Ayrton Senna - król deszczu cz. IV
- Ayrton był najbardziej niesamowitym młodym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem - wspomina Dennis Rushen. - Po treningu potrafił ocenić, że w lewym tylnym kole jest odrobinę za mało powietrza.
Brazylijczyk w kampanii 1982 totalnie zdominował rywalizację Formuły Ford 2000. Nie tylko wygrywał kwalifikacje i wyścigi. Na wielu torach bił również rekordy okrążeń. Niepowodzenie na Zolder odbił sobie na Donington Park oraz Mallory Park, gdzie ponownie nie znalazł pogromców. 9 maja wrócił do Belgii, ale znów dał o sobie znać pech, który nie pozwolił dojechać Ayrtonowi do mety. Podobnie było trzy tygodnie później na Oulton Park. Te pojedyncze potknięcia stanowiły jednak jedynie krople w morzu sukcesów. Pomiędzy 31 maja a 26 września Senna triumfował w trzynastu z szesnastu wyścigów. Sięgnął po tytuł mistrza w obu seriach, w których startował.
W międzyczasie o chłopaku z Kraju Kawy robiło się coraz głośniej. W lipcu 1982 roku podczas podróży na Grand Prix Holandii siedział w samolocie obok Franka Williamsa - szefa i założyciela jednej ze "stajni" Formuły 1. Przedstawił mu się i opowiedział o swojej dotychczasowej karierze, a mężczyzna dokładnie go sobie zapamiętał. Dobrą robotę dla "Beco" wykonywał również Keith Sutton, który nawiązał kontakt z Bernie Ecclestonem - właścicielem teamu Brabham, a także zainteresował osobą Senny włodarzy zespołu Lotus. Za kulisy najbardziej prestiżowej serii wyścigowej Ayrtona wprowadził również jego utytułowany rodak - Emerson Fittipaldi. Kierowca z Sao Paulo do wszystkiego podchodził jednak z pewną rezerwą. Wiedział na co go stać i jak powinna wyglądać jego droga na szczyt, dlatego nie chciał od razu rzucać się na głęboką wodę. Naturalnym krokiem na przód była dla niego jazda w Formule 3. Jeszcze w lipcu Senna załapał się na testy w zespole Jordana na torze Silverstone. Szef "stajni" był tak oczarowany talentem Brazylijczyka, że nie chciał za próbne jazdy żadnych pieniędzy. "Beco" przejechał dwadzieścia okrążeń, zasugerował kilka korekt w ustawieniach bolidu, po czym wrócił na trasę na kolejnych dziesięć "kółek" i pobił rekord okrążenia należący od poprzedniego weekendu do etatowego kierowcy Jordana - Jamesa Weavera. Na początku lat osiemdziesiątych świat profesjonalnych wyścigów wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. Młodzi kierowcy funkcjonowali podobnie do żużlowców. Ayrton jednego dnia miał zawody na holenderskim torze Zandvoort, a tuż po nich cały sprzęt pakowany był do ciężarówki, bo już niespełna dwadzieścia cztery godziny później trzeba było ścigać się w Wielkiej Brytanii. W takich sytuacjach większą część trasy pokonywano promem. - To była świetna zabawa! - wspomina Dennis Rushen. - Nie przeprowadzaliśmy zbyt wielu testów i to wyścigi stanowiły najlepszą naukę dla chłopaków. Ciągłe podróże były męczące, ale Senna mimo wszystko nie tracił radości życia. - Na Grand Prix Austrii jechaliśmy górską drogą - dodaje Rushen. - Gdy mijaliśmy wodospad, Ayrton kazał mi zatrzymać samochód. Spytałem go o powód, a on odpowiedział mi, że chce zrobić sobie zdjęcie i wysłać je do mamy do Brazylii. Choć "Beco" w sezonie 1982 był królem Formuły Ford 2000, to znów nie udało mu się zrealizować jednego ze swoich największych marzeń. Senna postanowił po raz ostatni wystartować w kartingowych mistrzostwach świata, które tym razem odbyły się w szwedzkim Kalmar. Problemy z gokartem sprawiły, że ukończył rywalizację na dopiero czternastej lokacie. Po wszystkim był tak wkurzony, że nie uścisnął ręki zwycięzcy. Ukojenia szukał w ramionach swojej nowej dziewczyny, Marii, która studiowała w Brukseli. Z dwóch tytułów wywalczonych w Formule Ford 2000, zdecydowanie cenniejszy był ten zdobyty w europejskiej serii EFDA. Brazylijczyk zapewnił go sobie dokładnie 22 sierpnia 1982 roku po zwycięstwie na duńskim torze Jyllandsring. - Senna miał wtedy łzy w oczach - przywołuje tamte chwile Dennis Rushen. - Po wyścigu się upił i jeździł po ulicy motocyklem na jednym kole.