Urodziłem się 20 lat za wcześnie - wywiad z Wojciechem Pietrzakiem, byłym graczem Nobilesu Włocławek

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Tych pieniędzy nie odzyskasz?

- Nie od dziś to wiem...

Ty, fan motoryzacji, kupiłbyś za to, czego nie dostałeś, dobry samochód?

- Niejeden. Mieszkanie bym kupił, może mały dom postawił.

Nie chciałeś nikogo skarżyć? Wyegzekwować długów w sądzie?

- Noteć upadła. Przeciwko komu miałbym wystąpić? Przeciwko nieistniejącej działalności? AZS Toruń tak samo, bo SIDEn czy Polski Cukier to inne firmy. Kotwica zapewniała mnie, że dostane pieniądze, ale oni później, jeszcze za trenera Sebastiana Machowskiego, przekształcili się w inną spółkę. Poza tym, wiesz jak to jest? Koszykarze często są zatrudnieni na własnej działalności gospodarczej i wystawiają faktury, dostając w zamian pensję. A jak ja miałem wystawiać faktury w Kołobrzegu, gdy klub mi nic nie płacił? Od faktur musiałbym zapłacić podatek, a z czego płacić? Błędne koło. Parę moich złotych po świecie zostało.

W Kotwicy przedwcześnie zakończyłeś karierę. Z powodu urazu kolana.

- Paradoksem jest, że zakończył moją karierę mecz we Włocławku. Graliśmy z Anwilem, trenerem Kotwicy już nie był Sebastian Machowski, ale mój ulubiony Mariusz Karol.

Ironię dostrzegam?

- I słusznie! Trener Karol jest współodpowiedzialny za moje zakończenie kariery. Tak jak powiedziałem, we Włocławku doznałem kontuzji kolana. Podczas jednej akcji kolano uciekło mi w bok, poczułem ból, naderwałem więzadło. Oczywiście nikt nie zrobił mi profesjonalnych badań medycznych, żadnego rezonansu, jakieś tylko prowizoryczne badanie USG zrobione w przychodni u lekarza rodzinnego, które nic nie pokazało, więc trener kazał mi grać w kolejnym meczu z Turowem. On miał bardzo dużo ciśnienie, bo wcześniej prowadził zgorzelczan i chciał się pokazać. Potrzebował wszystkich zawodników. Ja nie chciałem grać, ale nie miałem wyjścia, bo przecież USG nic nie pokazało. No i wyszedłem na parkiet, a po dwóch minutach wiedziałem, że to już koniec. To była głupota z mojej strony, że zgodziłem się wtedy grać. Człowiek zdrowie zmarnował, a jak przyszedł koniec sezonu, to trener Karol nawet ręki nie podał i nie podziękował za grę...
Wojciech Pietrzak w swoim ostatnim meczu w Hali Mistrzów Wojciech Pietrzak w swoim ostatnim meczu w Hali Mistrzów
Zanim zakończyłeś karierę w Kołobrzegu, zdążyłeś jeszcze spróbować swoich sił zagranicą. Spędziłeś kilka lat we Francji.

- Grałem tam zarówno w lidze w pełni zawodowej, drugiej lidze, jak i rozgrywkach pół-zawodowych, a pół-amatorskich w niższej klasie. I dziś... żałuję, że nie zostałem we Francji na jeszcze dłużej, tylko wróciłem po kilku latach.

Wyjechałem w 2001 roku, po Toruniu. Po Toruniu, w którym musiałem kilka razy zmieniać mieszkanie w trakcie sezonu, bo przez zadłużenie klubu względem nas, zawodników, ciągle miałem niezapłacony czynsz, a do hali jeździłem na rowerze w zimie, bo nie miałem na paliwo. I nagle... Jestem we Francji, w której - gdy przychodzi dzień wypłaty - przychodzi także prezes i daje każdemu kwit."Proszę, oto czek, możesz go zrealizować w tym i tym banku". Szok! Przez pierwsze dwa miesiące zaglądałem na konto codziennie i nie wierzyłem. Są pieniądze! A w Polsce? Ciągle tylko: czy dostanę za miesiąc czy za dwa? A jak za dwa to czy całość, czy pół, czy może jakąś część? Pełna partyzantka.

Dużo zarabiałeś we Francji?

- Tu nie chodzi dużo, mało. Chodzi o to, że w nawet jak we Francji miałem przykładowo dwa tysiące euro, to wiedziałem, że je mam miesiąc w miesiąc. I mogę planować sobie przyszłość. Co na papierze, to święte. Tam nie ma sytuacji, gdy ktoś opuszcza miasto, w którym grał i brakuje mu 10 euro. Nie i koniec.

Dlaczego wróciłeś?

- Mogłem zostać, ale byłem zmęczony psychicznie. Kilka lat samemu, bez rodziny, bez przyjaciół. Zobaczyłem jak to jest być cudzoziemcem w innej lidze. Ciężko. Bez kontaktu z rodziną, Internet raczkował, sam telefon nie wystarczał. Ciągle tylko dom-trening-dom-zakupy-dom-trening i francuska telewizja. Odliczałem czas do przerwy świąteczno-noworocznej, bo wiedziałem, że dostanę kilka dni wolnego. A potem znowu odliczanie do maja, czerwca aż się sezon skończy. Wtedy to się nawarstwiało i uznałem, że wracam. Dzisiaj trochę żałuję.

Zakończmy pozytywnym akcentem. Bo anegdotę "rozpal pod sauną" zna dużo ludzi. A coś może z twoim udziałem?

- (chwila milczenia) Znowu sytuacja z obozu w Bydgoszczy. Mieszkamy w hotelu robotniczym, jestem w pokoju z Pawłem Urbańskim, a przez ścianę Heniu Wardach i Mirek Kabała...

...i słychać tylko stukot turlanych po podłodze butelek...

- E tam słychać, wykładzina była (śmiech)! Ale poważne. Mamy pokój, obok Mirek i Heniu, a łączy nas wspólny balkon, na którym - po wypraniu po treningu - suszą się nasze koszulki, spodenki. I nagle patrzę, wiatr, ubrania pospadały na trawę. Wychodzę na balkon, a obok mnie Heniu. I mówi:
- O, patrz młody, moje też spadły. Skoczysz?
- Jasne! Już lecę.
I wybiegłem z pokoju, wypadłem z klatki i żeby znaleźć się pod balkonem, musiałem biec dookoła budynku. No więc jestem, podnoszę te ubrania, wrzucam na górę do Henia i zbieram się, by wrócić, znowu dookoła hotelu. Na co Heniu mówi:
- Gdzie tam będziesz biegł, wskakuj tutaj!
- Jak to wskakuj? - pytam zdziwiony, bo to był taki nieco wyższy parter.
- No wskakuj! Dawaj mi tu ręce, wciągnę cię!
No i wyciągnąłem ramiona, a Heniu, jak gdyby nigdy nic, załapał mnie za nadgarstki i wciągnął, mnie, 100-kilogramowego chłopaka, jak lalkę na górę. Wciągnął, postawił na balkonie, nawet nie zająknął, odwrócił się i poszedł do Mirka do pokoju.
Ktoś dziwi się jeszcze, że gdy Heniu - znowu wracamy do roli chemii w zespole - ruszał na odsiecz koledze z drużyny, to wszyscy rozchodzili się na boki?

***

Wojciech Pietrzak (r. 1975, skrzydłowy, 201 cm wzrostu) debiutował na parkiecie polskiej ekstraklasy w sezonie 1993/1994. Barwy Nobilesu Włocławek przywdziewał przez pięć lat (1993/1998), potem grał rok w Noteci Inowrocław (1998/1999) i przez dwa lata w AZSie Toruń (1999/2001). Następnie wybrał Francję, gdzie występował w dwóch klubach: Maurienne (2001/2004) i Pont de Beauvoisin (2004/2005). W 2005 roku wrócił do Polski, lecz po 15 meczach dla Kotwicy Kołobrzeg doznał kontuzji i zakończył karierę w najwyższą klasie rozgrywkowej. Ogółem, w ekstraklasie rozegrał 208 meczów. Z Nobilesem zdobył wicemistrzostwo Polski, brązowy medal oraz wywalczył dwa Puchary Polski.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×