Husaria Cieślaka po obozie w Orlej Skale. To nie były wczasy. Tutaj nikt się nie obijał

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Nie tylko coś dla ciała, ale i umysłu

Żużlowcy mieli naprawdę wypełniony cały dzień różnymi zajęciami. Pobudka była zazwyczaj przed godziną 8:00. O tej porze bowiem serwowano już w restauracji smaczne śniadanie w formie stołu szwedzkiego. Reprezentantom Polski najbardziej smakowały naleśniki, które najszybciej znikały z podgrzewanych półmisków.

Przed godziną 9:00 kadrowicze mieli już być gotowi z pełnym narciarskim ekwipunkiem w recepcji. Z ośrodka Orla Skała udawali się samochodami na Polanę Jakuszycką, oddaloną o około 15 kilometrów lub po drugiej stronie granicy, do czeskiego Harrachowa, który od ośrodka dzieliło ponad 20 kilometrów. Na nartach biegowych lub zjazdowych przebywali około trzech godzin. Do hotelu wracali około godziny 13, gdzie od 14:00 serwowano im obiad. Żużlowcy gustowali zarówno w potrawach mięsnych, ale także w smacznych i zdrowych surówkach. Po krótkim odpoczynku po obiedzie, około godziny 16 udawali się na zajęcia w terenie lub w hali. Trwały one około półtorej godziny. Po nich wracali do ośrodka, gdzie od godziny 18:00 czekała na nich kolacja. Po niej nie było czasu wolnego. W godzinach wieczornych zajęcia z kadrowiczami prowadził bowiem dr Jan Supiński z wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego. - W zajęciach z psychologiem brali udział wszyscy zawodnicy. Dużo ciekawych rzeczy można się podczas takich wykładów nauczyć - podkreślał Marek Cieślak. Żużlowcy chwali sobie bardzo zajęcia z doktorem Supińskim, który prowadził wykłady w formie warsztatów, z dużą ilością ćwiczeń praktycznych.
Czy zgrupowania żużlowej kadry są potrzebne?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×