Ayrton Senna - król deszczu cz. VIII

- Nie obchodzi mnie to - odpowiadał Ayrton Senna na pytania dziennikarzy o to, czy dominacja bolidów McLarena w sezonie 1988 jest według niego dobra dla sportu. I trudno mu się dziwić.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

W lipcowej gonitwie na Silverstone po raz pierwszy od rozpoczęcia kampanii pojazd ze "stajni" Rona Dennisa nie startował z pole-position. W odbywających się w ekstremalnych warunkach atmosferycznych kwalifikacjach najlepiej poradził sobie Gerhard Berger z Ferrari, lecz wyścig mimo wszystko był już popisem "Beco". Brazylijczyk przy padającym deszczu przedarł się na czoło stawki i minął linię mety jako pierwszy, a Alain Prost wycofał się z rywalizacji z powodu awarii sprzęgła.

Po brytyjskich zawodach Francuz wciąż prowadził w klasyfikacji czempionatu, ale dwa tygodnie później miał już zaledwie trzy punkty przewagi nad Senną. Deszczowe kwalifikacje i mokry tor podczas gonitwy w Hockenheim działały na korzyść Ayrtona, który zwyciężył z ponad trzynastoma sekundami przewagi nad Alainem. Na początku sierpnia najszybsi kierowcy świata przenieśli się do Węgier na słynny Hungaroring, gdzie jeździec z Sao Paulo odniósł szósty triumf w sezonie i objął prowadzenie w mistrzostwach. Brazylijczyk nie zwolnił tempa również w czasie następnej Grand Prix, która miała miejsce na belgijskim torze Spa-Francorchamps. Wygrał tam startując z pierwszego pola, a drugi Alain Prost dotarł do mety aż trzydzieści sekund po nim. Pierwszy w karierze tytuł mistrza świata "Beco" miał na wyciągnięcie ręki. - Uważam, że to już koniec - mówił Francuz po zawodach w Stavelot. - Wiem, że mam jeszcze matematyczne szanse, ale musiałbym wygrać cztery z pięciu ostatnich wyścigów. Myślę, że to będzie bardzo trudne. Ayrton zmierza po mistrzostwo i w pełni na to zasługuje za to co zrobił w tym roku oraz w dwóch czy trzech poprzednich. Ma fantastyczny sezon, a ja nie jestem głupcem. Patrząc na wyniki osiągane przez Prosta w kampanii 1988 trudno było uwierzyć w to, że dwukrotny czempion globu tak po prostu się podda w walce o kolejny tytuł. Prawdopodobnie swoimi słowami chciał jedynie uśpić czujność kolegi z teamu, który równocześnie był jego największym rywalem. - Jestem zadowolony, ale nie można jeszcze mówić, że jestem mistrzem - twierdził reprezentant Kraju Kawy. - Niewiele mi brakuje do osiągnięcia celu, ale cały czas muszę być skupiony na walce. Muszę kontynuować moją pracę i nie mogę sobie pozwalać na błędy, mając za plecami kogoś takiego jak Alain. Prost nie zwyciężył w czterech z pięciu ostatnich gonitw. Wygrał "zaledwie" trzy razy, a w Grand Prix Japonii na torze Suzuka zajął drugie miejsce, tuż za Brazylijczykiem. Od zawodów w portugalskim Estoril atmosfera pomiędzy kierowcami McLarena była bardzo napięta po tym jak Ayrton nie zostawił miejsca przy bandzie atakującemu go Alainowi, omal nie doprowadzając do wypadku. Na Suzuce Senna minął linię mety z ręką uniesioną w geście triumfu. W tamtej chwili wiedział już, że nikt mu nie odbierze upragnionego tytułu mistrza świata Formuły 1. Pod kaskiem pociekły mu łzy, a potem opowiadał dziennikarzom, że w momencie triumfu zobaczył Boga. Miał dwadzieścia osiem lat i był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - Nie mogę uwierzyć, że to już koniec - mówił. - Kocham wygrywać. Właśnie dlatego dołączyłem do McLarena i Hondy. Chciałem prowadzić zwycięski bolid. Fakt, że Alain Prost był w tym samym zespole, nie miał dla mnie żadnego znaczenia. Triumfowi "Beco" towarzyszyły niemałe kontrowersje. Alain Prost w trakcie całej kampanii wywalczył aż o jedenaście punktów więcej od niego, lecz system punktacji odrzucający pięć najsłabszych wyników sprawił, że w ostatecznym rozrachunku to Ayrton Senna był lepszy o trzy "oczka". Natomiast tuż przed Grand Prix Japonii prezydent FIA, Jean-Marie Balestre, napisał list do prezesa Hondy, w którym wyraził nadzieję, iż Prost i Senna na dwa finałowe wyścigi sezonu otrzymają silniki o takich samych osiągach. Tadashi Kume był rozwścieczony zachowaniem Francuza, który wyraźnie insynuował, że Ayrton wygrywa z Alainem, ponieważ ma układy w japońskiej korporacji, która dostarcza mu lepsze jednostki napędowe. W odpowiedzi wystosował utrzymany w ironicznym tonie list otwarty do Balestre, rozwiewając nim wszelkie wątpliwości na temat faworyzowania jednego z kierowców. Zespół McLarena totalnie zdominował kampanię 1988. Brytyjski team zwyciężył w piętnastu z szesnastu wyścigów, tyle samo razy zdobywając pole-position. "Beco" ustanowił niekwestionowany rekord w ilości startów z pierwszego pola, notując ich aż trzynaście. - Ron Dennis to wspaniały człowiek, który dzięki swojej wiedzy potrafi zorganizować "stajnię" wyścigową - mówił Senna. - Zna kierowców oraz inżynierów i wie jak to wszystko złożyć w całość. Żeby odnieść sukces, musisz mieć wszystko. Oprócz całej struktury organizacyjnej ważny jest również dobry silnik i dobry samochód. To właśnie otrzymałem w McLarenie.
Przed sezonem 1989 władze F1 zakazały stosowania turbosprężarki. Ograniczenie to nie powstrzymało jednak inżynierów Hondy przed skonstruowaniem piekielnie szybkiego silnika V10 o pojemności 3,5 litra. Kierowcy McLarena nowe jednostki napędowe testowali już w sierpniu i wiedzieli, że w kolejnym sezonie również będą faworytami do tytułu mistrza świata. Tymczasem "Beco" próbował poukładać sobie życie osobiste. Jego relacja z Xuxą nabrała tempa, a zakochani planowali spędzać razem o wiele więcej czasu niż do tej pory. Żeby to się stało łatwiejsze, Ayrton kupił dom w brazylijskim kurorcie Angra. Miał już na karku dwadzieścia dziewięć wiosen, więc to był najwyższy czas na wyprowadzkę od rodziców. Choć jego zarobki w brytyjskiej "stajni" przyprawiały o palpitacje serca, pieniądze nie uderzyły mu do głowy. Pochodził z zamożnej rodziny, co znacznie ułatwiło mu przejście do porządku dziennego nad stanem swojego konta bankowego. - Pieniądze nigdy nie były dla mnie czynnikiem motywującym - mawiał. - Nie muszę się ścigać z powodów finansowych. Robię to, ponieważ czerpię z tego przyjemność.
fot. Norio Koike©ASE fot. Norio Koike©ASE
Gdy jednak przychodziło do negocjacji kontraktowych, Senna zawsze potrafił zadbać o swoje interesy. Szacuje się, że za swój mistrzowski sezon łącznie z umowami sponsorskimi zarobił około szesnaście milionów dolarów. Nie był jednak samolubny i co roku przeznaczał siedmiocyfrowe sumy na pomoc najuboższym dzieciom w Brazylii. Pewnego razu przejeżdżał ze swoim fizjoterapeutą przez Sao Paulo. - Jesteś bogatym facetem, co myślisz o tych obszarach nędzy? - zapytał Josef Leberer. - To duży problem w naszym kraju. Do tego dochodzi korupcja, ale chciałbym coś zrobić w tym temacie - odpowiedział kierowca. Senna zamiast słów wolał czyny, na które nie trzeba było długo czekać. - Byłem naprawdę dumny, że miałem okazję poznać kogoś takiego jak on - mówił Leberer.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×