Arkadiusz Głowacki: Trochę przeszarżowałem i czułem się niezręcznie, ale w piłce zdarzają się cuda
Kapitan Wisły Kraków Arkadiusz Głowacki swój udział w niedzielnym hicie T-Mobile Ekstraklasy z Legią Warszawa zakończył już w 27. minucie po tym, jak obejrzał czerwoną kartkę za faul na Michał Żyrze.
- W szatni sprawdzałem wynik w Internecie. Cóż mogłem zrobić innego? Może byłoby jeszcze bardziej nerwowo, gdybym oglądał mecz. Sprawdzałem wynik i nasłuchiwałem, co się dzieje. Po pewnych odgłosach mogłem wywnioskować, kto strzela bramki i co się dzieje na boisku. Po meczu czułem się niezręcznie, ale drużyna zrobiła, co do niej należało. Mam żal do siebie, ale liczy się to, że mamy punkt i morale zespołu poszło w górę - dodaje stoper Wisły.
Wiślacy nie potrafili znaleźć prostej odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego już w 2. minucie dali sobie wbić gola. Głowacki: - Rozmawialiśmy po meczu i stwierdziliśmy, że od samego początku, od rozgrzewki coś było z nami nie tak. Być może udzieliła nam się atmosfera sparingu? W zasadzie nie dotknęliśmy piłki, a już było 0:1. Oczywiście nie jest to usprawiedliwienie - tak po prostu było. Na szczęście mecz trwa 90 minut.
Podział punktów w niedzielnym meczu nie zmienił sytuacji na szczycie ekstraklasy, a zdaniem "Głowy" jest też bez większego znaczenia w nastawieniu mentalnym do wyścigu i mistrzowski tytuł: - Legia "musi" zdobyć mistrzostwo, a my możemy zdobyć trzy punkty w każdym meczu.