Pogoń wypuszcza punkty. "Sytuacja nie do przyjęcia"
Portowcy znów tylko zremisowali, 2:2 ze Śląskiem Wrocław. Tylko, bo do przerwy niewiele zwiastowało stratę punktów. Ich trener zastanawiał się, czy po wpadce nie warto po prostu pomilczeć.
Pogoń Szczecin wyszła przed przerwą meczu ze Śląskiem Wrocław na dwubramkowe prowadzenie i wydawało się, że tym razem nic nie zabierze jej wyczekiwanego sukcesu. Głównie dlatego, że kontrolowała wydarzenia, pokazała kawałek fajnego futbolu.
- Nie wyszliśmy z szatni rozluźnieni, wręcz przeciwnie - podwójnie się motywowaliśmy. Zabrakło koncentracji i to okazało się przełomowe. Nie można dopuszczać do sytuacji, w której po pierwszej połowie prowadzimy dwiema bramkami, mamy praktycznie dopisane punkty, a staje się katastrofa. Trzeba dowozić taką przewagę, a nie głupio ją tracić - nie krył rozgoryczenia Wojciech Golla.
Katastrofę zgotował szczecinianom przede wszystkim Przemysław Kaźmierczak, który najpierw zdobył efektownego gola, a następnie obsłużył asystą Tomasza Hołotę. Pogoń zagrała drugą połówkę ledwie poprawnie, zbyt bojaźliwie wycofała się pod własną bramkę, a w jej obronie pojawiły się luki.
- Lepiej przemilczeć... - rzucił skonsternowany Dariusz Wdowczyk na początek konferencji prasowej. - Żałujemy i czujemy niedosyt, bo i sytuacji podbramkowych i fajnych akcji mieliśmy wiele. Do przerwy wypracowaliśmy wynik, o którym mogliśmy marzyć, a następnie wypuściliśmy go z rąk. Trochę oddaliśmy inicjatywę Śląskowi w drugiej połowie, nastawiliśmy się na kontrataki, ale mieliśmy jeszcze parę okazji na gola. Trzeba jednak przyznać, że wrocławianie groźnie zaatakowali i mecz mógł się różnie potoczyć.Pogoń powtórzyła błąd z poprzedniego meczu, w Bydgoszczy z Zawiszą. Także wówczas prowadziła do przerwy i była stroną dominującą. Gra zacięła się dopiero po zmianie stron. Biorąc pod uwagę wyniki wyłącznie z pierwszych połów - Pogoń byłaby na drugim miejscu w tabeli. Mecze piłkarskie trwają jednak 90 minut, a szczecinianie w drugich częściach tracą, a nie strzelają w ogóle.
- Historia powtórzyła się i jesteśmy tego świadomi. Świetna pierwsza połowa i gorsza druga. Tracimy koncentrację i kontrolę nad wydarzeniami. Taka sytuacja jest nie do przyjęcia w przyszłości - irytował się Takafumi Akahoshi.