Stąpając po zapomnianych ścieżkach - artykuł Tomasza Lorka

Tomasz Lorek
Tomasz Lorek

Pochmurny listopadowy poranek. Praha żyje finałem Pucharu Davisa: Czechy - Hiszpania. Jaromir Jagr, Jana Novotna, Ivan Lendl, Pavel Slożil, Tomas Smid i Honza Kodes odliczają godziny dzielące od inauguracyjnego starcia: Radek Stepanek - David Ferrer. A na przystanku tramwajowym Brevnovsky Klaster, starsza babuleńka pyta o drogę na cmentarz. Na głowie chusta, która przypomina apaszkę jaką przed laty zakładali Jack Young, Joachim Maj, Barry Briggs, Marian Kaiser, Freddie Williams i Tadeusz Teodorowicz. Starsza pani, rodowita prażanka kojarzy, że cmentarz jest niedaleko stadionu, na którym po II wojnie światowej rzucano oszczepem, biegano, skakano w dal i pchano kulę. Pamięta też, choć przez mgłę, że wiatr bardzo przeszkadzał lekkoatletom, dlatego królowa sportu opuściła piękne wzgórze, a na stadionie zagościł speedway. Ruda Hvezda Praha… Ach, gdyby tak usiąść na opustoszałym praskim stadionie i odtworzyć na poczciwym patefonie "Vjezd gladiatoru" czechosłowackiego kompozytora, rodowitego prażanina, Juliusa Fucika (fonetycznie Fuczika)… Kto wie czy oczyma wyobraźni nie ujrzelibyśmy romantyków ścigających się 9 czerwca 1928 roku na Letnej... Zamknęlibyśmy oczy, a chwilę później ukazałby się kadr ze stadionu na Strahovie, gdzie po przeprowadzce z ulicy Letnej, plocha draha potrafiła przyciągnąć na trybuny 250 tysięcy widzów. Był 1933 rok… Niesłychane, ale "Vjezd gladiatoru" cieszył się taką popularnością, że każde zawody zespołu Wembley Lions poprzedzała melodia skomponowana przez Juliusa Fucika… Pomyśleć, że wielki Walijczyk, Freddie Williams, dwukrotny indywidualny mistrz świata wychodził na tor w rytm muzyki, która zrodziła się w głowie Fucika w 1899 roku… Niepojęte, urocze, niewiarygodne stało się faktem jak napisałby król pióra, Bohumil Hrabal…

Starsza pani mozolnie wspinała się wzdłuż murów cmentarza, wiatr smagał jej twarz, Tomas Berdych i Jarda Navratil szykowali się na tenisowy bój z Hiszpanami, a głowa nasączała się Jirim (fonetycznie Jirzim) Stanclem (Sztanclem), Vaclavem Vernerem, Jaroslavem Machacem (Machaczem), Romanem Matouskiem (Matouszkiem) i Milanem Spinką (Szpinką)… Przy głównej bramie cmentarza urocza pani głęboko westchnęła, zerknęła na żużlowy stadion i powiedziała: "marzę o tym, aby choć na chwilę cofnąć się w czasie i zobaczyć jak ścigał się Lubos (Lubosz) Tomicek (Tomiczek)… Cóż to były za piękne lata, brałam do plecaka książkę Milana Kundery czy Jana Skvorecky’ego, kromkę chleba i wędrowałam po Pradze" - wspomina pani, której dusza tonie w sentymentalnym klimacie…

Finał Interkontynentalny z udziałem między innymi Tomasa Topinki. Wśród wypowiadających się można zobaczyć obecnego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka:

Bramy stadionu pogrążone w głębokim śnie. Jana Ondrasikova robi porządki w biurze, a w klubowym warsztacie Olympu Praha uwija się Tomas Topinka. Nie ma mowy o tym, aby zatopić się w "Święto przebiśniegu" czy przeczytać dzisiejsze wydanie "Dnes"… Czeska żużlowa młodzież liczy na to, że rozwinie skrzydła pod bacznym okiem Tomasa Topinki. Tomas… Otarł się o medal mistrzostw świata juniorów. Najtrudniej występuje się przed własną publicznością… W 1993 roku Topinka zajął ósme miejsce w finale IMŚJ w Pardubicach, a lepsi od niego okazali się tacy zacni dżokeje jak Joe Screen, Mikael Karlsson, Rune Holta, Piotr Baron, Piotr Protasiewicz, Josh Larsen i Tomasz Bajerski… Ambitny Tomas nie załamał się niepowodzeniem na ojczystej ziemi i w 1994 roku walczył jak lew w norweskim Elgane. Miał 12 punktów po pięciu wyścigach, tyleż samo co Crumpie… W barażu lepszy był Jason i brąz IMŚJ przypadł w udziale Australijczykowi. Trzecie podejście Topinki przypominało szturmowanie Cerro Torre w nieprzyjaznej, słynącej z porywistych wiatrów Patagonii… Tampere, Finlandia, 1995 rok, pasjonująca walka z Ryanem Sullivanem, Kai Laukkanenem i Benem Howe’m. Cały kwartet miał 12 oczek po 5 seriach startów. W wyścigu o brązowy medal Topinka przegrał tylko z Ryanem, ale ta porażka oznaczała, że Tomas musiał zadowolić się czwartym miejscem… Crump cieszył się ze złota, srebro wywalczył Daniel Andersson, a Tomas smutny wracał do Czech…

Topinka pamięta jak Tomasz Gollob wyciągał go za uszy w półfinale światowym w 1994 roku rozegranym na praskiej Markecie. Słoneczny lipiec, Praha. Tomek Gollob czarował wówczas świetną jazdą, zdobył 14 punktów, chciał mieć jak najłatwiejszych rywali w finale IMŚ w Vojens, więc wspierał Topinkę, ale Czech nie potrafił wykorzystać taktycznych majstersztyków Polaka. Pamiętny wyścig, który śnił się po nocach Topince. Koszmary Topinki były równe tym jakie przeżywała legendarna Libusza, której we śnie objawiła się scena założenia miasta Praha… Ta sama Libusza, mądra i zacna księżniczka, zrzucała swoich kochanków do Wełtawy…

O ósme, ostatnie premiowane awansem miejsce walkę stoczyli: Greg Hancock, Billy Hamill i Tomas Topinka. Wszyscy zgromadzili po 8 oczek i stanęli do arcyważnego wyścigu. Słońce zaświeciło dla Grega… "Herbie" wjechał do finału, Billy został rezerwowym, a Tomas zwiesił głowę. Dziesiąte miejsce, rozczarowanie, smutek…

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×