Dominik Witczak: Nie ma łatwo w naszej lidze

Trzeciej porażki w tegorocznych rozgrywkach PlusLigi w piątek doznali siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Receptę na podopiecznych Krzysztofa Stelmacha znalazła ekipa Domexu Tytan AZS Częstochowa, która po pasjonującym pojedynku zwyciężyła 3:2 i tym samym zainkasowała bardzo cenne dwa punkty. Kędzierzynianie w przekroju całego pojedynku byli jedynie cieniem zespołu, który jeszcze niedawno odprawił z kwitkiem PGE Skrę Bełchatów.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka

Kędzierzynianie w ciągu ostatnich kilku dni dwukrotnie spotykali się z częstochowianami, najpierw w środę w pierwszym ćwierćfinale Pucharu Polski, a w piątek już na ligowym gruncie. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha w obu przypadkach musieli przełknąć gorycz porażki i tym samym spod Jasnej Góry wyjadą w mizernych nastrojach. - Nie udało się zrewanżować za środową porażkę. Oba mecze były podobne. Ten był chyba na nieco wyższym poziomie, ale przebieg był bardzo podobny. Próbowaliśmy, bo nie można powiedzieć, że szybko złożyliśmy broń, ale Częstochowa zagrała bardzo dobrze. Podjęła ryzyko i to im się opłaciło. Przede wszystkim bardzo dobrze przyjmowali i myślę, że ciężko było z nimi wygrać. My natomiast koncentrujemy się na następnych meczach i spróbujemy odbić się w rewanżowym pojedynku Pucharu Polski - mówił po spotkaniu jeden z wyróżniających się graczy w ekipie Krzysztofa Stelmacha, Dominik Witczak.

Bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że oba pojedynki stały na niezwykle wysokim poziomie i z pewnością wśród kibiców odżyły wspomnienia sprzed kilkunastu lat, kiedy to oba zespoły nadawały ton rozgrywkom ligowym i w finale rozstrzygały między sobą kwestię mistrzowskiego tytułu. Również i tym razem oba zespoły zafundowały przednie widowisko, a prawdziwym ukoronowaniem obu pojedynków był tie-break piątkowego spotkania. - Na pewno nie zabrakło emocji. Mecz mógł się podobać kibicom, którzy dostali sporą dawkę emocji, bo końcówki były naprawdę bardzo emocjonujące obfitujące w długie, ciekawe akcje i mocne uderzenia. Dlatego też kibice mogą być zadowoleni, szkoda, że ci z Częstochowy trochę bardziej - stwierdził Witczak.

Zwycięstwo podopiecznych Radosława Panasa po raz kolejny potwierdziło, że tegoroczne rozgrywki PlusLigi charakteryzuje niezwykle wyrównany poziom i nawet zespół z najwyższej ligowej półki może stracić punkty z teoretycznie słabszą drużyną. - Nie mamy na pewno słabej ligi. Nie ma sytuacji, jak parę lat temu, gdzie pierwsze cztery zespoły wygrywały z każdym i zdarzały się jedna góra dwie niespodzianki. To widać po wszystkich spotkaniach, nie tylko po naszych, że rywale z czołówki potrafią przegrywać i gubić punkty nawet w starciu z ostatnim zespołem. Nie ma łatwo w naszej lidze i o każdy punkt trzeba walczyć - dodaje były zawodnik PGE Skry Bełchatów.

Porażka pod Jasną Górą wcale nie zamazuje jednak obrazu znakomitej gry kędzierzynian, którzy w tym sezonie zadziwiają wszystkich kibiców i szybko urośli do miana jednego z pretendentów do zdetronizowania PGE Skry Bełchatów. Bardzo chłodno do takich dywagacji podchodzi jednak Witczak, który uważa, że nie warto wybiegać tak daleko w przyszłość. - Na razie o tym nie myliśmy. Póki, co mamy taki cel, aby pokonać Częstochowę i wejść do finałowego turnieju o Puchar Polski. Potem będziemy chcieli zakończyć rundę zasadniczą na, jak najlepiej miejscu i tylko to skupia naszą uwagę w tym momencie. Potem przyjdą mecze w play-offach i wtedy będziemy się zastanawiać, jak pokonać przeciwnika, by wejść do strefy medalowej, a póki, co przykładamy się do każdego kolejnego meczu - kończy rezerwowy atakujący kędzierzyńskiego zespołu.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×