Milan, czyli błyskawiczna destrukcja

By zrozumieć nędzę AC Milan wystarczy przyjrzeć się dwóm fotografiom. Na pierwszej z 2010 roku do wykonania rzutu wolnego przygotowują się: Ibrahimović, Ronaldinho i Pirlo.

 Redakcja
Redakcja
Na drugiej sprzed dwóch tygodni przy piłce stoją: Andrea Poli, Giacomo Bonaventura i Sulley Muntari. W drugim sezonie z rzędu zespół z Mediolanu jest pośmiewiskiem całej Italii. Przypomina pacjenta podłączonego pod kroplówkę, który potrzebuje radykalnej zmiany leczenia, by wrócić do pełni sił.
Zwolnić Pana Pióro

Ostatnie dni stycznia. Milan przegrywa w kompromitującym stylu z Lazio w Serie A. Kibice mają dosyć. Ci fanatyczni z trybuny "Curva Sud" wydają oświadczenie. Piszą w nim: mamy trzecią najlepiej opłacaną kadrę w lidze, która jest 23 punkty w tabeli za liderem! Dyrektor generalny wyrzuca pieniądze w błoto. Ściąga Fernando Torresa i innych wypalonych piłkarzy, przedstawiając ich jako zbawców. Nie ma innego wyjścia. Musi odejść. Popełnił zbyt wiele błędów.

O kim mowa? Oczywiście o Adriano Gallianim, nazwanym ironicznie przez Andreę Pirlo w biografii "Gram więc myślę", Panem Pióro. Włoch ma na koncie kilka spektakularnych wpadek transferowych, ale pracuje w trudnych warunkach. Od kilku lat Silvio Berlusconi stosuje politykę radykalnego cięcia kosztów. Budżet na transfery zredukował do minimum. Na San Siro trafiają głównie piłkarze pozyskani za darmo, przeważnie niechciani w innych klubach, będący u schyłku kariery. Klinicznym przykładem tej strategii jest letnie wypożyczenie z Chelsea Fernando Torresa. Za jego transferem gorąco optował Filippo Inzaghi, po czym kilka miesięcy później pozbył się Hiszpana bez krzty żalu. W międzyczasie "El Nino" rozegrał dziesięć marnych meczów. Strzelił jednego gola. Jego miejsce zajął wypożyczony z Romy Mattia Destro. Utalentowany, ale nie robiący postępów napastnik. I choć Adriano Galliani wiąże z nim spore nadzieje, to nie jest to piłkarz pokroju Marco van Bastena, Andrija Szewczenki czy Zlatana Ibrahimovicia. Jeśli dziś mówisz Milan, myślisz tylko o wielkiej przeszłości. Teraźniejszość to nędza.
Philippo Inzaghi Philippo Inzaghi
- Jestem załamany tym co dzieje się z drużyną w 2015 roku. Nie mogę przez to spać - Galliani nie owija w bawełnę. Po serii rozczarowujących meczów spotkał się z trenerem Filippo Inzaghim, jego asystentem Mauro Tassottim i innymi ważnymi osobami w pionie sportowym. Mówił ostro: - Poprzedni sezon to katastrofa. W tym jesteśmy blisko dramatu. Nie możemy pozwolić, by to trwało choć chwilę dłużej. Wszyscy orientujący się w realiach klubowych wiedzą, że męskie rozmowy to jedyna i bezużyteczna metoda, jaką stosuje się ostatnio w Milanello. Przyloty helikopterem Silvio Berlusconiego na treningi, dyskusje z piłkarzami i ciągłe deklaracje, że będzie lepiej. W pierwszych dniach stycznia prezydent Milanu powiedział: - W 2015 roku będziemy najlepszym zespołem we Włoszech, musimy wywalczyć Puchar i zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Europy. Jak jest? Rossoneri odpali z Coppa Italia w pierwszym meczu z Lazio, w Serie A przegrywali z Atalantą Bergamo czy Sassuolo. Cele Berlusconiego brzmią jak utopia. Dziś w Milanie panoszy się przeciętność, a kibice nie mogący patrzeć na grę swoich piłkarzy odwracają głowę ku pięknej przeszłości. Tam widzą Paolo Maldiniego, Szewczenkę czy Inzaghiego.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×