Teraz jestem postrzegany jako człowiek-instytucja - rozmowa z Jakubem Mauriczem

Konrad Kaźmierczak
Konrad Kaźmierczak

Konrad Kaźmierczak: Rola dietetyka w dzisiejszym sporcie stała się istotniejsza?

Jakub Mauricz: Zdecydowanie, ale jest to dziedzina, która dopiero rozkwita i to w bólach. Sam zawód dietetyka został spopularyzowany niedawno, natomiast jego rola do tej pory była traktowana powierzchownie. Jest jednak w Polsce kilka osób, które kreują prawdziwy obraz dietetyka polegający na tym, żeby był on twórcą, a nie odtwórcą tego, czego kiedyś go tam nauczyli. Twórca rozumie, jakie produkty zjada i jakie wartości odżywcze zawiera dany produkt i w oparciu o wiedzę komponuje menu na miarę indywidualnych potrzeb. Proponujemy indywidualnie każdemu produkt dostosowany do jego potrzeb. Zawsze rozpoczynam pracę od wywiadu dietetycznego. Uważam, że dzięki temu zyskuję zaufanie przykładowego pana Kowalskiego. Możemy też zrobić dietę eliminacyjną, która będzie wykluczała czynniki antyżywieniowe jak np. gluten. Na chwilę obecną mówi się, że diety bezglutenowe to jest tylko moda. Myślę jednak, że istnieje jakiś spisek żywieniowy i to nie dotyczy tylko glutenu, ale również leków, bo dzięki temu można kontrolować rynek. Nie jest chyba jakąś tajemnicą fakt, że sztab prawników w głównym inspektoracie sanitarnym w Warszawie cały czas pracuje nad ustawami, żeby skutecznie zablokować niektóre suplementy diety. Doszło do takich absurdów, że nawet pewne prozdrowotne suplementy są zakazywane. Wszystko po to, żeby zrobić miejsce na rynek farmaceutyczny.
Diety, które układasz zawodnikom mieszanych sztuk walki, do tanich pewnie nie należą.

- Nie powiedziałbym. To jest pewien mit, że dieta paleo, dieta samuraja, dieta bezglutenowa jest droga. Osobiście uważam, że jeżeli zamkniemy się w produktach o dobrej jakości i z pierwszej ręki, można przyrządzić coś ciekawego za stosunkowo niewielkie pieniądze. Nie trzeba być koniecznie burżujem. Tanie sklepy sieciowe w ostatnim czasie znacznie zwiększyły swoją ofertę.

Jakie wymogi musi spełnić sportowiec, żeby mógł rozpocząć z tobą współpracę?

- W tym momencie naszą elitarną grupę mamy zamkniętą. Obecnie pracujemy z najlepszymi i jest to dla nas bardzo ładna wizytówka. Nie dopuszczam uprawiania żadnej masówki, stawiamy na jakość.

Czyli jeśli zadzwoni np. Mariusz Pudzianowski, powiesz mu, że nie ma szans?

- Dokładnie, natomiast będę mógł mu zarekomendować zaprzyjaźnione firmy, które znają się na tej robocie.

W tym momencie to już ty selekcjonujesz sportowców, z którymi chcesz pracować.

- Generalnie mamy już zamkniętą grupę, ale ostatnio zrobiłem wyjątek dla Michała Fijałki i Wojciecha Janusza, ponieważ są to chłopaki ze Szczecina. Taka współpraca jest dużo wygodniejsza, gdy mam zawodników pod ręką we własnym mieście.

Po rozmowach z twoimi zawodnikami miałem wrażenie jakbym rozmawiał z zawodowymi dietetykami. Nie boisz się, że twoja rola wkrótce zostanie zmarginalizowana, bo ich wiedza będzie już wystarczająca?

- Nie, ponieważ z niektórymi zawodnikami utrzymuję przyjacielskie i rodzinne relacje. To jest największa korzyść, jaką można osiągnąć. Jest to warte wszystkich pieniędzy świata. Bardzo cenię sobie ten komfort pracy. Nie ukrywam, że duży rozwój kładziemy na edukację zawodników i część z nich mocno się wkręciła w ten klimat. Poza tym, każdy okres przygotowawczy odbywa się według innego planu.

Jak często konsultujesz się ze swoimi podopiecznymi?

- Czasami nawet po kilkanaście razy dziennie. Wolę, żeby zawodnik zadzwonił do mnie nawet z taką pierdołą, czy ma zjeść jabłko czy gruszkę niż by miał uprawiać samowolkę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×