Miałem "karierę", a nie "przygodę z piłką" - rozmowa z Łukaszem Skrzyńskim, kapitanem Zawiszy Bydgoszcz
W czasie kariery miałeś kontakt ze wszystkimi najbardziej barwnymi prezesami polskich klubów: Cupiałem, Filipiakiem, Wojciechowskim i Osuchem. Jak ich zapamiętałeś?
- Z panem Cupiałem nigdy nie zamieniłem słowa, chociaż gdy przejął w 1997 roku Wisłę, zaprosił nas do swojego zakładu w Myślenicach i pamiętam to jak dziś: przemawiali trener Wojciech Łazarek, Tomek Kulawik jako kapitan oraz prezes Ziętek prezes Urban - to oni pokazywali nam swój biznes.
- Wszyscy są barwni i oddani futbolowi na swój sposób. Każdy z nich już zapowiadał wyjście z piłki, ale coś ich ciągle trzyma przy tym sporcie. Pan Wojciechowski faktycznie odszedł, ale dochodzą do mnie słuchy, że w najbliższym czasie znów o nim usłyszymy. Słyszę, że ciągnie go z powrotem do tej adrenaliny. On w krótkim czasie wpompował duże pieniądze w Polonię, ale Warszawa nie jest łatwym miastem do prowadzenia biznesu piłkarskiego. Wiele osiągnął jako człowiek biznesu, ale jego ambicja na niwie sportowej rywalizacji nie jest zaspokojona i myślę, że wróci.
- Prezes Filipiak miał dwa takie momenty, w których Cracovia mogła walczyć o medal mistrzostw Polski. Pierwszy w sezonie 2005/2006, w połowie którego odszedł trener Stawowy i drugi po zajęciu 4. miejsca z trenerem Majewskim w sezonie 2006/2007. Mądre transfery spowodowałyby to, że Cracovia byłaby w innym miejscu i postrzegałoby się ją jako zespół walczący o Europę, a nie o utrzymanie.
- Cieszy mnie jednak to, że i w Cracovii, i Wiśle rozwijana jest baza treningowa. Piłkarze mają tu duże możliwości do rozwoju. Wydaje mi się, że ani prezes Filipiak, ani prezes Cupiał prędko się nie wycofają. Dobrze, że nie szastają teraz pieniędzmi na lewo i prawo.
- Prezes Osuch z tego grona miał najlepszą sytuację przed wejściem do piłki, bo miał rozeznanie z drugiej strony - przez lata był menedżerem. Ma największe doświadczenie z funkcjonowania w piłce. Ma obiektywne spojrzenie na futbol, a wiadomo, że jak ktoś daje duże pieniądze, to przy niepowodzeniu podejmuje emocjonalne decyzje. Prezes Osuch w ciągu trzech lat stworzył w Bydgoszczy drużynę praktycznie od nowa, wprowadził Zawiszę do ekstraklasy i zdobył Puchar Polski. Dziś wszyscy się obawiają przyjazdu do Bydgoszczy - przecież mieliśmy patent na Legię, Lecha i Wisłę.
- Ja powoli będę się uczył piłki z tej drugiej strony. Dokąd zajdę? To czas pokaże.
Jak udało ci się przejść prawie całą karierę bez pomocy agenta?
- Tak się potoczyło (śmiech). Długo byłem mocno związany z trenerem Stawowym. Kiedy w 2008 roku skończył mi się kontrakt z Cracovią, z pomocą przyszedł mi właśnie pan Osuch. Wtedy po raz pierwszy byłem zmuszony do tego, żeby skorzystać z takiej pomocy menedżera i trafiłem do Polonii Warszawa. Myślę, że swoją postawą w Czarnych Koszulach nie zniszczyłem jego reputacji i kiedy tworzył w Bydgoszczy swoją nową drużynę, znalazł miejsce i dla mnie. W Zawiszy szybko się odnalazłem i cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć, bo o Zawiszy mówi się dużo i pozytywnie. Mam nadzieję, że będziemy trzymać ten poziom w najbliższych latach.
***
Łukasz Skrzyński jest wychowankiem Wisły Kraków. Występował też w Cracovii (1999 i 2002-2008), Koronie Kielce (1999), Proszowiance Proszowice (1999-2002), Polonii Warszawa (2008-2010) i Zawiszy Bydgoszcz (2011-2014). Z Wisłą dwa razy zdobył mistrzostwo Polski juniorów starszych, z Cracovią awansował rok po roku z III ligi do ekstraklasy (2002-2004), a z Zawiszą z I ligi do ekstraklasy (2013) i zdobył z niebiesko-czarnymi Puchar Polski (2014). Był kapitanem Pasów i Zawiszy.