Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. VII
Atmosfera w drużynie popsuła się już na samym początku zmagań. Pochodzący z dwóch zupełnie różnych światów "Zeke" oraz Laimbeer tworzyli parę zaskakująco dobrych przyjaciół, lecz przyszedł czas, że okrutnie się poróżnili. Podczas jednego z treningów Bill uderzył Isiah łokciem, łamiąc mu dwa żebra. Miesiąc później niepozorny point guard postanowił się zrewanżować znacznie większemu koledze i bijąc go w twarz doznał... złamania ręki. Rozgrywający w wyniku kontuzji pauzował przez sześć tygodni, a gdy wrócił na parkiet, jego do niedawna wielki przyjaciel ogłosił zakończenie kariery. Topór wojenny został wprawdzie szybko zakopany, chociaż po dawnych "Bad Boys" zostało już tylko wspomnienie. Nawet Isiah osiągnął najgorsze statystyki w swojej dotychczasowej karierze - 14,8 punktu, 6,9 asysty, 2,7 zbiórki oraz 1,2 przechwytu.
Jak się później okazało, 19 kwietnia 1994 roku "Zeke" po raz ostatni wybiegł na parkiet jako zawodowy koszykarz. Pożegnanie z kibicami w hali The Palace of Auburn Hills nie było zbyt udane, gdyż Tłoki uległy Orlando Magic aż 104:132, a gracz z numerem "11" rzucał do kosza z fatalną skutecznością 4/18 z pola i zakończył mecz z... zerwanym ścięgnem Achillesa! Kiedy na początku kariery mówił, że nie wytrwa w NBA dłużej niż do trzydziestki, niemal wszyscy pukali się po głowach, podczas gdy on tak naprawdę niewiele się pomylił i ogłaszając w maju swe przejście na sportową emeryturę miał na karku zaledwie niespełna trzydzieści trzy wiosny. Wielu powie, że to zdecydowanie zbyt mało, żeby kończyć przygodę z profesjonalnym basketem, ale naprawdę ciężko wczuć się w rolę faceta, który w koszykówce osiągnął niemal wszystko. Tłoki opuszczał jako zawodnik z największą liczbą punktów, asyst, przechwytów oraz rozegranych spotkań w historii klubu. Dokładając do tego dwa tytuły mistrzowskie, statuetkę MVP finałów, dwie nagrody MVP Meczu Gwiazd oraz trzykrotną nominację do pierwszej piątki ligi, tworzy się obraz jednego z najlepszych niskich graczy w dziejach.
Mówiąc o najznakomitszych koszykarzach epoki Thomasa, niemal wszyscy bez zająknięcia wymieniają "Magica" Johnsona, Larry'ego Birda oraz Michaela Jordana. Isiah dobrze jednak wie, że on również jest kimś niesamowicie ważnym. - Ci dwaj pierwsi mają po 206 centymetrów wzrostu, a "MJ" ma tylko o 8 mniej - mówi. - Jeśli oni wszyscy mierzyliby po 185 centymetrów, byłaby zupełnie inna gadka. Wtedy nie byłoby żadnego cholernego porównywania. Gdyby oni byli mojego wzrostu, prawdopodobnie w ogóle nie wypowiadałbym się na ten temat. Pokonywałem ich tak czy siak. Jeśli byliby mojej postury... nic, tylko zmniejszyć ich i zabrać ze mną na boisko.
Słowa "Zeke" są bardzo kontrowersyjne, jednak trudno powiedzieć, że zawodnik ten nie miał wielkiego talentu. NBA poniosła wielką stratę w wyniku jego tak wczesnego pożegnania z parkietem. - Grałem tak długo jak byłem w stanie - tłumaczy. - Gdybym zdecydował się pozostać w drużynie na kolejny sezon i wychodził na plac bez takiego zaangażowania jak wcześniej, byłoby to zwyczajne oszukiwanie ludzi dla pieniędzy. Nie chciałbym dostawać kasy, na którą nie zasłużyłem. Decyzja o zawieszeniu butów na kołku z reguły długo dojrzewa w sportowcu, ale ostateczny krok niemal zawsze jest wynikiem impulsu. - Wstałem rano i poszedłem na trening - wspomina. - Przez godzinę pobytu w sali gimnastycznej nie oddałem jednak ani jednego rzutu. Po zakończeniu ćwiczeń wróciłem do pokoju hotelowego i powiedziałem sam do siebie: "coś ze mną nie tak". To był w końcu pierwszy raz, kiedy byłem na sali i nie miałem chęci do gry w kosza. Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że chyba nadszedł czas, żeby zająć się czymś innym.
Trzynaście sezonów w barwach jednego klubu to kawał czasu. Nic więc dziwnego, że podczas konferencji prasowej, na której Thomas ogłaszał swe przejście na sportową emeryturę, z oczu legendarnego point guarda Tłoków pociekły łzy. - To był niesamowity czas, podczas którego zdobyłem mnóstwo przyjaciół i miałem okazję podróżować do miejsc, których jako chłopak wychowany na chicagowskim West Side prawdopodobnie w żadnym innym wypadku bym nie zobaczył - mówił. - Koszykówka otwarła przede mną bramy raju.
Bibliografia:
Chicago Tribune, New York Times, Seattle Times, Sports Illustrated, Paul Challen - The Isiah Thomas Story, nba.com, basketball-reference.com.Poprzednie części:
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. I
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. II
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. III
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. IV
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. V
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. VI