Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. II
Trzy miesiące po wykonaniu pierwszego wsadu do kosza, Hakeem wraz z reprezentacją stanu Lagos udał się na krajowy turniej. Już w pierwszym meczu znów stanął naprzeciw "Big Mana" - środkowego Kano.
Po powrocie z turnieju krajowego Hakeem cały swój czas poświęcał koszykówce. W szkole pozwalano mu urywać się z lekcji na Stadion Narodowy, gdzie każdego dnia grał mecze z kolegami z reprezentacji stanu. Zasady były takie, że zwycięski team zostawał na boisku i mierzył się z następnym w kolejce. Olajuwon z tygodnia na tydzień radził sobie coraz lepiej, w związku z czym nadszedł czas, że potrafił grać przez cztery lub pięć godzin bez przerwy. Pewnego razu zauważył stojącego przy linii bocznej bardzo wysokiego mężczyznę. Okazało się, że to Richard Mills - Amerykanin działający na zlecenie rządowej komisji zajmującej się drużynami narodowymi oraz olimpijczykami. - Od kiedy grasz w basket? - zagadnął w końcu Hakeema. - Dopiero od kilku miesięcy - odparł rosły młodzieniec. - Dobry jesteś - kontynuował nieznajomy. - Mogę cię podwieźć do domu? - Spoko, chętnie - chłopak w ogóle nie protestował. Normalnie młodzi ludzie podchodzą do podobnych osób ze sporą nieufnością, ale środkowy Muslim Teachers College był zachwycony tym, że ktoś mający coś wspólnego ze Stanami Zjednoczonymi się nim zainteresował.
Mills po przybyciu do Nigerii i objęciu stanowiska trenera reprezentacji zmienił nazwisko na Olawale, co w lokalnym języku oznacza "z powrotem w domu". "Olajuwon" znaczy natomiast "zawsze na szczycie", co idealnie pasuje do sportowca o wielkich ambicjach. Gdy samochód zaparkował pod domem Olajuwonów, Richard poprosił Hakeema o spotkanie z jego rodzicami. - Wasz syn jest wyjątkowy - zaczął zaraz po przywitaniu się z Salamem i Abike. - Widzieliście kiedykolwiek jak gra w koszykówkę? Małżonkowie przecząco pokręcili głowami. - To będzie wielki gracz - dodał. - Pewnego dnia wyjedzie na studia do Ameryki i będzie tam grać. Gdy Richard wypowiedział słowo "Ameryka", Hakeem otworzył szeroko usta i nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Jego rodzice również oniemieli ze zdumienia. Oczywiście wiedzieli, że ich syn ma talent do basketu, lecz nie mieli pojęcia, że w ciągu kilku miesięcy sprawy zaszły tak daleko.
Po rozmowie z amerykańskim szkoleniowcem, Olajuwon następnego dnia miał się zgłosić na trening drużyny narodowej. Od momentu gdy zaczął na poważnie traktować koszykówkę, starał się znaleźć jak najwięcej informacji o tym sporcie i dowiedział się, że silniejszego zespołu niż reprezentacja w Nigerii po prostu nie ma. Niestety mecze basketu nie były pokazywane w krajowej telewizji, więc musiał polegać na wiedzy wyczytanej w gazetach lub zaczerpniętej od znajomych. Niemniej jednak fakt jest taki, że do tej pory grywał tylko na świeżym powietrzu, na boiskach o nawierzchni cementowej lub asfaltowej, a teraz miał okazję trenować w hali na najprawdziwszym parkiecie - tak jak to robią najlepsi.
Już podczas pierwszych zajęć Hakeem poznał wszystkich kolegów z nowego teamu. Z tłumu najbardziej wyróżniał się Yommy Sangodeyi, nazywany przez resztę "Yommy Basket" z tego względu, że niemal każdy oddany przez niego rzut okazywał się celny. Zawodnik ten mierzył 208 centymetrów i wydawał się wyższy oraz potężniejszy od i tak będącego już sporych rozmiarów Olajuwona. Gdy zajęcia się rozpoczęły, młody center zobaczył jak wiele jeszcze musi się nauczyć, zanim wyjedzie do wymarzonej Ameryki. - Oni biegają tak szybko i są tak silni - myślał sobie, będąc jak dziecko ogrywanym przez niekiedy o kilkanaście lat starszych kolegów. Trenerzy widzieli, że Hakeem musi popracować nad wieloma elementami, jednak mimo wszystko byli z niego zadowoleni. - On jest naprawdę niezły - rzekł Richard Mills do swojego asystenta, Olivera Johnsona, po czym obaj zdecydowali się umieścić Olajuwona w dwóch kadrach narodowych: juniorów oraz seniorów. Dzięki temu perspektywiczny center miał mieć jak najwięcej okazji do zdobywania doświadczenia.