Teraz jestem postrzegany jako człowiek-instytucja - rozmowa z Jakubem Mauriczem

Konrad Kaźmierczak
Konrad Kaźmierczak
Przyczyną wszystkich chorób jest złe odżywianie?

- Tak. Tutaj nie ma co bajdurzyć. Genetyka i złe odżywianie. Aktywność fizyczna i odpowiednie odżywianie dają nam ponad 53 procent szans, żeby zachować zdrowie. Pozostałe przyczyny to czynniki środowiskowe. Gdyby za oknem znajdowała się jakaś dymiąca fabryka, wpływałoby to negatywnie na nasze zdrowie. Z drugiej strony, jest mnóstwo takich osób, które codziennie palą paczkę papierosów, następnie zagryzą to żelkami, a mimo to potrafią przepłynąć długość basenu na jednym wdechu. Znasz kogoś takiego?
Tak. I zastanawiam się, jak to jest możliwe.

- Ja ich określam mianem X-menów. To są osoby, które mają dużo genów w postaci dzikiej. To jest najbardziej przystosowany do życia osobnik i on opiera się wszelkim czynnikom środowiskowym. Taka osoba jest odporna na cukrzycę, odporna na promieniowanie UV, odporna na czynniki nowotworowe, antyżywieniowe. Ciężko ją dobić. Oczywiście, wszystko wyjdzie takiej osobie bokiem, ale w dłuższej perspektywie czasu. Ja po kilku takich latach takiego prowadzenia się bym się ciężko rozchorował. X-menom zajmie to na przykład 25 lat. Jeden z moich kursantów powiedział kiedyś, że za wszystko przyjdzie rachunek, ale jednym prędzej, drugim później. Zawodnicy o tej charakterystyce z bardzo dużym dystansem traktują przygotowanie dietetyczno-suplementacyjne.

W swojej grupie prowadzisz kogoś, kto ma cechy takiego X-mena?

- Może Maciej Jewtuszko. On jest budowy ektomorficznej i może sobie pozwolić na nieco więcej. Dla niego redukcja wagi przychodzi nieco szybciej i łatwiej, szczególnie teraz, gdy zmienił kategorię wagową z 70 na 77 kilogramów.

Michałowi Materli po spektakularnym zwycięstwie nad Tomaszem Drwalem pozwoliłeś chociaż na jakieś małe piwo, lody lub pizzę?

- Z Michałem jest taki problem, że gdy pozwoli sobie na jakieś produkty antyżywieniowe, od razu zaczyna go swędzić skóra, staje się wręcz czerwona. Z kolei alkoholu nie pije on w ogóle. Zdaję sobie sprawę, że na pewno tuż po walce będzie mógł sobie trochę pofolgować i ma na to moje przyzwolenie. Jego słabością jest tort bezowy, ale wiem, że on nie zorganizuje sobie uczty śmietnikowej. Michał kocha zjeść, jego żona świetnie gotuje, ale on potrafi oprzeć się temu mężnie, gdy jest skoncentrowany na najbliższym pojedynku. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że Michał Materla w dniu walki z Drwalem ważył 91 kilogramów, natomiast zostało to zrobione całkowicie zdrowo i metodycznie. Jego wyniki krwi i moczu na kilka dni przed walką są podobne do osoby, która jest na roztrenowaniu. Po jego badaniach nie można było stwierdzić żadnego zmęczenia okresem przygotowawczym.

Swoim zawodnikom w żadnym wypadku nie pozwalasz na jakąkolwiek głodówkę.

- Jestem zadeklarowanym wrogiem takich praktyk. Raczej wolę zachowywać podkręcony na wysokim poziomie metabolizm. W przypadku sportów walki dużą bolączką są stosowane głodówki i godziny spędzone na saunie. Jestem wrogiem tego wszystkiego. W końcowym etapie przygotowań ciało jest już trochę zajechane i takie zabiegi wykańczają. Wysoka temperatura i wysoka wilgotność jest szokiem dla naszego organizmu i nie współgra z regeneracją.

Wszyscy zawodnicy potrafią tak rygorystycznie trzymać się rozpisanej diety?

- Zdarza się, że ktoś coś sknoci. Wolę jednak, żeby zawodnik mi szczerze o tym powiedział, ponieważ po analizie wyników badań wiem później, z czego to wynika. Są zawodnicy tj. Mamed Chalidow, Aslambek Saidov i Paweł Kiełek, dla których osiąganie limitu wagowego jest bardzo łatwe. Natomiast najciężej szło w przypadku Joanny Jędrzejczyk, Michała Materli, Piotra Strusa. Wyhodować u nich masę mięśniową jest bardzo łatwo, ale skompresować ją, to już jest katorga. Każde ciało jest inne, nie mamy jednej recepty dla wszystkich.

Dwóch twoich podopiecznych Mamed Chalidow i Aslambek Saidov są muzułmanami. Jak wygląda twoja współpraca z nimi w okresie ramadanu?

- Ułożenie diety dla obu zawodników nie jest dla mnie wielkim problemem. Na co dzień oni prowadzą dietę koszerną. Oczywistym aspektem jest całkowite wykluczenie wołowiny, a część suplementów w postaci pigułek zawiera żelatynę.

Spodziewałeś się, że odniesiesz w tej branży sukces o takim rozgłosie medialnym?

- Jak zaczynałem trzy lata temu, wiedziałem, że ten projekt wypali, ponieważ zaoferowaliśmy dobry merytorycznie produkt. Nie spodziewałem się aż tak dużego sukcesu w tak krótkim czasie. Już teraz jestem postrzegany jako człowiek-instytucja.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×