Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VII
Clyde Drexler zakończył karierę, Charles Barkley poszedł w jego ślady, a Hakeem Olajuwon nadal trwał na posterunku z nadzieją, iż wkrótce będzie mógł założyć na palec trzeci pierścień mistrzowski. Co ciekawe, o możliwość pozyskania legendarnego środkowego pytali działacze Toronto Raptors, lecz włodarze Rakiet chwilowo nie chcieli pozbywać się swojego największego skarbu. - Nie chciałbym być facetem, który pociąga za spust - tłumaczył Rudy Tomjanovich. - Pracowaliśmy razem przez wiele lat i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał tego zrobić. "The Dream" nadal występował w pierwszej piątce, mając u swego boku zawodników takich jak Steve Francis, Cuttino Mobley, Shandon Anderson czy Maurice Taylor. Na parkiecie spędzał jednak już tylko niecałe 27 minut i w związku z czym notował średnio "tylko" 11,9 punktu, 7,4 zbiórki oraz 1,5 bloku. Kampanię 2000/01 Rakiety zakończyły wprawdzie z dodatnim bilansem 45-37, lecz to i tak było za mało na awans do play-off's.
W zawodowym sporcie bardzo rzadko zdarza się, żeby zawodnik bronił barw jednego klubu przez całą karierę. Jednak równie nieczęsto mamy do czynienia z sytuacjami, kiedy to gracz po siedemnastu sezonach w jednym teamie decyduje się na zmianę otoczenia. Hakeem Olajuwon zalicza się do tej drugiej grupy i odchodząc w sierpniu 2001 roku do Toronto Raptors wprawił w osłupienie znakomitą większość koszykarskiego światka. Co ciekawe, pomimo zaawansowanego wieku centra i wyraźnego spadku jego efektywności, włodarze Rakiet nadal pragnęli zatrzymać go w swoich szeregach. - To na pewno jeden z najtrudniejszych dni w historii tego klubu, bo przecież wszyscy wiedzą, ile ten człowiek znaczy dla basketu w tym mieście - mówił Carroll Dawson, generalny menadżer Rakiet. Co ciekawe, "The Dream" odrzucił propozycję trzyletniego kontraktu z teamem z Teksasu, opiewającego na kwotę trzynastu milionów dolarów, wybierając umowę z kanadyjskim zespołem, oferującym mu za ten okres "zaledwie" o niecałe cztery miliony więcej. - Naprawdę myślałem, że on zostanie z nami - kontynuował Dawson. - Gdy jednak zapoznaliśmy się z jego oczekiwaniami, sytuacja się skomplikowała. Olajuwon to bardzo konkurencyjny facet i po prostu chciał spróbować rywalizacji na innym ringu.
Choć decyzja Hakeema oznaczała wielki cios dla drużyny nadal prowadzonej przez Rudy'ego Tomjanovicha, byli kompani Olajuwona apelowali o zachowanie spokoju i nieocenianie go. - To jest jedna z takich sytuacji, z którymi trzeba się po prostu pogodzić - mówił Cuttino Mobley. - "The Dream" zrobił to, co uważał za najlepsze dla siebie i swojej rodziny. Jeśli ktoś tutaj podejmował jakąś decyzję, Hakeem nigdy się o to nie obrażał. Kim więc są ci, którzy są teraz na niego wściekli? Ludzie mają problem z tym, że zawsze chcieliby, żeby każdy myślał tak jak oni. Coach Rakiet także rozmawiał ze swoim wieloletnim podopiecznym i nie była to dyskusja dwóch obrażonych na siebie mężczyzn. - Było naprawdę miło - mówił. - To wielki mistrz, który zwyczajnie postanowił wykorzystać okazję i znaleźć się w sytuacji, która może mu dać kolejny mistrzowski pierścień.Koniec części siódmej. Kolejna (ostatnia) już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Chicago Tribune, New York Times, 20secondtimeout.blogspot.com, amarillo.com, basketball-reference.com, clutchfans.net, lubbockonline.com.
Poprzednie części:
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. I
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. II
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. III
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. IV
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. V
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VI
PS. Już na początku przyszłego tygodnia zapraszam do działu "piłka nożna" na mój nowy tekst z cyklu "Gwiazdy od kuchni", poświęcony napastnikowi m.in. Realu Madryt, FC Barcelony, Interu Mediolan i Chelsea Londyn - Samuelowi Eto'o.