Milan? Próbowałbym jeszcze raz - rozmowa z Bartoszem Salamonem, piłkarzem Pescary

Miłosz Marek
Miłosz Marek

Serie B była naturalnym wyborem po nieudanym okresie w najwyższej klasie rozgrywkowej? To w jakim klubie zagra pan było bardziej uzależnione od woli pańskiego poprzedniego pracodawcy czy razem z agentem mieliście wolną rękę w poszukiwaniu nowej drużyny?

- Mogłem wybierać klub, a zdecydowałem się na Pescarę, bo miałem w niej największe szanse na występy, a to było najważniejsze. Nie za bardzo liga, nie kraj, a regularna gra.

Były zapytania z innych klubów niż Pescara?

- Tak, były z wyższych lig, ale to byłoby ryzykowne posunięcie po trzech rundach spędzonych na ławce. Nie chciałem powtórzyć scenariusza z Sampdorii.

Jest pan chyba piłkarzem, który lubi stabilność. Gdy pozostawi się panu wolny plac, to potrafi się odwdzięczyć. Tak było w Brescii i podobnie jest również w Pescarze.

-
Grając przez 90 minut w każdym tygodniu ta forma musi rosnąć. Dodatkowo bardzo analizuję swoje występy. Jeśli w jednym spotkaniu zrobię błąd, to w kolejnym już go nie popełniam. W tym sezonie wszystko idzie prawie po mojej myśli.

Statystyki pokazują, że jest pan pewniakiem, ale czy również się pan tak czuje? Trener kreślenie formacji obronnej zaczyna na tablicy od nazwiska Salamon?

- Mogłoby się tak wydawać, ale konkurencja w klubie jest spora. Mamy 6 środkowych obrońców, a tylko jeden to Włoch z doświadczeniem w Serie A. Reszta to obcokrajowcy i reprezentanci młodzieżowi swoich krajów - Chorwacji, Serbii. Jest też Gordan Bunoza, który przyszedł z Wisły. Nie ma pewniaków, jednak jeśli będę w takiej formie jak w ostatnich dwóch miesiącach, to trudno będzie mnie odstawić od składu, ale nie można być niczego zbyt pewnym.

Po pierwszej rundzie zajmujecie 11. miejsce. Macie tyle samo zwycięstw, remisów i porażek. Jak to ma się do waszych przedsezonowych zamiarów?


-
Oficjalnie żadnych wielkich planów nie było, bo zespół przeszedł rewolucję, z pozycją trenera włącznie. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby się zgrać. Liczymy na jak najwyższe miejsce i awans do baraży o Serie A. W ostatnich dziewięciu kolejkach zmieniliśmy system gry i przegraliśmy tylko jeden mecz. Jesteśmy na właściwej drodze, bo strzelamy dużo, a tracimy mało. W takiej dyspozycji mamy szanse powalczyć o baraże. Stać nas na to, ale wiemy, że w tej lidze każdy może wygrać z każdym.

W szatni krążą głosy o szybkim powrocie do elity?

- Każdy sobie o tym marzy, ale w piłce to wiele dobrego nie przynosi. Mamy dobrego szkoleniowca, który potrafi pomóc nam skupić się na najbliższym meczu i treningu. Tylko do daje wymierny efekt.

Mówi pan, że nie lubi gdybać, więc chyba jeszcze nie myślał pan o tym, co stanie się za pół roku, kiedy wróci pan do Sampdorii?

- To za daleko. Nie wiem, co będę robił za pół roku. To znaczy wiem… (śmiech) Chcę grać w piłkę na dobrym poziomie i bez kontuzji.

Robił pan postanowienia na 2015 rok?

- Piłkarskich postanowień nie robiłem, bo uważam, że prowadzę się w dobry sposób. Dbam o siebie i staram się trenować więcej niż inni.

A konkretne plany, gdzie chce pan być za rok o tej samej porze?

- Moje marzenie to gra w najwyższej klasie rozgrywkowej jednej z silnej lig europejskich, ale do tego daleka droga. Skupiam się na Pescarze.




Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×