Stąpając po zapomnianych ścieżkach - artykuł Tomasza Lorka

Tomasz Lorek
Tomasz Lorek

Dziś Tomas jest szczęśliwym człowiekiem. Uznaje Polskę za żużlowy raj, interesuje się freestyle motocrossem, trzymał kciuki za triumf Czechów w Pucharze Davisa (skutecznie) i pamięta kto wygrał turniej o "Zlatą Prilbę" miasta Pardubice w 1996 roku… Tomas Topinka stał wówczas na najwyższym stopniu podium, drugi był fenomenalny król długich torów, Simon Wigg, a trzeci Chris Louis… Co za dzieje.
Tomas jest pragmatykiem, chce być aktywny, dlatego pracuje w klubie Olymp Praha, ale jego dusza ma też romantyczny odcień. Po zakończeniu kariery dopieszczał dwa motocykle. Jeden pozostawi sobie na pamiątkę, aby przypominał mu o dawnych dziejach, a drugi… wystawił na aukcję podczas pożegnalnego turnieju w King’s Lynn. Ogromny zaszczyt: otworzyć sezon na Wyspach Brytyjskich turniejem, który był hołdem dla Tomasa… Jawa, na której Topinka jeździł w sezonie 2010, przepięknie wypielęgnowana przez samego Tomasa, zawędrowała do baru na Norfolk Arena.
Keith "Buster" Chapman, człowiek, który troszczy się o to, aby speedway nie umarł w King’s Lynn, doskonale pamięta pierwsze spotkanie z Topinką. "To był marzec 1993 roku. Tomas przyjechał do King’s Lynn starą, poczciwą Skodą. Motocykle przywiózł na przyczepce, jak dawni mistrzowie… Jego agentką była wówczas Angielka, która wyszła za mąż za rodowitego Czecha sponsorującego Topinkę. Pewnego pięknego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że przedstawi mi obiecującego żużlowca. Lubię niespodzianki, więc nie wahałem się ani przez moment. Przyjechałem na spotkanie i nie zawiodłem się. Tomas od początku wywarł pozytywne wrażenie. To porządny chłopak. Grzeczny, dysponował szybkim sprzętem, był zawsze punktualny. Nie przypuszczałem jednak wtedy, że Tomas tak świetnie zaaklimatyzuje się w King’s Lynn, tym bardziej, że pierwsze dni pobytu na Wyspach nie były idyllą" - wspomina Chapman.

Sól… Niby banalne, pójść do sklepu i kupić sól, ale nie w sytuacji kiedy mowa Haszka przestaje być użyteczna i trzeba posługiwać się Szekspirem. Wyjść z domu w portowym miasteczku Sheringham, opuścić bezpieczne gniazdko i kupić sól, skoro w szkole uczono tylko mowy Puszkina? O nie, to zbyt trudne wyzwanie. Tomas Topinka mieszkał wtedy pod jednym dachem z Bohumilem Brhelem. "Nie znałem wówczas ani słowa po angielsku. Lubię przyprawić jedzenie solą, więc pełen nadziei wyruszyłem do pobliskiego sklepu. Rozglądałem się po półkach, ale nigdzie nie mogłem znaleźć grama soli. Brytyjczycy bardzo chcieli mi pomóc. Cóż z tego, skoro nie potrafiłem im wytłumaczyć o co mi chodzi. Imałem się wszystkich prób, ręce bolały, ale poległem. Chcąc nie chcąc, wróciłem do domu, wziąłem do ręki słownik i nauczyłem się jak należy wymawiać sól po angielsku" – śmieje się Tomas. Dziś Topinka włada angielskim w takim stopniu, że mógłby swobodnie obsługiwać klientów zza lady.

Tomas to solidny żołnierz w armii Chapmana. Zadebiutował w King’s Lynn w 1993 roku, a na Wyspach zabrakło go w 2000 i 2012 roku. Prażanin chciał się ścigać w Anglii w 2000 roku, ale nie mógł znaleźć miejsca w żadnym klubie. Z kolei w 2012 roku kilka klubów starało się o to, aby pozyskać Topinkę, ale Tomas nie miał zbytniej ochoty na starty w Wielkiej Brytanii.

Tomas Topinka znany jest kibicom sportu żużlowego w Polsce. Ostatnio można go było również obserwować z brytyjskiej Premier League. Oto jeden z biegów z jego udziałem:

"Angielskie kluby zawsze funkcjonowały inaczej niż szwedzkie czy polskie. Jeśli promotor cię szanuje, to masz gwarancję występu w 45 – 50 spotkaniach w sezonie. Brytyjscy promotorzy doskonale rozumieją, że w sporcie jest jak w życiu: są gorsze i lepsze dni. Nie można zaprogramować nikogo jak maszyny do zdobywania punktów. W Polsce jeśli nie punktujesz i nie jesteś skuteczny, wypadasz ze składu. Na Wyspach zdecydowana większość promotorów toleruje słabsze występy, daje czas na poprawę, nie rozdziera szat kiedy zawodnikowi nie idzie. Wiem, że w Szwecji czy w Polsce można zarobić górę pieniędzy, ale jeśli nie jesteś czołowym żużlowcem świata, to praktycznie margines na błędy nie istnieje" - przyznaje Tomas.

Owszem, nawet na Wyspach bywało tak, że czasami Tomas musiał szukać pracodawcy. W 587 meczach w barwach King’s Lynn Topinka zdobył ogółem 6133 punkty. Imponujące. Co prawda, Czech ścigał się również dla Ipswich, Coventry, Belle Vue i Workington, ale serce Tomasa zawsze biło dla King’s Lynn. W Polsce Topinka reprezentował kluby z Wrocławia, Torunia, Rybnika, Grudziądza i Rawicza. I pomyśleć, że gdyby nie dziadek Honza Kozelka, w żużlowych annałach próżno byłoby szukać Topinki. Dziadek Tomasa był policjantem, a ponadto był członkiem praskiego klubu żużlowego. "Nie wiem czym dokładnie zajmował się w klubie mój dziadek, ale ponad wszelką wątpliwość kochał żużel. Ilekroć nadarzyła się okazja, aby wyjechać do Niemiec czy Polski, nie trzeba było go dwa razy namawiać. Błyskawicznie zasiadał za kierownicą auta. Dziadek Honza nigdy nie jeździł na żużlu, ale świetnie radził sobie na motocrossie. Z wypiekami na twarzy oglądałem trofea, które dziadek zdobył w latach sześćdziesiątych. Nie jestem pewien na 100%, ale wydaje mi się, że dziadek był na zawodach w Stadskanaal, podczas których poważnych obrażeń doznał Zdenek Kudrna. Zdenek zmarł następnego dnia po upadku w zawodach rozegranych na torze trawiastym" - wspomina Tomas.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×