Urodziłem się 20 lat za wcześnie - wywiad z Wojciechem Pietrzakiem, byłym graczem Nobilesu Włocławek

Wojciech Pietrzak, jeden z pierwszych wychowanków Nobilesu Włocławek, opowiada o koszykówce lat 90-tych, dzieleniu premii w zespole, specyfice hali OSiR i pieniądzach, które stracił na koszykówce.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Często wracasz wspomnieniami do lat 90-tych?

Wojciech Pietrzak: Całkiem często. Lubię powspominać dawne lata.

Co wtedy czujesz? Nostalgię, radość, a może smutek czy zazdrość, że to już nie wróci?

- Wszystko po trochu. Jako młody chłopak miałem okazję trenować i grać w jednym zespole z jednymi z najlepszych koszykarzy, jacy kiedykolwiek występowali tutaj we Włocławku.
Zacznijmy więc od początku. Ciężko było się przebić do seniorskiego składu ówczesnego Nobilesu Włocławek? Twój pierwszy sezon, 1993/1994, był zarazem drugim dla drużyny w ekstraklasie. Wchodziłeś więc do ekipy wicemistrza.

- Tak, ale myślę, że nie tylko sukces zespołu czy jego ówczesny status determinował proces, jakim było wejście młodego zawodnika do drużyny. Owszem, kwestie sportowe były kluczowe, ale równie ważne były aspekty społeczne. To jakim ktoś jest człowiekiem. Bo jak nie ma akceptacji czysto ludzkiej i młody gracz będzie się sprzeciwiał swojej roli, to nic z tego nie wyjdzie. Ja jednak miałem taki charakter, że akceptowałem wszystko. Wiedziałem, że jestem młody i za Igorem (Griszczukiem - przyp. M.F.) czy Oszim (Romanem Olszewskim) muszę czasem ponosić te torby na obozach czy pomóc masażyście przygotować napoje do bidonów.

Chodziłeś rozpalić pod sauną?

- Słynny żart starszyzny.

Jak to było?

- Obóz w Bydgoszczy, pamiętam. Starsi, czyli Igor, Oszi czy Mirek Kabała zawołali jednego z młodych, mojego rówieśnika, chyba Blachowski się nazywał, i powiedzieli, żeby skoczył rozpalić pod sauną. No i ten biedak poleciał do kierownika obiektu i poprosił o zapałki, bo mu starsi kazali rozpalić... No, były takie żarty, my je dzielnie znosiliśmy, ale przez to robiła się fajna atmosfera.

A sportowo ciężko było się przebić?

- Igor, zanim przyjechał do Włocławka, grał w kadrze wielkiego Związku Radzieckiego. Oszi i Mirek regularnie występowali w kadrze Polski, a przecież byli w drużynie jeszcze: Jurek Bińkowski, Grzesiu Skiba czy Rosjanin Aleksiej Ugriumow. I ja, taki gość, który coś tam znaczył w juniorach, nagle musiał mierzyć się z ludźmi, którzy znaczą jeszcze więcej od niego i to w seniorach. Stres był. Ale przyznam: wszyscy starsi pomagali młodym wbić się do ekipy. Niby czasami jest tak, że starszy nie chce pomagać, bo przecież młody może go wygryźć za moment, ale nie w tym przypadku.
Wojciech Pietrzak grał przez pięć sezonów w Nobilesie Włocławek Wojciech Pietrzak grał przez pięć sezonów w Nobilesie Włocławek
Mówi się jednak, przyznał mi to w wywiadzie trener Kazimierz Tomaszewski, że we Włocławku, nawet w latach wielkiej hossy pod koniec XX wieku, nigdy tak naprawdę nie chciano inwestować w młodzież. Ona po prostu była, bo musiała być.

- To zabawna rzecz. Ja grałem w Nobilesie dużo więcej za czasów trenera Szczepana Waczyńskiego. Kiedy jednak on nie dokończył sezonu i zatrudniono Wojciecha Krajewskiego, który prowadził Nobiles w kolejnych latach, to ja - mimo że byłem coraz starszy i bardziej doświadczony - grałem mniej. Trener Waczyński dawał mi grać nie tylko jak było 30 do przodu albo 30 w plecy, ale wchodziłem normalnie w trakcie meczu. Potem to się trochę zmieniło.

W sezonie 1993/1994 wystąpiłeś w 25 spotkaniach ligowych. Nigdy później, za czasów kolejnych trenerów, czyli Jacka Gembala, Rajko Toromana czy Eugeniusza Kijewskiego, nie zagrałeś tylu meczów.

- Taka była wizja trenerów i też specyfika ligi. Granie siedmioma, no ośmioma maksymalnie, zawodnikami przez cały mecz. A ja siedziałem na ławce... Szkoda, bo uważam, że dla chłopaka 17- czy 19-stoletniego nie ma nic gorszego niż oglądanie meczów z ławki. Żaden trening nie da ci nigdy tego, co da ci mecz. Trening nie odda sytuacji meczowych, nie odtworzysz na nim adrenaliny, kibiców, gry rywali. Wielokrotnie prosiłem ludzi w klubie, by pozwolili mi iść na wypożyczenie, ale cóż...

Patrzysz dzisiaj, np. jako statystyk na meczach Anwilu Włocławek, na przepis o Polakach, przepraszam - o zawodnikach miejscowych - i co sobie myślisz? Urodziłem się 20 lat za wcześnie...

- Czasem właśnie tak myślę i żałuję (śmiech)! Urodziłem się 20 lat za wcześnie.

Obecnie nie dość, że jest przepis, który chroni rodzimych graczy, to jeszcze finansowo liga poszła o lata świetle do przodu. Dzisiaj nawet junior wchodzący do składu może liczyć na pensję kilku tysięcy złotych miesięcznie. A kiedyś?

- Daj spokój. Jakieś stypendia i tyle. A były takie sytuacje, w których siedziałem z reprezentującym mnie moim ojcem u pana prezesa Ryszarda Badury i słyszeliśmy takie słowa: przecież młody mieszka u was (u rodziców - przyp. M.F.), to za mieszkanie nie płaci, za jedzenie też nie, do szkoły chodzi, no to ile? Kilkaset złotych, może tysiąc?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×