Milan, czyli błyskawiczna destrukcja
Inzaghi założył za ciężką zbroję. Szamocze się, podejmuje dziwne decyzje, młodzi piłkarze pod jego wodzą nie robią postępów. Obrońca Mattia De Sciglio przeżywa potężny regres formy, utalentowany Stephan El Shaarawy jest cieniem samego siebie. Początkiem sezonu "Superpippo" odsunął od drużyny obrońcę Philippa Mexesa, po czym po kilku miesiącach uczynił go podstawowym obrońcą i kapitanem zespołu. Pozbył się Fernando Torresa, pozostając z jednym napastnikiem Giampaolo Pazzinim. Zgodził się na wypożyczenie do Genoi M'Baye Nianga, który z marszu zaczął strzelać gole dla nowego klubu, a w Milanie albo nie grał w ogóle, albo wchodził na boisko w końcówkach meczów.
W Milanello panuje dziś swego rodzaju schizofrenia. Tęsknota za przeszłością i irracjonalna chęć nawiązania do niej bez logicznych podstaw. Prawda jest bolesna. Klub znalazł się na peryferiach europejskiej piłki, nie budzi już żadnego respektu w Serie A i staje się ligowym średniakiem. By to zmienić potrzebny jest zastrzyk gotówki na transfery. Tych nie będzie dopóki Silvio Berlusconi kontroluje większościowy pakiet akcji klubu. A na sprzedaż Milanu nie zgodzi się nigdy w życiu. - Są rzeczy święte. Nie wszystkim można handlować - tak powiedział w lutym, kiedy odrzucił ofertę opiewającą na sumę 970 mln euro.
Mateusz Święcicki
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)