FEN 6 - święto sportów walki zdeptane przez trenerów i sędziego ringowego

Nie milkną echa po piątkowej gali FEN 6, która odbyła się we Wrocławiu. Kontrowersje wzbudziła walka wieczoru, a dokładniej postawa sędziego ringowego i narożnika Tymoteusza Świątka

Artur Mazur
Artur Mazur
Dopóki do "uniringu" FEN nie weszli w piątkowy wieczór Tymoteusz Świątek  i Victor Marinho, fani sportów walki przecierali oczy ze zdumienia. Bohaterowie gali Fight Exclusive Night 6 zafundowali im prawdziwe święto w postaci niesamowitych akcji, wielkich emocji, pełnych zwrotów akcji, toczonych na wysokim poziomie walk. Kiedy bohaterowie pojedynku wieczoru zaczęli 5-rundową batalię, to święto sportów walki zamieniło się w koszmar. Kompletnym brakiem wyobraźni wykazali się sędzia ringowy Sebastian Jagielski i Tomasz Knap stojący na czele ekipy narożnika polskiego zawodnika. Jagielski najprawdopodobniej nie będzie sędziował pojedynków MMA galach FEN, obóz Świątka będzie się tłumaczył.
Już karta wstępna gali FEN 6, której areną była wrocławska hala Orbita, znamionowała ogromne emocje. Podobać mógł się pojedynek Michała Golasińskiego z Patrykiem Paduchem i starcie Paweł Kiełek - Guram Kutateladze. Pierwsza z tych walk odbyła się na dystansie trzech rund. Każda z nich niosła ogromny ładunek emocji. Zwyciężył Golasiński. Z kolei Kiełek dał kibicom próbkę magii rodem z Arrachionu Olsztyn. Utalentowany 19-latek poszedł w ślady swojego klubowego kolegi Mameda Chalidowa i poddał Kutateladze, jak on Jessiego Taylora w listopadzie 2011 roku. Balachę na kolano zapiął Kiełek w zaledwie 75 sekund.

Karta główna rozpoczęła się od popisu Michała Michalskiego, który w wielkim stylu poddał Mariusza Radziszewskiego. Akcję kończącą zaczął od kapitalnego, wysokiego kopnięcia, by zakończyć wszystko duszeniem zza pleców.

Strzałem w "dziesiątkę" okazała się obecność w karcie pojedynków MMA i tych w formule K-1. Kibice z zapartym tchem śledzili starcie Róży Gumiennej ze Słowaczką Weroniką Cmarovą, z którego zwycięsko wyszła Polka. Klasę potwierdzili również Piotr Rogosz, Wojciech Wierzbicki i Paweł Biszczak.

Pozostałe pojedynki MMA również mogły się podobać. Dawid Mora pokonał Jurija Dobkę, który po dwóch, toczonych w szybkim jak na wagę ciężką tempie rundach, nie miał sił i pomysłu na finałowe starcie. Męską 3-rundową batalię w wadze półciężkiej stoczyli Maciej Browarski i Marcin Zontek. Sędziowie wypunktowali zwycięstwo tego drugiego.

Wisienką na torcie debiutującej na antenie Polsatu Fight Exclusive Night miał być pojedynek Tymoteusza Świątka z Victorem Marinho. Pierwsze w historii organizacji starcie o pas w wadze koguciej, zakontraktowane na pięć rund - jak mistrzowskie walki w UFC.

Na emocje nie trzeba było długo czekać. Już w pierwszej odsłonie Portugalczyk przejął inicjatywę i niemiłosiernie okładał Polaka, który siłą woli dotrwał do ostatniego gongu. Do narożnika zmierzał na zupełnie miękkich nogach. Już wtedy pojawiły się wątpliwości, ale w drugiej rundzie "Tymek" wstał jak Feniks z popiołów i toczył z Portugalczykiem wyniszczającą wojnę w każdej płaszczyźnie walki. Inkasował jednak ciosy, które podkopywały jego świadomość.
Po trzech rundach można było odnosić wrażenie, że oto właśnie na oczach widzów w hali i tych przed telewizorami odbywa się walka roku w polskim MMA. Jednak pierwsze sekundy czwartej rundy zaczęły mocno niepokoić. Każda kolejna pięść, każde kolejne kolano, które spadały na głowę Świątka odbierały mu świadomość i dosłownie zamykały spuchnięte oczy. Świątek zdawał się nie widzieć, co dzieje się dookoła. Niestety, oczy zamknięte na wydarzenia w ringu mieli również ludzie odpowiedzialni za jego bezpieczeństwo - sędzia ringowy Sebastian Jagielski oraz jego narożnik z Tomaszem Knapem na czele.
Czy obóz Świątka powinien przerwać walkę, mimo sprzeciwu zawodnika?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×