Sobotnia rywalizacja była bardzo ważna dla obydwu ekip, gdyż Węgierki przystąpiły do drugiej fazy z dorobkiem dwóch punktów, zaś Rumunki miały na swoim koncie tylko jedno oczko.
Od początku konfrontacji węgierskie i rumuńskie szczypiornistki grały bardzo nieskutecznie lub dobrymi interwencjami popisywały się bramkarki Eva Kiss oraz Paula Claudia Ungreanu. Po dziesięciu minutach kibice w Debreczynie ujrzeli tylko cztery bramki, a Węgry prowadziły 3:1 po trafieniu Zity Szucsanszki, zaś w 15. minucie było tylko 4:3 dla gospodyń.
Dopiero po 1/3 pojedynku zaczęły przyspieszać podopieczne Andrasa Nemetha, które były w stanie odskoczyć rywalkom na trzy bramki (8:5 w 23. minucie). Reprezentantki Rumunii nie zamierzały zwieszać głów, zaczęły grać agresywnej w defensywie, dzięki czemu w 28. minucie doszły przeciwniczki jedną bramkę po udanej akcji w wykonaniu Gabrieli Perianu (9:8). Jednakże ostatnie słowo należało do kadry Węgier, która po I połowie wygrywała 10:8.
Bardzo zmotywowane z szatni wyszły Rumunki, które szybko chciały doprowadzić do remisu i w 37. minucie po zagraniu Cristiny Neagu wyrównały (13:13), a dwie minuty później odskoczyły oponentkom na 1 trafienie (13:14). Rumuńska ekipa starała się kontrolować boiskowe wydarzenia, zaś jej zdecydowaną liderką była Neagu, którą wspierała Georgiana Ciuciulete (18:16 dla Rumunii w 48. minucie).
Węgry, niesione dopingiem własnych fanów, obrały sobie za cel najpierw odrobić straty, natomiast później wyprowadzić ostateczny cios, żeby pozostać w grze o półfinał ME. Gospodynie zrealizowały pierwszą część swojego planu w 56. minucie, doprowadzając do remisu 19:19, by chwilę później odskoczyć Rumunii po udanym rzucie Bernadett Bognar-Bodi (20:19). Reprezentacja Rumunii już nie była w stanie sforsować obrony swojego rywala, a tym samym dwa punkty dla Węgierek stały się faktem.
Osiedle Czaszki
Zgłoś komentarz
