Koniec pięknej ery. Damian Baliński poza Unią po ponad dwóch dekadach!

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Złota 30-tka

Po latach startów do Damiana Balińskiego przylgnęła opinia solidnego ligowego wyrobnika. Unia Leszno zawsze mogła liczyć na określone zdobycze punktowe dorzucane do dorobku drużyny przez swojego wychowanka. Niemalże w przypadku każdego żużlowca przychodzi jednak taki moment w karierze, kiedy to ma swoje 5 minut. Taki czas w przypadku "Bally'ego" przypadł przede wszystkim na lata 2006 - 2008, z czego najlepszy był rok 2007. Wtedy także właśnie Baliński skończył 3. dekadę swojego życia.

To był wspaniały sezon dla Damiana Balińskiego. Urodzony 5 sierpnia 1977 roku zawodnik świetnie spisywał się na ekstraligowych torach i niekiedy przeważał szalę zwycięstwa w meczu na korzyść swojego zespołu, który ostatecznie zakończył rok z mistrzowską koroną. Jego postawa została dostrzeżona przez selekcjonera kadry, Marka Cieślaka. "Bally" znalazł się w składzie reprezentacji Polski w Drużynowym Pucharze Świata. W finale, rozegranym (a jakże!) na torze w Lesznie wystąpił z pozycji rezerwowego. Dwa dni wcześniej jednak otrzymał szansę w podstawowej piątce podczas barażu o awans do grona ekip, które rywalizowały o medale. Nie zawiódł. Wywalczył 10 punktów. W dramatycznym i ostatecznie szczęśliwym dla biało-czerwonych finale zdobył natomiast bardzo cenne 4 "oczka". Polacy wyprzedzili drugich Duńczyków o zaledwie 3 punkty i sięgnęli po puchar Ove Fundina. Za ten wyczyn zostali odznaczeni Złotym Krzyżem Zasługi za osiągnięcia w sporcie żużlowym przez śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Bardzo ważny moment finału DPŚ 2007. W 22. wyścigu Damian Baliński wywozi Nielsa Kristiana Iversena i buduje przewagę nad Duńczykami Bardzo ważny moment finału DPŚ 2007. W 22. wyścigu Damian Baliński wywozi Nielsa Kristiana Iversena i buduje przewagę nad Duńczykami
W innych rozgrywkach "Bally" także radził sobie bardzo dobrze. Udany sezon zwieńczył brązowym medalem w Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Po krążek z tego samego kruszcu sięgnął również w Mistrzostwach Polski Par Klubowych na torze w Częstochowie. Jego partnerami w finale byli Krzysztof Kasprzak oraz Adam Kajoch.

Dusza wojownika

Lata mijały, a Damian Baliński pozostawał z Unią. Trwał z nią jak w książkowym małżeństwie - na dobre i na złe, stale ugruntowując swoje znaczenie w klubie z Leszna. Z biegiem czasu wykrystalizowała się również postawa na torze "Bally'ego". Zadziorna, agresywna, ambitna. Wychowanek leszczyńskiego klubu słynie z bezpardonowej jazdy, niekiedy na pograniczu faulu. Jedni za ten charakter na torze go pokochali, drudzy znienawidzili. Bez wątpienia jednak w pewnym momencie w Lesznie stał się postacią niezastąpioną, będącą obok Leigh Adamsa znakiem rozpoznawczym Unii.

Dla Damiana Balińskiego nigdy nie było straconych pozycji. Jeśli tylko sprzęt mu na to pozwala, odkręca manetkę gazu do oporu i goni rywala, który doskonale wie, że ma za sobą niczym rozjuszonego przez czerwoną płachtę byka. A taki byk potrafi nabić na swoje rogi, o czym niekiedy przekonywali się przeciwnicy Balińskiego. Przez swoje bardzo odważne ataki niektórzy kibice nadali mu przydomek żużlowego zabijaki. Trudno nie zgodzić się, że niektóre manewry "Balona" wyglądają na bezmyślne, ale my wolimy jednak określić go wojownikiem, gdyż musiałby być zdiagnozowanym szaleńcem, by doprowadzać do kolizji umyślnie. - Czasami rzeczywiście przeszarżuję, trochę przesadzę, pójdę o krok za daleko i kibice mają prawo tak mnie oceniać. Na pewno nigdy celowo żadnego rywala nie fauluję, owszem bywa, że jeżdżę za ostro, ale nigdy nie chcę nikomu zrobić krzywdy. Ogromna chęć zwycięstwa i adrenalina powodują, że czasami zdarza mi się pojechać zbyt twardo, i stąd takie opinie - powiedział Baliński w jednym z wywiadów na naszych łamach.

Czy Damian Baliński wróci jeszcze do Unii Leszno?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×