Ogromny pech Stali Mielec. Epidemia rozłożyła liderów
Nawet w pełnym składzie Stali Mielec byłoby piekielnie trudno zagrozić Orlenowi Wiśle, ale bez liderów w ogóle nie udało nawiązać się wyrównanej walki. W Płocku nie mogło wystąpić aż pięciu graczy.
Odpowiedzialność za wynik wziął jeden z młodszych, Jakub Ćwięka, ale jego osiem goli były kroplą w morzu potrzeb. Właściwie tylko 20-latek zagrażał rzutem z dystansu. Na rywala klasy Orlenu Wisły Płock to zdecydowanie za mało. Nafciarze już przed przerwą wypracowali dziesięć bramek przewagi i nic nie mogło odebrać im zwycięstwa.
Wicemistrzowie Polski obnażyli braki Stali, szczególnie brylowali Renato Sulić i dogrywający mu piłki Nacho Moya. Hiszpan nie był wprawdzie nadzwyczajnie skuteczny, ale znakomicie spisywał się w roli asystenta.
Skończyło się tak jak skończyć się musiało - Wisła wygrała 38:22. - Wiadomo, że walczymy o inne cele. W ostatnich dniach rozłożyło nam się trzech zawodników. Musieliśmy łatać dziury młodszymi graczami, niektórzy zaprezentowali się nieźle. W następnym tygodniu nieobecni wrócą i wzmocnią nasze szeregi - komentował spotkanie trener Stali Tomasz Sondej.
- Wiedzieliśmy, że przeciwnik ma swoje problemy kadrowe, ale od pierwszych minut zagraliśmy tak, jakby przejechał do nas w najsilniejszym składzie - dodał obrotowy Wisły Igor Źabić.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: PGE VIVE Kielce z pewnym zwycięstwem. Górnik przestraszył się swojej szansy