Włodzimierz Tylak pod ścianą? "Odcinam się od insynuacji"

W piątek piłkarze Widzewa zmierzą się na własnym stadionie z GKS Tychy. Zespół trenera Włodzimierza Tylaka potrzebuje punktów, bo nie wygrał jeszcze w obecnym sezonie żadnego meczu.

Bartosz Koczorowicz
Bartosz Koczorowicz

Po trzech pierwszych kolejkach bieżącego sezonu widzewiacy zajmują przedostatnie miejsce w tabeli z zaledwie jednym zdobytym punktem. Łodzianie przegrali dwa wyjazdowe spotkania (z GKS Katowice 1:2 i z Sandecją Nowy Sącz 0:2) oraz zremisowali na własnym boisku z Dolcanem Ząbki 1:1. Po ostatnim meczu, który miał miejsce na stadionie im. Ojca Władysława Augustynka, szkoleniowiec Widzewa znalazł się na karuzeli spekulacji na temat jego potencjalnej dymisji. Łódzcy kibice wyrazili już nawet pierwsze oznaki frustracji. Na ścianach stadionu przy al. Piłsudskiego nieznani wandale wypisali serię wulgaryzmów i obraźliwych słów na temat Włodzimierza Tylaka, jego podopiecznych, działaczy oraz prezesa klubu, Sylwestra Cacka.

Trener czerwono-biało-czerwonych stara się jednak bagatelizować narastającą presję ze strony widzewskich fanów. - Staram się odcinać od insynuacji związanych z moją przyszłością w Widzewie. Podchodzę do meczu z GKS, jak do każdego innego, czyli bardzo poważnie. Jesteśmy przygotowani wraz z drużyną do spotkania i wierzę, że zespół przełamie się, zdobywając komplet punktów. Wówczas temat zniknie - powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej.

Łódzki szkoleniowiec ustosunkował się również do przegranego meczu z Sandecją. Widzew przegrał wówczas zasłużenie popełniając wiele rażących błędów w linii defensywy. Zdaniem trenera Tylaka, eliminacja powtarzających się boiskowych wpadek jest jednak kwestią czasu. - Myślę, że te błędy, które popełniamy od samego początku mojej pracy z zespołem i jeszcze się powtarzają, stopniowo eliminujemy. Niestety w Nowym Sączu zdarzyły się one i wpłynęły na wynik spotkania. Jestem przekonany, że w najbliższym meczu, jeżeli nie całkowicie, to przynajmniej unikniemy takich błędów, które prowadzą do utraty bramek - bronił siebie i zespołu trener Widzewa.

Piątkowym przeciwnikiem łodzian będą zawodnicy GKS Tychy, prowadzeni przez Przemysława Cecherza. Obecny trener gości otwarcie wyrażał chęć pracowania przy Piłsudskiego, jednak przegrał rywalizację o stanowisko szkoleniowca właśnie z Tylakiem. Tym razem walka przeniesie się na grunt boiskowy. Opiekun widzewskich podopiecznych chwalił na czwartkowej konferencji swojego nadchodzącego oponenta. - Jest to trochę młodszy ode mnie kolega, który osiągnął dobre wyniki z zespołami pierwszoligowymi i doceniam to. Nie traktuję tego meczu jednak w kategorii trenerskiej rywalizacji. Dla mnie jest to spotkanie dwóch zespołów, które chcą wygrać. Chciałem podkreślić, że gramy na swoim boisku i mimo wszystko mamy nadzieję, że spotkamy się z przychylną atmosferą i dopingiem kibiców, który wprowadzi w nasze szeregi dodatkową moc, żeby to zwycięstwo osiągnąć - stwierdził.

Tyszanie, podobnie jak Widzew, źle zaczęli obecny sezon, notując w pierwszych trzech kolejkach zaledwie dwa punkty. Piłkarze trenera Cecherza mają więc na piątkowe starcie takie same cele, co gospodarze spotkania. Ambicją trójkolorowych, jak i łodzian, jest odnieść pierwsze w sezonie zwycięstwo i dążyć do awansu w górę tabeli I ligi. - Wiadomo, że GKS za dobrze nie wystartował, a tam również są ambicje, żeby osiągnąć dobry rezultat. Wiele klubów ma ogromne aspiracje, ale nie idą one w parze z wynikami. Ostatnia kolejka pokazała, że każdy z każdym może w tej lidze wygrać - zakończył trener Tylak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×