Robert Pich ze Śląska Wrocław błysnął formą

W meczu z Ruchem Chorzów z bardzo dobrej strony pokazał się Robert Pich, który do tej pory rozczarowywał. - Stać go na jeszcze lepszą grę - mówi o Słowaku Tadeusz Pawłowski.

Artur Długosz
Artur Długosz
Robert Pich zanim trafił do Śląska Wrocław, przez wcześniejsze cztery sezony był podstawowym zawodnikiem czołowego klubu słowackiej ekstraklasy MSK Żylina, z którym wywalczył mistrzostwo i wicemistrzostwo kraju oraz Puchar Słowacji. Przed przyjściem do WKS-u w trwającym na Słowacji sezonie ligowym w 18 ligowych meczach strzelił siedem bramek i zanotował trzy asysty, a w sześciu spotkaniach kwalifikacyjnych do Ligi Europejskiej zaliczył po trzy gole i asysty. W jeszcze wcześniejszym sezonie zanotował w ekstraklasie słowackiej w 33 meczach aż 10 goli i 5 asyst. Dwukrotnie zagrał też z MSK Żylina w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Łącznie w 139 występach w słowackiej Corgon lidze zdobył 38 bramek i zaliczył 14 asyst. Jego statystyki robią więc wrażenie.
Słowak w Śląsku w poprzednim sezonie jednak zawodził. Początek nowych rozgrywek miał jednak znakomity, bowiem strzelił bramkę i popisał się co prawda przypadkową, ale jednak, asystą. - Stać go na jeszcze lepszą grę. Oczekujemy od Roberta bramek, bo po to go ściągnęliśmy. To dobry chłopak z dobrego zespołu. Uważam, że spotkanie z Ruchem to taka namiastka tego, co potrafi, bo uważam, że stać go na jeszcze więcej. Musi nabrać jeszcze pewności siebie, musi automatyzować pewne zachowania, jak schodzenie do środka, po którym strzelił bramkę. To musi występować częściej. Strzelał w sparingach, a także w wewnętrznej gierce zdobył trzy gole. To nie jest przypadek. Oby tak dalej - komentuje opiekun WKS-u, Tadeusz Pawłowski. Pod nieobecność Marco Paixao zdobywanie goli w drużynie Śląska ma rozkładać się na kilku zawodników. Rolę "fałszywych napastników" w WKS-ie pełnią Sebastian Mila i Flavio Paixao. - W ogóle to była ciężka potyczka dla Flavio i Sebastiana Mili. Po ogłoszeniu składów dziennikarze pytali, jak my gramy, jak ustawiliśmy zespół. W sumie było tak, że przy naszej piłce Sebastian miał schodzić do tyłu i brać udział w rozegraniu, a Flavio być na szpicy. Po stracie piłki odwrotnie. Nie było to łatwe, ale to zharmonizowali z czego się bardzo cieszę. Mila dobrze się ustawiał, strzelił gola, a Flavio mało zabrakło. Obaj wykonali morderczą pracę. Jestem zadowolony, bo Flavio nie błyszczał, ale to pracowity facet. Dużo brał ciężaru gry na siebie - podsumował trener zielono-biało-czerwonych.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×