Tai Woffinden - fascynująca droga na szczyt. Trzecia część - rozmowa z mistrzem

Tomasz Lorek
Tomasz Lorek

Poważna firma chce ubrać Travisa Pastranę, Ricky’ego Carmichaela, Ryana Dungey czy "Bilko" Williamsa i spec od motocrossu żyje jak pączek w maśle. Gość jest trybikiem w świetnie prosperującym przemyśle motoryzacyjnym, prawda?

- Otóż to. Poza tym, "Twitch" może wybrać się na wertepy, gdzieś na fascynujące odludzie, nakręcić filmik ze swojej jazdy na motocrossie, wrzucić do sieci i już generuje kolejne zyski. Choćbym chciał, mogę zrobić kilkanaście okrążeń na żużlowym torze, wrzucić filmik w net, ale i tak nikt nie będzie chciał tego obejrzeć (śmiech).

Oprócz twojej familii i oddanych kibiców.

- Tak to niestety działa. Kocham marzyć, ale jestem też realistą.

Tai, czy trzeba być po trosze świrem, żeby ścigać się na żużlu czy to sport dla chłopców, którzy używają mózgu?

- Druga opcja. Trzeba myśleć jeżdżąc na żużlu.

Myśleć przez cały czas czy można choć przez ułamek sekundy sobie pofolgować?

- Cały czas należy korzystać z szarych komórek. Jeśli chcesz osiągnąć to co uczynił Tony Rickardsson i pragniesz mieć sześć tytułów mistrza świata w kolekcji, powinno się korzystać z tego co masz w czaszce. Podobnie funkcjonował Crumpie. Kiedy się ścigał, nie istniało dla niego nic oprócz wyścigu. Tony Rickardsson to niezwykły gość. Zdobyć sześć tytułów indywidualnie - kosmiczne osiągnięcie. Mam 23 lata, wiem, że stać mnie na to, aby stanąć sześć razy na najwyższym stopniu podium, ale pytanie obarczone dużym stopniem ryzyka brzmi: czy utrzymam przez tak długo wysoki poziom profesjonalizmu? Czy potrafię zadbać o to, aby niczego nie uronić, aby nie obniżyć lotu na tak kosmicznej przestrzeni czasowej? Często zadaję sobie takie pytanie.

To niezwykłe, bo Rickardsson zdobył pierwsze złoto w jednodniowym finale w duńskim Vojens w 1994 roku, a ostatni raz świętował tytuł w 2005 roku. 12 lat na wysokich obrotach…

- Wyjątkowy mistrz. Sezon 2014 będzie dla mnie ogromnym testem wytrzymałości. Anglia, Polska, Szwecja, GP. Mnóstwo podróży i mnóstwo startów.

Wizja gigantycznej liczby startów cię przeraża czy nakręca?

- Napięty kalendarz przeraża mnie do pewnego stopnia. W połowie ubiegłego sezonu miałem kryzys. Zero energii. Jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie siły. Wtedy miałem niezwykle pracowity początek roku. Będę musiał usiąść i z ołówkiem w ręku zaplanować racjonalnie całą logistykę, zadbać o dietę i odpoczynek. Chcę maksymalnie wzmocnić organizm, bo wiem jak trudno będzie zatroszczyć się o świeżość w drugiej części sezonu. Pożyjemy zobaczymy. Kocham moment kiedy nadchodzi wiosna i nie mogę doczekać się pierwszych startów. Wszyscy żużlowcy są nakręceni u progu sezonu. Są wypoczęci, głodni jazdy. W połowie sezonu przeważnie mamy zwieszone głowy, szukamy grama odpoczynku. Zamiast błysku w oku i entuzjazmu na twarzy, zamiast tekstów typu: siemanko koleżko, jak leci? Słychać zmęczony głos pt. znowu jedziemy?!

Zamiast tego kolega z toru często pyta: znajdziesz mi fajne miejsce do kimania?

- Zgadza się. Wypatrujesz snu na każdym kroku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×