Ayrton Senna - król deszczu cz. X
Ziemowit Ochapski
Do wyścigu w Monte Carlo "Beco" przed każdą gonitwą podpisywał nową umowę z McLarenem, otrzymując oddzielną pensję za każdy start. Po zawodach w Monako Brazylijczyk zdecydował, że będzie reprezentował brytyjską "stajnię" do końca zmagań 1993. Wcześniej Ron Dennis proponował mu pięć milionów dolarów za rok startów, a on oczekiwał trzy razy tyle. Różnicę pomiędzy ofertą szefa teamu a żądaniami kierowcy zdecydował się pokryć koncern Marlboro. Tymczasem jednak dobra passa trzykrotnego mistrza świata dobiegła końca, a dzięki triumfom na Magny-Cours, Silverstone, Hockenheim oraz Hungaroringu po swój czwarty tytuł zaczął zmierzać Alain Prost. Francuz dopiął swego 26 września w portugalskim Estoril, gdzie zwyciężył Michael Schumacher, a on uplasował się tuż za nim. Ayrton nie dotarł wówczas do mety, gdyż jadąc na drugiej pozycji zanotował defekt silnika. Jeździec Williamsa zapewnił sobie tytuł dwa wyścigi przed końcem rywalizacji, po czym ogłosił, że po zakończeniu sezonu przechodzi na sportową emeryturę. To oznaczało jedno: Senna w Williamsie w sezonie 1994. Brazylijczyk nie zamierzał jednak spoczywać na laurach i jak na wielkiego mistrza przystało, zwyciężył w dwóch ostatnich odsłonach mistrzostw świata za rok 1993.
"Beco" nie byłby również sobą, gdyby podczas całych zmagań zabrakło kontrowersyjnej sytuacji z nim w roli głównej. Owe zdarzenie znów miało miejsce na japońskiej Suzuce, lecz tym razem Senna nie starł się z Alainem Prostem, a z Eddiem Irvinem. Brazylijczyk wygrał wyścig, ale Brytyjczyk napsuł mu sporo krwi, wikłając się z nim w walkę pomimo okrążenia straty. Tuż po zakończeniu gonitwy i obowiązkowej konferencji prasowej Gerhard Berger namówił swojego przyjaciela na kilka kolejek Schnappsa. Chwilę później sytuacja w padoku stała się bardzo napięta. - Który to Irvine? - zapytał Senna. Wywołany do tablicy Brytyjczyk podniósł rękę. - Wyprzedziłem cię! - kontynuował kierowca z Sao Paulo. - A ty trzykrotnie w tym samym miejscu, jak pieprzony idiota, wyjeżdżałeś przede mnie poboczem, gdzie było pełno oleju. Przez trzy okrążenia w moją stronę spod twoich kół leciały kamienie. Kiedy cię wyprzedziłem, powinieneś przyjąć do wiadomości, że jestem przed tobą. Gdy zacząłem zbliżać się do Hilla, który jechał na twardych oponach i miał problemy, powinieneś trzymać się za mną. Ryzykowałeś tym, że znajdę się poza wyścigiem. - Dotknąłem cię? - odparł pytająco Irvine, który walczył z Senną, bo liczył na wyprzedzenie Damona Hilla i poprawę swojej pozycji. - Czy dotknąłem cię choć raz?! - Nie, ale zrobiłeś dużo więcej - ciągnął sprzeczkę Senna. - Byłem liderem. Zdarzyło mi się być cholernym liderem! Brytyjczyk tylko wzruszył ramionami i rzucił lekceważąco: - Spudłować o centymetr, to tak jak spudłować o kilometr. Tymczasem Ayrton nie zamierzał odpuścić: - Ty się nie ścigasz! Ty jeździsz jak pieprzony idiota. Nie jesteś kierowcą wyścigowym. Jesteś pieprzonym idiotą! W dalszej części dyskusji Brazylijczyk w żołnierskich słowach wyjaśnił Brytyjczykowi, w czym tkwił jego błąd. Tamten jednak wyraźnie nie był zainteresowany słuchaniem uwag, za co zarobił cios w głowę, po którym spadł z krawędzi stołu, którą okupował. Całe zajście w wersji audio zarejestrował znajdujący się w pobliżu dziennikarz, dzięki czemu już następnego dnia o wszystkim napisała prasa, a Senna znów nie miał łatwego życia. Najwierniejsi fani zawsze jednak trzymali jego stronę, gdyż doskonale wiedzieli, że każdy medal dwie strony.
fot. Norio Koike©ASE
Rozstanie z McLarenem nie było łatwe dla kierowcy z Sao Paulo. Brytyjski team pomógł mu w wywalczeniu aż trzech tytułów mistrzowskich, wobec czego Ron Dennis nie krył żalu, że Brazylijczyk postanowił opuścić okręt, gdy pojawiły się przejściowe problemy. W głębi duszy wiedział jednak, że on sam również bardzo wiele zawdzięczał Sennie. Po wielu latach podchodów i negocjacji wreszcie ogłoszono, że "Beco" będzie kierowcą "stajni" Williamsa w sezonie 1994. - Uważam, że Ayrton to fascynująca postać - mówił Frank Williams. - Według mnie tym, co oddziela go od reszty kierowców, jest niesamowita zdolność do koncentrowania się na jednej rzeczy. Po przejściu na emeryturę Alaina Prosta "Beco" był zdecydowanie najlepszym jeźdźcem w F1, dysponującym dodatkowo prawdopodobnie najszybszym samochodem. To połączenie miało zapewnić mu czwarty tytuł mistrza świata. Nowe przepisy, zakazujące stosowania pomocy elektronicznych, mogły jednak solidnie pokrzyżować mu plany. - Samochody są bardzo szybkie, ale i trudne w prowadzeniu - twierdził. - To będzie sezon z wieloma wypadkami. Zaryzykuję stwierdzenie, że będziemy mieć wielki szczęście, jeśli nie wydarzy się nic poważnego. Urodzony w Sao Paulo jeździec miał świętą rację. Dwa pierwsze wyścigi w bolidzie Williams FW16 zaczynał z pierwszego pola, ale żadnego z nich nie ukończył. Zła karta miała się jednak odwrócić podczas Grand Prix San Marino na torze Imola.
Koniec części dziesiątej. Kolejna (ostatnia) już w najbliższy wtorek.
Specjalne podziękowania dla Priscili Nishimori oraz Instytutu Ayrtona Senny w Sao Paulo za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.
Bibliografia: Tom Rubython - The Life of Senna, Playboy, globo.com, v-brazil.com.
Poprzednie części:
Ayrton Senna - król deszczu cz. I
Ayrton Senna - król deszczu cz. II
Ayrton Senna - król deszczu cz. III
Ayrton Senna - król deszczu cz. IV
Ayrton Senna - król deszczu cz. V
Ayrton Senna - król deszczu cz. VI
Ayrton Senna - król deszczu cz. VII
Ayrton Senna - król deszczu cz. VIII
Ayrton Senna - król deszczu cz. IX