Trener ma inną wizję - rozmowa z Petarem Nenadiciem, rozgrywającym Orlen Wisły Płock

- Przez dwa ostatnie lata w Płocku byłem naprawdę szczęśliwy. Poznałem w Polsce wielu przyjaciół, zacząłem uczyć się języka. Wszystko kiedyś się jednak kończy - mówi Petar Nenadić.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut

Kamil Kołsut: To już przesądzone, że po zakończeniu sezonu opuścisz szeregi Orlen Wisły Płock?

Petar Nenadić: Tak i nie jestem z tego powodu zadowolony, bo Wisła to jedna z najlepszych drużyn w Europie. W klubie pracują świetni ludzie, atmosfera jest znakomita, a hala podczas najważniejszych meczów wypełnia się do ostatniego miejsca. Przez dwa ostatnie lata w Płocku byłem naprawdę szczęśliwy. Poznałem w Polsce wielu przyjaciół, zacząłem uczyć się języka. Wszystko kiedyś się jednak kończy.

To była decyzja twoja czy klubu?

- Taką decyzję podjął trener Manolo Cadenas. Zarówno klub, jak i prezes Robert Raczkowski chcieli mnie w zespole zatrzymać, szkoleniowiec uznał jednak, że nie ma dla mnie miejsca w jego wizji drużyny na kolejny sezon.
Miałeś okazję dłużej porozmawiać na ten temat z trenerem?

- Nie roztrząsałem tego. Wiem tylko, że szkoleniowiec nie widzi mnie w swojej wizji drużyny na kolejny sezon. I jak już powiedziałem, była to tylko i wyłącznie jego decyzja.

Co będzie dalej z Petarem Nenadiciem?

- Miałem pewne oferty, ale na razie się nad tym nie zastanawiam. W tym momencie najważniejsza jest rywalizacja z Vive. Po zakończeniu sezonu wrócę do domu, zrelaksuję się i zacznę myśleć o mojej przyszłości.

Latem w Płocku dojdzie do rewolucji.

- To prawda. Ten zespół był budowany długo oraz konsekwentnie i coś zaczęło się rodzić, teraz dojdzie jednak do zmian. Z tego, co wiem, drużynę opuści aż jedenastu zawodników, spośród których aż sześciu w ostatnim starciu z Vive grało przez cały mecz. Ja żałuję jedynie tego, że o konieczności odejścia z klubu dowiedzieliśmy się ledwie trzy tygodnie temu. Jeśli jednak w przyszłości ktoś zapyta mnie o Płock, będę mógł mówić o Wiśle w samych superlatywach. Czułem się tutaj jak w domu.

Obecna Wisła po sezonie przestanie istnieć. Trudno w takiej sytuacji o koncentrację i pełne skupienie na meczach finałowych?

- Ja nie mam z tym problemów, mogę jednak mówić tylko za siebie. Wisła, jako klub, dała mi naprawdę dużo. Spędziłem w Płocku wiele niesamowitych chwil. Uczucie, kiedy z wysokości trybun pięć tysięcy osób cię dopinguje i pcha do wygranej sprawia, że niemożliwym jest stracić koncentrację. Nawet, kiedy masz słabszy dzień, musisz dać z siebie wszystko. Kiedy przegrywaliśmy u siebie z THW Kiel czy KIF Kolding, walczyliśmy z całych sił. Dałem temu klubowi dużo i myślę, że mógłbym dać jeszcze więcej. Szkoda, że trener ma inną wizję.
 Petar Nenadić latem zmieni pracodawcę Petar Nenadić latem zmieni pracodawcę
Dwie kolejne odsłony finałowej rywalizacji odbędą się w Płocku. Jest szansa, że za tydzień pojedziecie na piąty mecz do Kielc?

- Zaczynając walkę z Vive liczyliśmy, że uda się nam wygrać przynajmniej jedno z dwóch pierwszych spotkań. W sobotę nie zagraliśmy jednak dobrze, straciliśmy zbyt dużo piłek i wszystko na parkiecie poszło w złym kierunku. Dopiero dzień później spisaliśmy się tak, jak powinniśmy. Vive ma jednak w swoim składzie aż czternastu równych zawodników, dzięki czemu trener może rotować zawodnikami. Nas było mniej, a tu przyszło walczyć w dogrywce. Daliśmy z siebie wszystko, ale nie zdołaliśmy zwyciężyć. Mecz niedzielny oraz nasze starcie w finale Pucharu Polski to były jednak dla kibiców, jak to mówimy w Serbii, prawdziwymi "Handball Holidays". Świetną męską walkę na naprawdę dobrym poziomie.

Tej wiosny w dwóch starciach z kielczanami stworzyliście znakomite widowiska. Prawdą pozostaje jednak też to, że nie zdołaliście pokonać Vive od dwunastu spotkań. Z tym zespołem na krajowym podwórku w ogóle da się wygrać?

- Oczywiście, to jest możliwe. Z Vive da się wygrać, choć będzie nam o to bardzo trudno. Jak już mówiłem, mają naprawdę szeroką kadrę, w której jest wielu reprezentantów krajów, zawodników z ogromnym doświadczeniem. Takie nazwiska jak Bielecki, Tkaczyk, Zorman czy Losert mówią same za siebie. W sobotę damy jednak z siebie wszystko.

Płock - Kielce to ostatnio kierunek dość popularny, jeśli chodzi o transfery. Może więc pójdziesz w ślady kilku kolegów i jesienią zakotwiczysz w ekipie Vive?

- Cóż... Nigdy nie wiesz, co przyniesie życie. W tym momencie myślę jednak tylko i wyłącznie o Wiśle. Uwielbiam to miasto i ten klub. One na zawsze będą "moje", spędziłem tu świetne chwile. Oczywiście, muszę jednak patrzeć także przed siebie i myśleć o tym, aby znaleźć dla siebie najlepsze rozwiązanie na kolejne lata. Kto wie, może jeszcze kiedyś wrócę do Polski, żeby zagrać przeciwko Wiśle czy Vive?

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Zostawiasz tu wiele wspaniałych wspomnień.

- Tak, dokładnie. Wisła w tym momencie pod względem sportowym nie jest może najlepszym klubem w Europie, ale jeśli chodzi o atmosferę w zespole... Czujemy się ze sobą naprawdę znakomicie i szkoda, że teraz rozjedziemy się w różne strony. Występy w Polsce to była wielka przygoda. Nie tylko mecze z Vive, ale także wizyty w Zabrzu, Mielcu czy Puławach, gdzie także gra się ciężko. Te zespoły rosną z roku na rok. To świetne dla Polski, która jest moim zdaniem jednym z największych krajów piłki ręcznej w Europie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×