Krzysztof Ignaczak: Widać tu ogromną pracę Andrei Anastasiego
Asseco Resovia Rzeszów poniosła w Gdyni pierwszą porażkę w sezonie. Libero wicemistrzów kraju przyznał po meczu, że on i jego klubowi koledzy liczyli na więcej jadąc do Trójmiasta.
Anna Fijołek
Niedzielny hit 11. kolejki Plus Ligi przyciągnął na trybuny gdyńskiej hali komplet widzów, czyli aż 4 500 osób, którzy zaciekle kibicowali obu zespołom w tym emocjonującym spotkaniu. - Był to mój pierwszy występ w tym obiekcie i mogę powiedzieć, że jest on bardzo fajny, idealny do siatkówki i tego typu wydarzeń sportowych. Dobrze mi się tu grało. Nie była to żadna przeszkoda, że zagraliśmy akurat w tej hali, bo jest ona naprawę wspaniała. Do tego doping kibiców, którzy pokazali, na co ich stać. Wspaniale jest grać przy takiej atmosferze - skomplementował kibiców i Gdynia Arenę Krzysztof Ignaczak.
Gdyńska hala okazała się nie być szczęśliwą dla rzeszowian
Lotos Trefl Gdańsk staje się "czarnym koniem" rozgrywek ligowych. Gracze prowadzeni przez byłego szkoleniowca reprezentacji Polski, aktualnie są na trzecim miejscu w tabeli i nie zamierzają zwalniać tempa. Ich postawa w żadnym wypadku nie dziwi 36-letniego siatkarza. - Nie, nie jesteśmy zaskoczeni grą gdańszczan. Widać tu ogromną pracę Andrei Anastasiego. Dobre ruchy kadrowe, jakie zostały poczynione pod jego okiem przynoszą efekty. Zawodnicy tworzą kolektyw, wierzą w siebie i przekłada się to na ich grę. W tym roku pewnie będą pukać do pierwszej czwórki i zostaje tylko czekanie na to, jak zaprezentują się w kolejnej fazie - zakończył rozmówca.
Pierwsza porażka rzeszowian po bitwie! - relacja z meczu Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów