Jestem futbolowym romantykiem - długa rozmowa z Henningiem Bergiem

 Redakcja
Redakcja
Wciąż szuka pan "dziesiątki", ostatnio coraz częściej gra na tej pozycji Guilherme.

- Dobry piłkarz, ma umiejętności, rozumie grę i ma pomysł na tę pozycję. Poza tym może grać na "dziesiątce", na prawym skrzydle ale też na lewej obronie, jak z Ajaksem, gdzie był fantastyczny.

Ale co z Masłowskim. Zapłaciliście za niego 700 tysięcy euro, na polskie warunki imponująca kwota. To on miał być "dziesiątką".

- Pan zapomina, że on rywalizuje z zawodnikami, których możemy sprzedać za 2 a może i 5 milionów euro.

O kim mówimy?

- O różnych piłkarzach. Wszyscy myślą, że zapłaciliśmy niewiarygodne pieniądze Zawiszy. Kupiliśmy Michała przed odejściem Radovicia. Gdyby nie to, mogłoby być bardzo, bardzo trudno po transferze Rado. Michał zagrał cały mecz z Ajaksem, jeden z naszych najlepszych po przerwie zimowej. On potrzebuje czasu na naukę. Kiedy grasz w Zawiszy, grasz inaczej, niż gdy grasz w Legii. Dlatego przechodząc do Legii potrzebujesz czasu na zmianę. W Zawiszy masz więcej okazji do kontry, więcej przestrzeni przed sobą, tutaj musisz więcej wracać, operujesz na mniejszych przestrzeniach. Dlatego on musi się nauczyć naszej gry pozycyjnej, zgrać się z kolegami. Myślę, że dobrze to idzie. Oczywiście niektórzy zawodnicy potrzebują więcej czasu. Polacy potrzebują więcej czasu, ale nie wiem dlaczego.
Bo rozumieją, że Legię w Polsce się kocha albo nienawidzi, rozumieją presję, która towarzyszy przyjściu do tego klubu.

- Może te oczekiwania to jest problem mediów. Taki "Jodła" gra z Niemcami, pokonujecie mistrzów świata a potem jest krytykowany za mecz Irlandią. Dlaczego?

Nie grał dobrze, to normalna reakcja. Zresztą z Niemcami też nie zachwycał.

- Naprawdę? To dowodzi mojej racji!

Nie rozumiem?

- Był częścią drużyny, która wygrała z Niemcami, mistrzami świata. Drużyna wygrywa 2:0 a pan mówi, że środkowy pomocnik, który zrobił dużo świetnej roboty w defensywie, nie był zbyt dobry. Proszę zrozumieć, wszystko z nim jest ok. Czasem gra dobrze, czasem świetnie. Nie można grać świetnie przez cały sezon.

W mediach pojawiały się przecieki z szatni, że Jodłowiec mówi wprost, iż jest zmęczony sezonem.

- Nie wydaje mi się. Nie wygląda na zmęczonego. Ma asysty, szanse bramkowe, ma siłę. Te przecieki są z kiepskich źródeł.

Może lepsze są te, według których zawodnicy zachwycają się pańskim talentem do tłumaczenia taktyki. Ma pan sporo roboty z piłkarzami pod tym względem?

- Kiedy przyszliśmy do klubu, Legia odnosiła sukcesy w Polsce, ale w Europie już nie. Naszym celem było, by w Polsce wciąż było dobrze, ale żeby poprawić grę w pucharach. Zmieniliśmy myślenie i wiele w sposobie gry zarówno z tyłu jak i z przodu. To oczywiści wymaga czasu. Początkowo musieliśmy zmieniać grę i wciąż wygrywać, więc w lutym, marcu i kwietniu zeszłego roku nie wyglądało to aż tak dobrze. Ale pod koniec sezonu znacznie się poprawiliśmy jeśli chodzi o dominowanie na boisku i już latem graliśmy naprawdę dobrze. Ale trzeba pamiętać, że piłka nożna to wzloty i upadki. Taktyka jest bardzo ważna dla zawodników, żeby mogli wydobyć z siebie najlepsze co mają w odpowiednim czasie. Taktyka dla taktyki nie interesuje mnie. Są pewne zasady i filozofia, w którą wierzę.

A konkretnie?

- W obronie... no nie, nie powinienem.

Ogólnie proszę.

- Chodzi o to jak ludzie mają ze sobą współpracować, co mają robić żeby czytać i rozumieć grę w ten sam sposób. Jak mają używać umiejętności po odzyskaniu piłki, jak uzyskać równowagę miedzy grą na posiadanie a bardziej bezpośrednią grą. Więcej zrozumienia między zawodnikami w odpowiednim momencie spowoduje szybszą grę. Jak pan widzi staram się jak mogę wyjaśnić to bez wchodzenia w szczegóły.

Niech będzie. Co do zasad: Piękna gra i próba zwycięstwa czy jednak zwycięstwo bez względu na styl?

- Jestem futbolowym romantykiem. Uwielbiam grę na jeden kontakt, dryblingi, pokaz umiejętności piękne gole. To jest to co kocham. Drużyny takie jak Barcelona Guardioli, Borussia Kloppa z tymi wspaniałymi kontrami, 4-3-3 Heynckesa w Bayernie, gdy wygrywali Ligę Mistrzów, Bundesligę i Puchar Niemiec. I oczywiście mój Manchester United z fantastycznymi piłkarzami, którzy dominowali w meczach, mieli moc, umiejętności, technikę. A z mojego dzieciństwa zawsze będę wspominał Brazylię z 1982 roku. Płakałem, gdy Rossi strzelił im hat-tricka i odpadli z mundialu. Zico, Socrates, Falcao - to była pomoc marzeń. Oglądałem ten mecz i nie wierzyłem w to co widzę. Gdyby Brazylia miała dobrego bramkarza, wygrałaby te mistrzostwa.

Może...

- Nie może, tylko na pewno. A wracając do pytania, zawsze trudno wybrać. Z jednej strony byliśmy fantastyczni, gdy pokonaliśmy Wisłę 5:0, a potem byliśmy może słabsi od Lecha, ale wygraliśmy 1:0. Z Lechem. I to też jest fantastyczne.

Wejść do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie to główny cel?

- Spróbujemy, to na pewno. Bardzo bym chciał, żebyśmy zagrali w Lidze Mistrzów, szczególnie po tym, co nas spotkało ostatnio. To było bardzo trudne dla zawodników. Oczywiście świetnie radzili sobie w Lidze Europy, ale gdybyśmy mogli wybierać, wolimy Ligę Mistrzów.

Wciąż w panu to siedzi. Trudno było wtedy zmotywować piłkarzy?

- Nie użyłbym słowa zmotywować. Musiałem ich podnieść, bo byli zdewastowani. Byli tak zdołowani, to było ich wielkie marzenie. Nie mogli tego wszystkiego pojąć. To był bardzo trudny czas.

Dla pana też.

- Tak, ale ja grałem w Lidze Mistrzów, w trzech różnych klubach, znam już ten smak.

Ale musi pan robić sobie nazwisko w zawodzie trenera.

- To nie jest aż tak ważne. Nie potrzebuję zbyt wiele. Ale gdy widziałem chłopców, ich ciężką pracę, a potem przegraną z powodów nie związanych ze sportem... to było bardzo trudne. Niektórzy z nich stracili swoją ostatnią szansę. Ale to jest futbol, musisz grać dalej. I zawodnicy się podnieśli, zagrali świetnie w Lidze Europy, więc skończyło się dobrze.

Oglądając niektóre drużyny, jak bułgarski Ludogorec, stać was było na przyzwoitą grę w Lidze Mistrzów?

- Tak, myślę, że na pewno. A teraz mamy mniej więcej podobny skład. Ale wiadomo jak jest w piłce. Jednego dnia grasz z Celtikiem i wszystko wygląda wspaniale, a chwilę wcześniej graliśmy z St. Patrick.

I spora część kibiców chciała, by prezes się z panem pożegnał.

- Och, normalne rzeczy, krytyka to część gry. Zwłaszcza jeśli jesteś w topowym klubie w kraju. Ale teraz jestem najdłużej pracującym trenerem w swoim klubie. I szkoda mi innych trenerów, którzy potracili stanowiska w tym czasie. Oczywiście czasem zmiana jest potrzebna, ale takie ciągłe zmiany to nie jest dobry pomysł na rozwój futbolu w Polsce.

Rozmawiał Marek Wawrzynowski, Wirtualna Polska

Bogusław Leśnodorski: Legia wyda latem sporo pieniędzy
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×