Milan, czyli błyskawiczna destrukcja

 Redakcja
Redakcja
Super zawód "Superpippo" miał być symbolem. Klamrą łączącą wspaniałą historię i nową drogę obraną przez Silvio Berluconiego, a w rzeczywistości podyktowaną przez kryzys ekonomiczny i radykalne cięcia finansowe. - Interesuje nas model Atletico Madryt. W taki sposób chcemy budować zespół - mówił "Superpippo" na pierwszej konferencji prasowej w roli trenera Milanu. - Będę wybaczał piłkarzom błędy na boisku. Ale nie zaakceptuję braku profesjonalizmu, zaangażowania, niesportowego stylu życia czy złego odżywiania. Sam Inzaghi, jak pisze Pirlo w swojej biografii, miał monotonne menu. Zawsze ten sam makaron, z odrobiną parmezanu, sosu i oliwy. Za to był nie do zniesienia w szatni. Przed każdym meczem szedł do toalety, w której spędzał kilkadziesiąt minut i defekował. Koledzy z zespołu nie mogli znieść smrodu, ale wybaczali to swojemu snajperowi. - Zamknijcie się, potrzebujecie moich bramek - tak się tłumaczył.
Dlaczego Włoch został trenerem Milanu? Jest pupilem Berlusconiego. Prowadził młodzieżową drużynę Primavery i był przygotowywany do objęcia sterów w pierwszym zespole. Prezydent marzył o swoim Pepie Guardioli. Trenerze, który najpiękniejsze lata kariery piłkarskiej spędził w klubie, który jest z krwi i kości Milanistą i wskoczy za swoim szefem w ogień. Dlatego w sztubacki sposób zwolnił Clarence'a Seedorfa, informując go o tym e-mailem, i zatrudnił "Superpippo". Dziś włoskie media spekulują, że Inzaghi wróci do prowadzenia Primavery, a jego miejsce zajmie Luciano Spalletti, trener charakterny, ze znakomitą marką w Serie A, albo Juergen Klopp, człowiek, który bez wielkiego budżetu na transfery potrafi zbudować fantastyczną drużynę.

Inzaghi założył za ciężką zbroję. Szamocze się, podejmuje dziwne decyzje, młodzi piłkarze pod jego wodzą nie robią postępów. Obrońca Mattia De Sciglio przeżywa potężny regres formy, utalentowany Stephan El Shaarawy jest cieniem samego siebie. Początkiem sezonu "Superpippo" odsunął od drużyny obrońcę Philippa Mexesa, po czym po kilku miesiącach uczynił go podstawowym obrońcą i kapitanem zespołu. Pozbył się Fernando Torresa, pozostając z jednym napastnikiem Giampaolo Pazzinim. Zgodził się na wypożyczenie do Genoi M'Baye Nianga, który z marszu zaczął strzelać gole dla nowego klubu, a w Milanie albo nie grał w ogóle, albo wchodził na boisko w końcówkach meczów.

W Milanello panuje dziś swego rodzaju schizofrenia. Tęsknota za przeszłością i irracjonalna chęć nawiązania do niej bez logicznych podstaw. Prawda jest bolesna. Klub znalazł się na peryferiach europejskiej piłki, nie budzi już żadnego respektu w Serie A i staje się ligowym średniakiem. By to zmienić potrzebny jest zastrzyk gotówki na transfery. Tych nie będzie dopóki Silvio Berlusconi kontroluje większościowy pakiet akcji klubu. A na sprzedaż Milanu nie zgodzi się nigdy w życiu. - Są rzeczy święte. Nie wszystkim można handlować - tak powiedział w lutym, kiedy odrzucił ofertę opiewającą na sumę 970 mln euro.

Mateusz Święcicki

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×