Miałem "karierę", a nie "przygodę z piłką" - rozmowa z Łukaszem Skrzyńskim, kapitanem Zawiszy Bydgoszcz
- Nie będę mówił, że to była "przygoda z piłką" - jak na moje umiejętności to była "kariera" - mówi kapitan Zawiszy Bydgoszcz Łukasz Skrzyński, który kończy karierę i przechodzi na drugą stronę rzeki.
Maciej Kmita: Jak wygląda twoja ocena sezonu w wykonaniu Zawiszy Bydgoszcz?
Łukasz Skrzyński - Szkoda, że faza finałowa nie wyszła nam tak, jak to sobie zaplanowaliśmy, bo liczyliśmy - powiem to głośno - na medalowe miejsce. Wszystko wskazywało na to, że po dobrym sezonie zasadniczym i napędzeni dobrą serią w Pucharze Polski jesteśmy w stanie to osiągnąć. Niestety wyniki domowych spotkań w fazie finałowej zatrzymały nas na 8. miejscu. Trzeba jednak powiedzieć, że to był bardzo udany sezon. Przed startem naszym celem był awans do pierwszej "8" i go zrealizowaliśmy na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego. A do tego zdobyliśmy Puchar Polski, który wywołał w Bydgoszczy dużą euforię. Wydaje mi się, że dzięki temu Zawisza pójdzie w górę i będzie grał o wyższe cele. W Bydgoszczy jest dobry materiał piłkarski - na każdej pozycji mamy rywalizację na dobrym poziomie. Ten pierwszy sezon w ekstraklasie jest dobrym punktem wyjścia do tego, by w przyszłym walczyć o coś więcej.
- Myślę, że ludzie, którzy wiedzą, w czym tkwi sekret piłki, docenią to, czego Zawisza dokonał w tym sezonie. Tyle meczów, ile moi niektórzy koledzy rozegrali, to na nasze polskie warunki jest naprawdę dużo - około 45 spotkań w sezonie w naszych realiach to jest potężna dawka. U nas wytrenowanie, suplementacja i medycyna nie stoją na ta wysokim poziomie jak na Zachodzie.Zawisza zagra w przyszłym sezonie w Lidze Europejskiej, ale czy z tobą? Podjąłeś już decyzję o kontynuowaniu bądź zakończeniu kariery?
- W poniedziałek jadę do Warszawy na spotkanie z prezesem Osuchem. Spotkamy się przed galą ekstraklasy, bo we wtorek prezes wyjeżdża do Portugalii w sprawach służbowych. Wszystkie decyzje w sprawie mojej przyszłości będą podejmowane w najbliższych dniach i wtedy rozstrzygnie się, czy dalej będę zawodnikiem, czy będę pełnił w Zawiszy jakąś inną funkcję.Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Zapytam wprost: masz być dyrektorem sportowym Zawiszy - widzisz się w takiej funkcji?
- Teraz będziemy szczegółowo rozmawiali na temat moich ewentualnych kompetencji: czy to będzie funkcja dyrektora sportowego, czy rola skauta, czy szefa skautów. Nie będzie to krzywdzące dla Hermesa i prezesa Osucha, jeśli zdradzę, że również Hermes ma pełnić w Zawiszy nową funkcję. W Bydgoszczy tworzy się ciekawa struktura i nie chciałbym szerzej o tym mówić, bo to jest rola prezesa, ale chcę być tego częścią. Przeszedłem z Zawiszą drogę od samego początku i myślę, że ta propozycja od prezesa Osucha jest jakąś formą wdzięczności za to, co pomogłem zrobić w klubie.
To jest chyba odpowiedni moment na zadanie pytania o to, jak oceniasz swoją przygodę z piłką: wycisnąłeś z niej maksimum czy są sprawy, których żałujesz?
- Jestem zadowolony, z tego, co przeżyłem. Być może mógłbym żałować tego, że na początku mojej przygody z ekstraklasą nie podjąłem bardziej radykalnych decyzji. Będąc zawodnikiem Cracovii, był dobry czas na to, żeby spróbować sił gdzie indziej, a były ku temu okazje. Byłem wtedy jeszcze w wieku eksportowym, ale nie zdecydowałem się na odejście z Cracovii. Nie żałuję tego jednak, bo w Cracovii, Polonii Warszawa i Zawiszy przeżyłem wspaniałe chwile. Jestem bardzo zadowolony z przebiegu swojej kariery, ale szkoda tylko, że zdobyłem tylko jedno trofeum. Zagrałem w europejskich pucharach, zagrałem w reprezentacji Polski B, a to zawsze występ w koszulce z orłem na piersi - najwyższe wyróżnienie i marzenie, które nie zawsze się spełnia. Jestem z tego dumny i będę o tym głośno mówił. Nie będę mówił, że to była "przygoda z piłką" - jak na moje umiejętności to była "piłkarska kariera".
- Znam swoje słabe strony i wiem, że jeśli miałbym teraz zaczynać swoją grę w piłkę, to nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem. Teraz preferowani są zawodnicy o innych parametrach, ale nie jest tajemnicą, że niektórzy zawodnicy dziś na wyrost grają w ekstraklasie i są częścią piłkarskiego biznesu, choć nie mają na to odpowiednich umiejętności.
Puchar Polski to twój największy sukces czy na równi z nim traktujesz awanse wywalczone z Cracovią i Zawiszą?
- Awanse miały swoją wartość i bardzo mnie cieszyły, ale w CV zawsze widnieją trofea. Za parę lat nikt nie będzie zwracał uwagi na to, czy ktoś zrobił awans, czy nie. Niektórzy mieli łatwiej i trafili do ekstraklasy prosto z juniorów lub z niższych lig, a ja dwa razy musiałem wywalczyć awans ze swoją drużyną i to ma swój smak, ale myślę, że Puchar Polski - zwłaszcza w tej formie, w jakiej teraz odbył się po raz pierwszy - to mój największy sukces. Graliśmy na Stadionie Narodowym przy dobrej frekwencji, a puchar odbierałem z rąk legendy polskiego futbolu, czyli pana Zbigniewa Bońka - to były świetne chwile, których nie zapomnę do końca życia. Kiedy zaczynał się konkurs rzutów karnych, to myślałem sobie: "jak nie teraz, to kiedy coś wygram?". Dziękuję za to kolegom, trenerowi i prezesowi za to, że mnie ściągnął do Zawiszy w 2011 roku.
- Być może to brzmi jak pożegnanie, ale skoro jest ku temu okazja, to chcę podziękować trenerom, którzy mnie prowadzili: Chemiczowi, Kapce, świętej pamięci Krupińskiemu, którzy nauczyli mnie podstaw, Stawowemu, który nauczył mnie fachu i dzięki któremu zaistniałem jako piłkarz, Łazarkowi, Apostelowi, Smudzie, Adamusowi, Białasowi, Zielińskiemu, Kaczmarkowi, Szatałowowi, Bakero, Kubotowi i Tarasiewiczowi - oni kształtowali mój charakter piłkarski. Przepraszam, jeśli kogoś pominąłem.
- Życie zatoczyło koło... Ja w Krakowie przy Reymonta w 1998 roku debiutowałem w seniorskiej piłce w meczu Pucharu UEFA z Newtown u trenera Smudy, a teraz być może ostatni raz siedziałem na ławce rezerwowych w meczu przeciwko Wiśle przy Reymonta i również obok trenera Smudy. Może to też jakiś sygnał z góry, że należy tę decyzję podjąć? Mam jeszcze kilkanaście godzin...
***
Łukasz Skrzyński jest wychowankiem Wisły Kraków. Występował też w Cracovii (1999 i 2002-2008), Koronie Kielce (1999), Proszowiance Proszowice (1999-2002), Polonii Warszawa (2008-2010) i Zawiszy Bydgoszcz (2011-2014). Z Wisłą dwa razy zdobył mistrzostwo Polski juniorów starszych, z Cracovią awansował rok po roku z III ligi do ekstraklasy (2002-2004), a z Zawiszą z I ligi do ekstraklasy (2013) i zdobył z niebiesko-czarnymi Puchar Polski (2014). Był kapitanem Pasów i Zawiszy.