krwi. Doczekali się jej, gdy w Combina łokciem w twarz zdzielił Aguirre Suarez. Na białym stroju piłkarza Milanu pojawiły się czerwone plamy. To był okropny widok.
El Gráfico N° 2789, 1969, Via wikimedia Commons El Gráfico N° 2789, 1969, Via wikimedia Commons
Combin miał złamany nos i kość policzkową. Ale to nie był koniec jego dramatu. Nagle pojawili się policjanci, którzy go aresztowali. Gdy półprzytomny leżał na noszach! Powód? Rzekome unikanie służby wojskowej w Argentynie.

Więcej bramek w rewanżu już nie padło. Estudiantes wygrał 2:1, ale to Milan zdobył trofeum.

Zobacz skrót spotkania, w tym kilka brutalnych akcji gospodarzy (Milan w białych strojach).


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×