Agnieszka Radwańska, buntowniczka wciąż na fali

Turniej w Montrealu pokazał nowe oblicze Agnieszki Radwańskiej. Polka po słabym otwarciu, z każdym kolejnym meczem prezentowała coraz wyższy poziom tenisowej sztuki.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek
Po słabym Wimbledonie nawet najbardziej zagorzali kibice Agnieszki Radwańskiej mogli zacząć lekko wątpić, czy w tym sezonie krakowianka jeszcze nas uraczy pozytywnym, wielowymiarowym tenisem. Po bardzo brzydkim meczu z Varvarą Lepchenko w Stanfordzie mogło się wydawać, że Polka ugrzęzła w czeluściach własnej niemocy i blaknącej filozofii. Radwańska coraz częściej nie wytrzymywała długich wymian i to było najbardziej niepokojące, a i kunszt techniczno-taktyczny ją zawodził. Jednak po raz kolejny otrzymaliśmy dowód, że w białym sporcie w jednym momencie może się wszystko odmienić. Po lekkiej utracie intensywności tenisowych barw, w każdej chwili mogą one rozbłysnąć z jeszcze większą potęgą. Nogi, które nie niosły, otrzymują turbodoładowanie. Ręce odzyskują czucie piłki. Jest to mechanizm naczyń powiązanych. Bo, gdy głowa zostaje odblokowana, wówczas wszystko pracuje w odpowiednim trybie. Tenis, jak żaden inny sport na świecie, zależny jest od warstwy mentalnej. Mecze często są bardzo długie i trudno zachować pełną koncentrację oraz spokój umysłu w każdym gemie i secie.
W tenisie czas mierzy się każdym pojedynczym turniejem. Dla niektórych jest to trudne do zrozumienia - Polka grała słabo i nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zła karta się odwróciła. Ale nie ma w tym żadnego przypadku. Czasem wystarczy jeden mecz, by po długim okresie tkwienia w otchłaniach zapomnienia, rozbić blokujący umysł mur i zacząć grać jak z nut. Przecież nieraz miały miejsce sytuacje, gdy zawodniczka po jednym wspaniałym sezonie, na taki sam poziom albo jeszcze wyższy wracała dopiero po trzech czy czterech latach, a nierzadko nie wzniosła się na niego już nigdy. Tenis jest taką nieustannie kręcącą się karuzelą i by z niej nie wypaść potrzebna jest cały czas intensywna praca, ale nie tylko nad sferą fizyczną, ale także, a może przede wszystkim, nad mentalną warstwą. Bo siła mięśni nie będzie robić najmniejszego wrażenia, jeśli moc głowy jest bardzo mocno ograniczona. A przecież krakowianka ani przez moment nie dała o sobie zapomnieć, to było tylko kilka słabszych turniejów.Tym bardziej trzeba docenić Agnieszkę Radwańską, która nie ma armat w rękach, ale za to ma niewiarygodnie celny umysł, z którego czerpie garściami i nogami. Dzięki temu tworzy na korcie poezję, nadając jej niepowtarzalną formę, oraz maluje niesamowite kształty mające jedyną w swoim rodzaju konstrukcję. I w taki oto trudny do realizacji sposób, oparty na buntowaniu się przeciwko sile mięśni, krakowianka trzyma się dzielnie w światowej czołówce od lat (od 2008 roku tylko raz wypadła z Top 10). Oczywiście nie tkwi w próżni i ma w rękach więcej mocy niż kilka lat temu, ale jej tenis zawsze będzie oparty przede wszystkim na sile intelektu i heroicznej defensywie. Fani tenisa fizycznego, nastawionego na kończenie jak największej ilości piłek, mogą kaprysić, że to nijakie, wręcz nudne. Jest jednak wielu kibiców, którzy stoją za Polką murem w jej upartym bronieniu własnej filozofii, jakże różnej od tego co obserwujemy w dzisiejszym tenisie, wyznającym prostą zasadę: "mocno albo jeszcze mocniej". Nawet jeśli czasem ta filozofia lekko przyblaknie. Radwańska przez lata przyzwyczaiła nas do tak niebywałej regularności, że zaledwie cztery słabe turnieje wystarczyły, by naród ogarnęła panika. Bolesna porażka z Jekateriną Makarową na jej ukochanej trawie w All England Club miała być potwierdzeniem narastającego kryzysu. Przyznaję, że sam lekko zaczynałem wątpić, choć ani przez moment nie brałem pod uwagę najczarniejszego scenariusza zakładającego, by Polka miała się nie zakwalifikować do Mistrzostw WTA w Singapurze. Teraz krakowianka wygrała turniej w Montrealu i wszelkie teorie o tym, że gaśnie w oczach i już za chwilę wypadnie z Top 10, legły w gruzach, a raczej ucichły do kolejnego "kryzysu". Było tak źle, a teraz nagle jest rewelacyjnie? Nic z tych rzeczy, nie możemy popadać ze skrajności w skrajność.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×