Michal Mašek: Kluczyk od pokoju cały czas miałem w kieszeni

Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź wygrywając półfinał z Developresem SkyRes Rzeszów udowodniły, co to znaczy wiara w końcowe zwycięstwo. - Musiałem ufać do ostatniego momentu. Gdybym nie wierzył, nie mógłbym być na ławce - mówił trener Michal Mašek.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
trener Michal Mašek podczas przerwy WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: trener Michal Mašek podczas przerwy
Łodzianki były już w sytuacji beznadziejnej. Przegrywały 1:2 i w czwartej partii niewiele im się układało. Tymczasem były w stanie odrobić dziewięć punktów straty (7:16), wrócić do gry i pokonać rywalki najpierw na przewagi, a następnie w tie-breaku. Czy trener Michal Mašek wierzył w powodzenie nawet mimo wyniku 15:21 w czwartym secie?

- Oczywiście - odpowiedział bez wahania słowacki szkoleniowiec ŁKS Commercecon Łódź. - Ja ufam do ostatniego gwizdka. Wiem, ile potrafią moje dziewczyny. Bardzo często mieliśmy takie mecze, w których wyszarpaliśmy końcówki. Na treningach mamy dużo takich sytuacji, gdzie gramy na przewagi. Musiałem ufać do ostatniego momentu. Gdybym nie wierzył, nie mógłbym być na ławce i prowadzić zespołu - dodał.

Ełkaesianki to zespół złożony z doświadczonych siatkarek, które nie zawiodły w kluczowych fragmentach. Choćby na Katarzynie Sielickiej oraz Izabeli Kowalińskiej na skrzydłach można było polegać jak na Zawiszy.

- Najtrudniejszy mecz w sezonie, na sto procent. To są mecze, które są wyszarpane. My wygraliśmy wszystkie sety na przewagi. To świadczy o tym, że mentalnie w tej fazie byliśmy lepsi. Doskonale znam swój zespół i wiem, czego oczekiwać od dziewczyn. Kilka z nich ma naprawdę ogromne serce do walki. To jest najważniejsze, że nie załamujemy się nawet wtedy, gdy wysoko przegrywamy dwa sety - podkreślił trener biało-czerwono-białych.

ZOBACZ WIDEO Tylko jeden siatkarz nie przyjął powołania. Heynen: Kłos musi zadbać o swoje ciało

Ogromną rolę w trzecim półfinałowym meczu w Hali Podpromie odgrywały emocje i sztuka panowania lub oswajania się z nimi. Wynik pokazał, ze siatkarki Łódzkiego Klubu Sportowego zrobiły to lepiej.

- To nie chodzi o motywację. Przecież każda zawodniczka musi być zmotywowana na półfinał. Tu trzeba mieć otwartą głowę, zachować zimną krew i pokazać swoje doświadczenie, być konsekwentnym i cierpliwym w pracy oraz w założeniach. Jeśli się wygra, jest super. Jeśli nie, trzeba uznać, że przeciwnik był lepszy - tłumaczył Mašek.

Po czwartkowym meczu w Łodzi szkoleniowiec ŁKS-u Commercecon przyznał się, że zabrał ze sobą kluczyk od pokoju w Rzeszowie, bo wierzył, że wróci jeszcze na Podkarpacie na decydujące spotkanie. Co się z nim stało? - Cały czas go trzymałem w kieszeni. Ale zmieniłem pokój, bo ten nie przyniósł nam wtedy szczęścia i przegraliśmy - ujawnił.

W finale siatkarki z Łodzi zmierzą się z Chemikiem Police. Pierwszy mecz na Pomorzu Zachodnim w czwartek o 20:30. Drugi w poniedziałek o 18:00 w Łodzi. Jeśli obie ekipy wygrają po jednym spotkaniu, decydujące starcie odbędzie się w Policach 3 maja.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy twoim zdaniem ŁKS Commercecon Łódź zasłużenie awansował do finału LSK?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×