Milan? Próbowałbym jeszcze raz - rozmowa z Bartoszem Salamonem, piłkarzem Pescary
Bartosz Salamon na zapleczu Serie A odbudowuje się po nieudanych rundach barwach AC Milan i Sampdorii. - Trener blokował moje odejście - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Miłosz Marek: Ma pan wrażenie, że świat zapomniał trochę o Bartoszu Salamonie?
Bartosz Salamon: - Nie zastanawiam się nad tym, ale to chyba naturalna kolej rzeczy. Kiedyś grałem w Milanie i reprezentacji Polski, a teraz występuje zaledwie w drugiej lidze włoskiej. Kiedy robi się krok w tył, wówczas o tobie zapominają i to chyba normalne.
Taka gra w ciszy i spokoju pomaga? - Moim celem jest gra na największych stadionach, przy włączonych reflektorach i z jak największym tłumem na trybunach. Na razie jednak chyba zasłużyłem na to, w jakim miejscu się znajduję. Muszę to zaakceptować i starać się grać jak najlepiej, by wrócić na wyższy poziom.- Pierwsze pół roku uważam za stracone. W Sampdorii w styczniu miałem szansę na odejście, ale zostałem zablokowany przez trenera, który później nie dał mi szansy gry. Zdecydowałem się na transfer do klubu, w którym mógłbym regularnie występować. Z tego okresu jestem zadowolony, bo z każdym meczem grałem coraz lepiej i skończyłem rok w bardzo wysokiej formie. Mam nadzieję, że ta passa zostanie podtrzymana w kolejnym półroczu i w lipcu będę już w pełni odbudowany.
Na boiskach Serie B pamiętają jeszcze Bartosza Salamona z Brescii, czy okres w Serie A zatarł po panu ślady?
- Myślę, że pamiętają, bo nawet trener czy dyrektor sportowy Pescary pamiętają mnie z tamtych czasów, kiedy dobrze mi szło. Minęło półtora roku, ale tak szybko się nie zapomina, bo dobre wrażenie pozostaje na długo.
Często wraca pan myślami do sezonów spędzonych w Milanie i Sampdorii? Analizuje, czemu przygoda nie potoczyła się inaczej?
- Zawsze podjąłbym taką decyzję jeszcze raz. Kiedy odchodziłem do Milanu byłem w bardzo dobrej formie. Nie żałuję, bo chyba każdy wybrałby tak dobry klub, który dodatkowo starał się o mnie, widać było zainteresowanie. Chciałem spróbować. Tak się stało i nie mam do siebie żalu. Zastanawianie się "co by było gdyby" nie przywróci już tego straconego czasu. W tamtym momencie była to najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć, a to, że mi nie wyszło to inna bajka. Nie lubię gdybania.
Wielu piłkarzy w takich momentach mówi w takich przypadkach, że nie żałują swojej decyzji, bo stali się lepszymi piłkarzami. Pan podziela to zdanie?
- Nie grając odczułem, że stoję w miejscu. Widzę to teraz, kiedy wróciłem do regularnych występów, które według mnie są najważniejsze.
Trzy rundy. Szmat czasu, szczególnie dla młodego zawodnika.
- Bardzo dużo straconego czasu. Teraz muszę pracować w taki sposób, by już więcej coś takiego się nie przytrafiło.