Agnieszka Radwańska, buntowniczka wciąż na fali
Za nami jeden bardzo dobry turniej Radwańskiej po wielu miesiącach, ale trzeba uważać z daleko idącymi prognozami. Oczywiście malkontenci zwracają uwagę, że przecież Polka w Kanadzie nie pokonała żadnej tenisistki z Top 10, a wygrać z kulawą Azarenką to żadna sztuka (a jednak Alize Cornet nie potrafiła, choć Białorusinka też wtedy cierpiała na korcie). Ale po co sobie zawracać głowę takimi ludźmi, którzy wszędzie szukają dziury w całym? Podejrzewam, że nawet po ewentualnym zdobyciu wielkoszlemowego tytułu jakąś szczelinę by dostrzegli. Wracając do Montrealu, nikt nie kazał Serenie Williams i Petrze Kvitovej odpadać wcześniej. Zwycięzców się nie sądzi, 14. tytuł został zdobyty, a przecież nie jest to jakiś International, tylko WTA Premier 5, rangą ustępujący tylko turniejom Premier Mandatory i Wielkim Szlemom.
Po lekkim zachwianiu, do jakiego ma prawo każda tenisistka będąca od tylu lat w ścisłej czołówce, coś się jednak ruszyło i Polka znów pokazała lwi pazur. To jasny sygnał, że nie ma zamiaru dać się zepchnąć z tej tenisowej karuzeli, a historia przecież pokazuje, że wypadło z niej bardzo szybko wiele zawodniczek, którym wróżono świetlaną przyszłość. Radwańska znana była z tego, że po dobrym otwarciu turnieju, przychodził na pewnym etapie mecz z dołkiem, z którego nie potrafiła się wydostać. W Montrealu rozpoczęła od słabego spotkania, ale lepszego efektu końcowego być nie mogło. Apeluję jednak o to, by nie pompować nadmiernie balona, bo huk oraz fetor w postaci niespełnionych oczekiwań zakompleksionych ludzi, zmieniających poglądy w zależności od tego jak wiatr zawieje, może być olbrzymi. Cieszmy się z tego, co jest i czekajmy cierpliwie na kolejne turnieje, najpierw na Cincinnati, a potem już US Open. Nie wydawajmy zbyt pochopnych sądów po kilku porażkach. Pomiędzy Rolandem Garrosem a Wimbledonem działo się nieciekawie, ale przecież do dramatu było jeszcze bardzo daleko.
Nasza buntująca się przeciwko siłowym schematom tenisistka ciągle trzyma się na fali, nie daje się zatopić, więc nie narzekajmy. A czy z tej poetycko-malarskiej mąki da się ulepić wielkoszlemowy tytuł? Trzeba zapytać jakiejś wróżki, choć takich przewidujących przyszłość (negatywną oczywiście) mamy w Internecie całą masę. Całe szczęście ich prognozy prawie nigdy nie mają pokrycia w rzeczywistości. Nie wiem, czy wielkoszlemowy skalp padnie łupem Radwańskiej, ale za to mam pewność, że póki będzie się utrzymywała na tym poziomie, szaleństwem byłoby odbieranie jej jakichkolwiek szans. Może przyjdzie taki moment, gdy w pełni wykorzysta tę jedną jedyną okazję. Może będzie to właśnie nadchodzący wielkimi krokami US Open. A jeśli nie, pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość i ani nie pompować balona po sukcesie, ani nie zgrzytać zębami po dwóch czy trzech bolesnych porażkach. Bo tenis nie jest taki prosty, jakby niektórym mogło się wydawać.
Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)