"Masakra", "Bestie!". To był najbrutalniejszy mecz w historii futbolu

Michał Fabian
Michał Fabian

"Rossoneri" nawet nie mieli siły się cieszyć, kończyli spotkanie poturbowani niczym po starciu bokserskim. Do tego ich piłkarz znajdował się w areszcie. Trener Rocco zarządził: "Bez niego nie wylatujemy". Argentyńczycy nie chcieli uwolnić "zdrajcy", ale o sprawie było już bardzo głośno, pachniało wielkim skandalem dyplomatycznym. Ostatecznie po kilku godzinach Combina uwolniono i odleciał wraz z drużyną do Włoch.

To przez środki dopingujące?

W mediach zawrzało. "90 minut polowania na ludzi" - pisała "La Gazzetta dello Sport". "Bestie!" - to tytuł w "Corriere dello Sport".

Ba, nawet w argentyńskiej prasie pojawiły się artykuły piętnujące zawodników Estudiantes. "El Grafico" zatytułował relację z meczu słowami: "Najciemniejsza strona argentyńskiego futbolu". Padło także hasło: "Anglicy mieli rację". To było nawiązanie do słów Ramseya o "zwierzętach"... Mecz nazywany był także "Masakrą na Bombonerze".

Skąd wzięło się tyle agresji u piłkarzy z La Platy? Lekarz Milanu Giovanni Battista "Ginko" Monti stwierdził, że rywale prawdopodobnie przyjęli przed meczem duże ilości środków dopingujących. - To była wojna, a nie mecz piłki nożnej - podkreślał Gianni Rivera.

Po latach głos na ten temat zabrał jeden z antybohaterów - bramkarz Alberto Poletti. Stwierdził, że przed spotkaniem zawodników Estudiantes odwiedził w szatni ksiądz. Kapelan sił zbrojnych Argentyny. - Powiedział: "Zwyciężyć albo umrzeć" - tłumaczył Poletti w wywiadzie dla "Asa" w 2005 r. - Władza chciała, żebyśmy wygrali, bo w kraju były protesty robotników, strajki. Nasze zwycięstwo miało to przykryć - dodał.

30 dni w więzieniu

Świat nie krył oburzenia tym, co stało się w Buenos Aires. Pojawiły się żądania surowych kar. W sprawę zaangażował się prezydent kraju, generał Juan Carlos Ongania. Argentyńczykom zależało na tym, by poprawić wizerunek na arenie międzynarodowej, wszak mieli już przyznane prawo organizacji MŚ w 1978 r. Urządzono więc "pokazówkę" - bramkarz Poletti został zawieszony dożywotnio, zaś Suarez i Eduardo Manera (obu w drugiej połowie sędzia wyrzucił z boiska) - na 20 lat. Cała trójka została także skazana na 30 dni więzienia. - Nie żałuję tego. Zapłaciłem za to, co zrobiłem. Odsiedziałem 30 dni, a w piłkę nie grałem przez siedem miesięcy. Dostałem "dożywocie", ale potem skrócono karę - tłumaczył Poletti.

Ucierpiał także prestiż rozgrywek o Puchar Interkontynentalny. To była jego "śmierć" - na jedną dekadę. Kilka europejskich zespołów - m.in. Liverpool i Nottingham Forest - bojkotowało spotkania z drużynami z Ameryki Południowej. Dwa razy w ogóle odwoływano rywalizację. Odzyskała ona blask dopiero w 1980 r., gdy do gry weszli Japończycy. Zmieniono formułę, rozgrywany był tylko jeden mecz - w Tokio, a następnie w Jokohamie (do 2004 r.).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×