Marcin Waliński: Winę bierzemy na siebie

Bardzo dotkliwej porażki zaznał Transfer Bydgoszcz w Bełchatowie, ale mimo to podopieczni Vitala Heynena utrzymali czwarte miejsce w tabeli.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Tylko momentami Transfer Bydgoszcz toczył wyrównaną walkę z PGE Skrą Bełchatów. W I rundzie fazy zasadniczej spotkanie było znacznie bardziej zacięte, ale za to kilka dni później podopiecznym Vitala Heynena, zupełnie nie wyszło starcie z Asseco Resovią Rzeszów.
- Ze Skrą wszystkie nasze słabości zostały wykorzystane i to było widać na boisku, kiedy nie mogliśmy skończyć ataku. Zagraliśmy słaby mecz, a rywal zagrał naprawdę na dobrym poziomie i to wystarczyło, żeby wygrać z nami 3:0 - przyznał po meczu ze smutkiem Marcin Waliński- Żeby wygrać ze Skrą, trzeba liczyć na ich słabsze dyspozycje w serwisie. Tym razem przegraliśmy też przez nasze błędy, bo wiedzieliśmy przecież jak zawodnicy serwują. Wydaje mi się, że w tym wszystkim jest dużo naszej winy, że nie mogliśmy przyjąć tych zagrywek. Owszem, piłka nas zaskakiwała, ale to była równowartość tego, że byliśmy nieprzygotowani - dodał przyjmujący.

Szkoleniowiec bydgoskiej drużyny próbował dokonywać zmian, ale zawodnicy, którzy pojawiali się na boisku, nie potrafili zmienić oblicza gry. Bełchatowianie nie mieli ani chwili przestoju w tym spotkaniu, choć ryzykowali w polu zagrywki, grali na bardzo wysokiej skuteczności w ataku.

- Było dużo rotacji, ale jeżeli nie mamy kończącego ataku, to trzeba coś zmieniać. Niestety nie udało się. Wszyscy mieli problem, oprócz Kuby Jarosza, który chyba jako jedyny kończył nasze ataki. Trochę nam też środek chodził, ale lewe skrzydło całkowicie odpadło. Winę bierzemy na siebie, bo jako lewoskrzydłowi powinniśmy wspomóc drużynę, ale niestety nam się to nie udało. Żaden z nas nie potrafił podnieść wartości ataku i to naprawdę boli, bo jest nas czterech, a żaden nie potrafił tego na swoich barkach unieść, a punkty do tabeli są nam bardzo potrzebne. Musimy się wziąć za siebie i wziąć odpowiedzialność, że jednak nie da rady wygrać jednym lub dwoma zawodnikami spotkania, ale trzeba grać całym zespołem, wszyscy muszą dołożyć cegiełkę - podsumował Waliński.
Bełchatowianie postawili rywalom trudne warunki Bełchatowianie postawili rywalom trudne warunki
Bydgoszczanie utrzymali się mimo porażki na czwartym miejscu, bo ekipy za ich plecami dość niespodziewanie przegrały z niżej notowanymi rywalami. - Tak naprawdę nie ma to znaczenia, z którego miejsca to zaczniemy. Wiadomo, że fajnie by było utrzymać się na tym czwartym miejscu, ale musimy udowodnić na boisku, że jesteśmy tej pozycji warci - zapewnił przyjmujący.

Choć w grudniu i styczniu odpadła już gra systemem środa-weekend (wśród drużyn, które nie występowały w europejskich pucharach), bydgoszczanie ostatnio walczyli w środku tygodnia w Pucharze Polski. - To nie jest żadna wymówka, ale mimo wszystko ma to znaczenie. Zmęczenie przychodzi, widać, że brak nam świeżości. Musimy ją gdzieś łapać, ale tak naprawdę nie mamy kiedy. Nie można się usprawiedliwiać, taki jest terminarz i trzeba grać - skwitował zawodnik.

W środę o godz. 18:00 przed własną publicznością Transfer zagra z Asseco Resovią Rzeszów. - Przede wszystkim musi poprawić się przyjęcie, bo to nam nie działało w meczu ze Skrą, no i atak. Fakt, że graliśmy przeciwko klasowym zawodnikom, ale takie sytuacje nie mogą się zdarzać, że lewe skrzydło w ogóle nie istnieje - zakończył Waliński.

Czy Transfer Bydgoszcz pokona Asseco Resovię Rzeszów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×