David Robinson - Admirał pełną gębą cz. I

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Robinsonowie bardzo długo żyli w niepewności, czy niedotlenienie nie wyrządziło szkód w mózgu ich synka. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane podczas podróży samochodem po drodze, na której obowiązywało ograniczenie prędkości do 90 kilometrów na godzinę. Ambrose jechał nieco szybciej, gdy nagle David wypalił: - Tato, jedziesz za szybko! - Naprawdę? - odparł zdumiony ojciec. - Tak, jest ograniczenie do 90 kilometrów na godzinę, a ty masz na liczniku prawie 100. W tamtym momencie strach Robinsonów o zdrowie ich dziecka dobiegł końca. Jeśli trzylatek potrafił czytać znaki drogowe i je odpowiednio interpretować, musiał rozwijać się prawidłowo.

Pani Robinson od początku dbała o edukację swoich dzieci. W telewizji pozwalała im oglądać tylko wartościowe programy, czytała książki oraz uczyła samodzielnie czytać i liczyć. David bardzo lubił te zajęcia i był bardzo pojętnym uczniem. Tak jak inne dzieci, lubił również spędzać czas na zabawach. Uwielbiał swój zielony ciągnik z pedałami, którym niemal każdego dnia jeździł wokół domu.

Choć życie Robinsonów wyglądało na szczęśliwe i poukładane, związek Fredy i Ambrose'a w pewnym momencie przechodził głęboki kryzys. Kobieta czuła się odstawiona na boczny tor i poważnie zastanawiała się nad rozwodem. Zwróciła się do swoich rodziców, żeby pomogli jej opłacić prawnika, ale oni nie popierali takiego rozwiązania sprawy i odmówili córce. W końcu jednak pani Robinson zdobyła odpowiednie fundusze i umówiła się na spotkanie z adwokatem. - Ty i twój mąż musicie nauczyć się ze sobą komunikować - rzekł prawnik, po czym zaoferował mediację i napisanie listu do Ambrose'a. Tydzień później rodzina Robinsonów stawiła się w komplecie w kancelarii. - Chcesz uratować to małżeństwo? - adwokat zapytał Ambrose'a. - Jak najbardziej - odparł mężczyzna. - A ty? - zwrócił się do Fredy. - Myślę, że tak - odpowiedziała kobieta. Po czterdziestu pięciu minutach szczerej rozmowy związek został uratowany, a wkrótce cała familia przeniosła się do Norfolk w stanie Wirginia, czyli nowego miejsca pracy seniora rodu.

David jako dziecko przejawiał wyjątkowe zdolności umysłowe. W pierwszej klasie szkoły podstawowej kończył wszystkie zadania dwa razy szybciej niż pozostali uczniowie. Nie byłoby w tym nic nieodpowiedniego, gdyby przy okazji nie wykorzystywał wolnego czasu na rozpraszanie kolegów. Pewnego dnia z tego powodu Freda została wezwana na rozmowę z wychowawcą klasy: - Może przeniesiemy pani syna do drugiej klasy? David radzi sobie ze wszystkim tak dobrze, że pozostałe dzieci czują się od niego gorsze. - Nie ma mowy - odparła pani Robinson. - Chcemy, żeby miał normalne dzieciństwo. Gdy skończy swoje zadania, proszę zadać mu coś z programu drugiej lub trzeciej klasy i to na pewno zajmie jego uwagę. Freda miała nosa. Jej pomysł wypalił.

David już w bardzo młodym wieku wykazywał niezwykłą umiejętność zapamiętywania. Jego tata po ciężkim dniu pracy lubił grać na pianinie, trzymając syna na kolanach. Gdy pewnego razu na chwilę wyszedł z pokoju, nagle usłyszał znajomą melodię. - Jak się tego nauczyłeś?! - zapytał chłopca. - Cały czas patrzyłem jak grasz, tato - odparł pięcioletni wówczas malec. Widząc próbkę talentu swojego dziecka, Ambrose postanowił podszkolić go nieco w temacie muzyki. Nauczył go jak czytać nuty, grać oraz komponować własne kawałki. Jednym z pierwszych utworów, który chłopak zagrał w całości, była "Sonata Księżycowa" Ludwiga van Beethovena.

Miesiąc przed szóstymi urodzinami Davida na świat przyszedł jego brat Chuck. Robinsonowie nie biedowali, ale dokładnie oglądali każdy wydawany grosz. Gdy Freda szła na zakupy, za każdym razem zabierała ze sobą starszego syna, który miał kalkulator w głowie. Jeszcze przed podejściem do kasy potrafił powiedzieć mamie ile będzie trzeba zapłacić za towary w koszyku i co należy odłożyć na półkę, żeby nie przekroczyć wcześniej zaplanowanej kwoty. Już jako drugoklasista został objęty programem dla wyjątkowo uzdolnionych uczniów. Freda i Ambrose skrupulatnie pilnowali, żeby edukacja w hierarchii wartości ich dzieci zawsze znajdowała się na pierwszym miejscu. Czas na rozrywki był dopiero po odrobieniu pracy domowej, a gdy David wykonał swoje zadania już w szkole, wymyślali mu dodatkowe. Zawsze służyli również pomocą w znalezieniu rozwiązań, podsuwając odpowiednią literaturę.

Starszy syn Robinsonów kochał grać w Scrabble oraz czytać książki. Te ostatnie po prostu ubóstwiał, a w szczególności gatunek science-fiction. Gdy był w piątej klasie, mama zabrała go do księgarni i pozwoliła wybrać jedną pozycję. - Mamo, chcę tę! - wrzasnął uradowany. - Ooo, i zobacz, mają całą serię, składającą się z pięciu tomów! Możemy kupić wszystkie? - zapytał podekscytowanym głosem. - Nie - odparła stanowczo rodzicielka. - Obiecałam ci tylko jedną. Chłopak jednak nie dawał za wygraną, wiercił Fredzie dziurę w brzuchu, a ta w końcu uległa. Bo jak tu odmówić w takiej sytuacji?
fot. Steve Lipofsky fot. Steve Lipofsky
Ambrose jako oficer marynarki wojennej cieszył się z wyników w nauce osiąganych przez swoje pociechy, ale czuwał również nad ich sprawnością fizyczną. To właśnie on zaszczepił w Davidzie miłość do sportu. Gdy akurat nie pływał po morzu, grał z dzieciakami w kręgle, golfa, koszykówkę, baseball, futbol amerykański, tenisa oraz ping-ponga. Zachęcał również do wspólnego oglądania sportu w telewizji, a wtedy przy okazji każdej nowo poznawanej dyscypliny omawiał zasady i niuanse taktyczne. Senior rodu znał się na rzeczy, nauczył Davida wszystkich podstaw i pracował jako asystent trenera, gdy chłopak występował w dziecięcej lidze baseballu oraz podwórkowej lidze futbolu amerykańskiego. David najlepiej czuł się w roli pałkarza, a świetnie radził sobie również w biegach krótkodystansowych oraz skoku w dal. Jako dziesięciolatek w tej ostatniej konkurencji zdobył... wicemistrzostwo kraju! Był szalenie ambitny, gdyż rezultat ten przyjął jako porażkę. - Zająłem tylko drugie miejsce - powiedział do mamy ze smutną miną, podczas gdy ta nie posiadała się ze szczęścia.

Koniec części pierwszej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Gregg Lewis and Deborah Shaw Lewis - The Admiral: The David Robinson Story, Sports Illustrated, People, Mens Fitness, espn.go.com.

PS. Zapraszam do komentowania i czytania ostatnich oraz wcześniejszych części serii poświęconych Magikowi Johnsonowi i Ayrtonowi Sennie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×