Czy Warszawa pokocha piłkę ręczną?
Obecnej stołecznemu klubowi do lat chwały daleko. Dużych nazwisk w składzie szukać próżno. Ostatni sezon udało się przeżyć za dwieście tysięcy złotych. W porównaniu do czołówki pierwszej ligi to kwota skromna. Najlepsi mają ponad dwa razy więcej.
Hala, w której gra zespół, jest obiektem z innej epoki. - To staruszka. Oczywiście, chcielibyśmy grać nasze spotkanie w ładniejszej i większej hali, przy pełnych trybunach. Jeździmy po Polsce. Widzimy, gdzie rywalizują zespoły z Elbląga czy Legionowa. Może my też się kiedyś doczekamy. W Warszawie ze sportem zawsze było jednak pod górkę. To przykre, że tak duże miasto nie może dochować się zespołu na miarę ekstraklasy - mówi Porzeziński.
Dzień przed starciem Warszawianki z Realem swój ostatni mecz w sezonie grają Akademicy z Banacha. Zespół Uniwersytetu Warszawskiego przed rokiem opuścił szeregi pierwszej ligi i tej wiosny miał walczyć o powrót na zaplecze elity. Celu osiągnąć się nie udało, o niepowodzeniu przesądziły punkty stracone w konfrontacjach z zespołami dolnej części tabeli.
- Czujemy niedosyt. Mamy jednak fajny zespół, a na trybunach pojawia się coraz więcej ludzi. Jesienią na pewno znów podejmiemy walkę o awans - podkreśla trener, Robert Bliszczyk. Poprzedni rozgrywki Akademicy przeżyli za sto czterdzieści tysięcy złotych. Ostatnie podliczone jeszcze nie zostały, ale kwota na pewno była niższa. - Nie zaliczamy się do drugoligowych krezusów - przyznaje kierownik zespołu, Krzysztof Szczyciński.
Trzy lata temu AZS UW grał barażach o awans do PGNiG Superligi. Budżet klubu - wspieranego przez firmę Zepter - sięgał czterystu tysięcy złotych. W przypadku awansu miał być przynajmniej podwojony, a trener Witold Rzepka snuł marzenia o meczach z Vive Tauronem Kielce czy Orlen Wisłą Płock Arenie Ursynów. Plany legły w gruzach, gdy ze wspierania klubu zrezygnował tytularny sponsor.AZS UW i tak był wówczas oazą na pustyni. Latem 2011 roku zlikwidowana została męska sekcja Politechniki Warszawskiej. Inżynierowie mogli zagrać w barażach o awans do elity, ale wówczas dla klubu ważniejsze były Akademickie Mistrzostwa Polski. Później współpracę ze szczypiornistami zakończyli dwaj sponsorzy, a ludzki błąd w postaci proceduralnego niedopatrzenia sprawił, że sekcja nie dostała dofinansowania z ratusza.
Pasjonaci
Dziś piłkę ręczną w stolicy oglądać można jeszcze przy Marymonckiej. Tam swoje mecze rozgrywają panie z Akademii Wychowania Fizycznego. Historia bliźniacza. To drużyna pasjonatek, które sport łączą ze studiami i pracą. Po parkiecie biegają za darmo. Przy okazji spotkań domowych frekwencyjnych problemów nie ma, skład na mecze wyjazdowe jest już jednak uzależniony od tego, której z dziewczyn uda się dostać wolne w pracy.
Sznurki trzymają Daniel Lewandowski i Paweł Kapuściński. Trenerzy, kierownicy, organizatorzy. Wszystko spoczywa na ich barkach. Od przeprowadzenia zajęć, przez zorganizowanie meczu po ustawienie ławek rezerwowych i zakup wody mineralnej. Nic nie zmienia się od lat.Problemy finansowe sprawiły, że w 2011 roku padła sekcja mężczyzn. Dziś w studenckim składzie rywalizuje ona w drugiej lidze. W cieniu uznanych firm swoje małe szczęście buduje Varsovia. Klub kilka lat temu postawił na szkolenie młodzieży i dziś legitymuje się kilkoma medalami mistrzostw Polski w niższych kategoriach wiekowych. Wiosną ekipa z Gwiaździstej wygrała łódzką grupę drugiej ligi, w pokonanym polu pozostawiając inne żeńskie drużyny ze stolicy: AZS UW, MKS Ochotę i WKPR Wesołą. Do spotkań barażowych ze względów sportowych zespół jednak nie przystąpił.