Artur Siódmiak: Kiedy życie skreśla, nie pytając o zgodę

Mieliśmy szacunek do siebie i pracy. Jak piliśmy, to piliśmy, jak umawialiśmy się, że nie pijemy, to nikt się nie wyłamywał - opowiada wicemistrz świata, były reprezentant Polski w piłce ręcznej, Artur Siódmiak.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Artur Siódmiak Newspix / Marcin Pirga/PPC / Na zdjęciu: Artur Siódmiak

Michał Kołodziejczyk, WP SportoweFakty: 27 stycznia minie dziesięć lat od jednej z najpiękniejszych historii polskiego sportu. 15 sekund, jedna Wenta i pana rzut przez całe boisko w meczu z Norwegią, dający awans do półfinału mistrzostw świata w Chorwacji - pamięta pan jeszcze?

Artur Siódmiak, były reprezentant Polski w piłce ręcznej: Dopiero sobie uświadomiłem, że to było tak dawno. Strasznie szybko zleciało, a teraz zaczyna się odgrzewanie kotletów. To oczywiście bardzo miłe wspomnienie. Wiem, że jestem pamiętany przez tamtego gola, ale czasami chciałbym się od niego odciąć. Może za kilka lat uda mi się jeszcze zrobić coś dobrego na tym świecie - tak żeby ludzie mówili, że Siódmiak nie tylko świetnie rzucił z Norwegią, ale może miał wpływ na rozwój piłki ręcznej i szkolenie. Nie chciałbym do końca życia siedzieć w jednej szufladzie.

Trochę nie wierzę, że chce się pan odciąć od tamtych chwil. To nie tak, że chcę się odciąć, bo tamten mecz miał wpływ na moje życie. Czasami dostawałem darmową kolejkę w barze, czasami pani z warzywniaka dała mi jabłuszko, a czasami nie płaciłem za obiad. Zyskałem rozpoznawalność w środowisku sportowym, jednak rzut w meczu z Norwegią nie miał żadnego przełożenia na marketing, na pieniądze. Myślę, że gdybym zdobył taką bramkę teraz, mógłbym to inaczej wykorzystać. Nie mam do nikogo pretensji - w Związku Piłki Ręcznej w Polsce marketing właściwie nie istniał, a i myśmy sami nie mieli o nim dużej wiedzy. ZOBACZ WIDEO Janusz Dobrowolski chce wrócić do pełnej sprawności. Trwa walka o każdy krok

Próbował pan odtworzyć w pamięci tamten mecz? Moment rzutu?

Pytano mnie o to, jak bardzo tamten dzień był wyjątkowy. A nie był. To było nasze kolejne spotkanie na mistrzostwach, niczego nie przeczuwałem, nie spodziewałem się takiej dramaturgii. Szykowaliśmy się na ostatnie starcie w drugiej rundzie, nie byliśmy w najlepszym położeniu. Serbię i Danię zmietliśmy z parkietu, ale żeby mieć wszystko we własnych rękach, liczyliśmy na dobry wynik w innym spotkaniu naszej grupy. Udało się, a wtedy wyszliśmy na rozgrzewkę i uświadomiliśmy sobie, że to "w naszych rękach" to wcale nie oznacza, że jest już "nasze". Wiedzieliśmy, że teraz musimy dać czadu.

Czytaj więcej: Mija 10 lat od pamiętnego meczu Polaków z Norwegią
No to daliście. W swoim stylu, z końcówką z horroru.

To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu, wcześniejsze były lepsze, na luzie. Nie pamiętam tego, że Bogdan Wenta mówił, że piętnaście sekund to dużo czasu, pamiętam za to, że Daniel Waszkiewicz przekazał nam informację, że Norwegowie wycofali bramkarza. To było istotne. W takich momentach do sportowca dociera tylko krótki komunikat, gra się resztkami sił. Myślę, że gdyby Daniel nie powiedział nam o bramkarzu, nie podjąłbym decyzji o rzucie, tylko szukał jakiegoś podania. Mój mózg nie wziąłby pod uwagę tak szalonego rozwiązania. A tak - kiedy przejąłem piłkę, nie widziałem już kolegów. Widziałem tylko bramkę przeciwników.

Podobno następnego dnia na treningu nie udało się panu powtórzyć tego rzutu?

Byliśmy w świetnych humorach. Przyjechaliśmy do hali, Bogdan ustawił piłkę i mówi: "rzucaj". Nie trafiłem, za drugim razem obiłem słupek. Dopiero za trzecim się udało. Ten luz, który mieliśmy, te dobre nastroje, zamieniły się w zupełną ciszę. Chyba wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele brakowało, żeby nas na turnieju nie było, że zwyczajnie mogłem nie trafić. Liczyliśmy na to, że Sławek Szmal obroni rzut przeciwnika i to on rzuci przez całe boisko, nie było innej wersji w naszych głowach. Rzut, który przeszedł do historii, to żaden wyczyn, technicznie nieskomplikowany, ale oddałem go w takich okolicznościach, że zostałem chwilowym bohaterem.

Pan w swojej karierze to raczej od goli nie był.

Miałem inne zadania. Ale jak myślisz o ważnych bramkach w historii polskiej piłki ręcznej, to myślisz właśnie o moim rzucie, golu Michała Szyby w meczu z Hiszpanią z 2015 roku i... No i trzeci to chyba dopiero będzie w przyszłości.

Pytanie kiedy. Bo tak jak dziesięć lat temu straszyliście, że po was może nic nie zostać, tak właśnie nic nie zostało, a Polski nie ma nawet na mistrzostwach świata.

Nie wywalczyliśmy awansu pierwszy raz od 2005 roku, w zeszłym roku przegraliśmy eliminacje z Portugalią. Taką porażkę ciężko mi wytłumaczyć, a już zupełnie nie potrafię tego, co stało się w spotkaniu z Izraelem. Zwyczajnie tego nie rozumiem. Pamiętam taki turniej, kilkanaście lat temu, jeszcze przed Wentą, w Holandii to chyba było. Czekaliśmy na Izraelczyków i kiedy wyszli na rozgrzewkę, trochę nie wierzyliśmy w to, co się dzieje. Ich bramkarz miał rękawice bramkarza z piłki nożnej. Kiedy zaczynał się mecz, sędzia kazał mu je zdjąć - tłumaczył, że w piłce ręcznej to jednak broni się bez rękawic. Zawodnik z Izraela nie dowierzał, był zszokowany, a myśmy się zastanawiali, czy pomylił boiska. W takim miejscu byli, a teraz z nami wygrali.

Nie pamiętam tego, że Bogdan Wenta mówił, że piętnaście sekund to dużo czasu, pamiętam za to, że Daniel Waszkiewicz przekazał nam informację, że Norwegowie wycofali bramkarza. To było istotne


Ma pan wrażenie, że spełnia się czarny scenariusz, przed którym ostrzegaliście?

Mówiłem to ja, mówił Karol Bielecki czy Sławek Szmal. Złoty okres został przespany. I to wcale nie dlatego, że na ręczną nie ma pieniędzy. Właśnie kasy jest całkiem dużo, tylko trzeba ją odpowiednio wydatkować. Skończmy z tymi bzdurami, że piłka nożna nam, albo siatkówce coś zabiera. Problemem jest brak odpowiedniego systemu szkolenia, nie ma jakości, kontroli. Brakuje klasycznej piramidy zadań - sprawdzania tego, co udało się wypracować w poprzednim miesiącu, i opracowania planu na kolejny. Na papierze wszystko się pięknie zgadza, pieniądze są, trenerzy są, tylko wyników nie ma, a nasze młodzieżówki to dramat.

Widzi pana jakąś nadzieję?

Teraz? Nie bardzo. Życzyłbym sobie, żeby piłka ręczna odrodziła się jak najszybciej, trzymam kciuki za moich kolegów, którzy zostali trenerami, oraz za Piotra Przybeckiego, bo to fajny facet i dobry trener. Co prawda ja bym ostrzej reagował w niektórych sytuacjach, ale wiemy, jakim spokojnym człowiekiem jest Piotrek i musimy wierzyć w jego metody. Według mnie obudzimy się najwcześniej w 2023 roku, bo potrzeba kilku lat, żeby odrobić przespany czas. Na tym etapie o obecnej kadrze ciężko cokolwiek powiedzieć.

Dlaczego?

Bo to zbyt trudne zadanie. Ta grupa dopiero się tworzy, a kontuzje sprawiają, że co chwila pojawia się ktoś nowy i jak na razie nie doczekaliśmy się odpowiedniego poziomu sportowego oraz  lidera. Nie ma kogoś takiego jak Szmal, albo Grzesiek Tkaczyk. Są fajne, waleczne chłopaki, ale czasami jak jeźdźcy bez głowy. To nawet nie jest ich wina, bo lidera kształtuje grupa, czasami jakiś przełomowy mecz. W tym zespole nic się jednak jeszcze nie wykreowało, ale wszystko przed nami - dajmy im spokojnie pracować.

Brakuje tylko charakteru czy jednak głównie umiejętności?

Raczej umiejętności, ale nie możemy żądać od chłopaków, którzy nie grają w czołowych klubach Europy i nigdy nie byli jeszcze na imprezie rangi mistrzostw świata czy Europy, że nagle zaczną walczyć o medale. Problemem jest brak dopływu zdolnej młodzieży - takiej silnej, gotowej na wyzwania od małego. Rozmawiałem ostatnio z prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jackiem Kasprzykiem - u nich jest odpowiednia kontrola nad szkoleniem, jest selekcja. U nas - ośrodki szkolenia powstały na bazie już istniejących klubów. Właściwie nie stworzono niczego nowego, nie powstało miejsce, do którego trafialiby najlepsi, wyselekcjonowani zawodnicy z regionów, gdzie indywidualizowany byłby trening, gdzie nadzorowani byliby trenerzy. W piłce ręcznej nie było odpowiedniej selekcji, ośrodki powstały na bazie istniejących zespołów, poszło dofinansowanie i tak już zostało.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×