Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. IV
Lew Alcindor do dnia dzisiejszego uważany jest za najlepszego gracza akademickiego w dziejach, a wiele jego rekordów wciąż nie zostało pobitych. To pokazuje tylko, że zawodnik UCLA Bruins był typem gracza wyprzedzającego swoją epokę. Wielka w tym zasługa trenera Johna Woodena, który swoim podopiecznym pokazywał nawet jak... zakładać skarpetki. - Jak ktoś dołączał do drużyny, to on już pierwszego dnia robił mu wykład na ten temat – wspomina Kareem. - Wymagał, żeby wszystkie czynności wykonywać w biegu. Nie wolno było jednak truchtać, a wszystko należało robić sprintem. Jeśli skarpeta była źle założona, to na stopie pojawiały się pęcherze i nie byłeś w stanie trenować. Gdy nie trenowałeś, to siłą rzeczy nie grałeś w meczach. Dlatego też coach najpierw dokładnie tłumaczył każdemu na czym polega jego system, tak żeby nie nabawić się pęcherzy.
Po zakończeniu akademickich zmagań 1968/69 było już w stu procentach jasne, że Lew Alcindor będzie najsmakowitszym kąskiem dla zawodowych klubów. Środkowy Niedźwiadków mógł przebierać w ofertach i trwały spekulacje odnośnie tego, czy wyląduje w lidze NBA, czy może podpisze kontrakt z którymś z zespołów ABA lub z legendarnymi Harlem Globetrotters. - On może stać się pierwszym backcourtowym graczem o wzroście powyżej 210 centymetrów – mówił Fred Crawford, który swego czasu również występował w zespole Bruins pod batutą Johna Woodena. - Kiedy Lew gra w obronie, robi to tak dobrze jak Bill Russell. Posiada również jego szybkość, choć jest znacznie wyższy. Jeśli chodzi o ofensywę, jest lepszym strzelcem niż Wilt Chamberlain i lepiej się porusza po parkiecie. Wilt wykorzystuje swoją siłę fizyczną i opiera się na rywalach, którzy nie mają wtedy zbyt wiele do powiedzenia. Alcindor nie jest natomiast tak silny, ale nadrabia szybkością i zwinnością, czego Chamberlainowi brakuje. Wydaje mi się, że zakaz wykonywania wsadów był najlepszą rzeczą, jaka mogła mu się przytrafić. Dzięki temu stracił możliwość łatwego zdobywania punktów i do perfekcji opanował zagrania, które uczyniły go wszechstronnym strzelcem. A jako zawodowiec znów będzie mógł przecież dunkować.
Warto dodać, że koszykówka nie była jedyną sportową miłością Kareema Abdul-Jabbara. Środkowy rodem z Harlemu interesował się również sztukami walki, a w wolnym czasie trenował pod okiem... Bruce'a Lee! - W Nowym Jorku trochę ćwiczyłem i po przeprowadzce do Los Angeles nie chciałem rezygnować ze swojej pasji – wspomina. - Poszedłem więc do mężczyzny, który wydawał magazyn o sztukach walki i zapytałem go: "Jestem z UCLA, gdzie mogę potrenować?". "Bruce Lee mieszka w tej okolicy", odparł facet. Poczułem się trochę niezręcznie, bo trenowałem aikido, które jest stylem japońskim, natomiast Bruce'e praktykował styl chiński. Z tego powodu pomyślałem, że będę musiał uczyć się wszystkiego od początku. "Nie, nie – kontynuował mężczyzna. - Bruce to unikatowy facet, a jego styl jest elastyczny. Powinieneś pójść do niego i pogadać z nim". Młodzieniec posłuchał rady starszego i nie pożałował. Lee okazał się przesympatycznym człowiekiem, z którym od razu się zaprzyjaźnił. Mistrz był szczęśliwy, że do jego drzwi zapukał utalentowany sportowiec, który dodatkowo miał pojęcie o sztukach walki.
Abdul-Jabbar stałby się znakomitym koszykarzem nawet i bez treningów z Brucem Lee, ale te i tak wiele mu pomogły. - One stanowiły doskonałe uzupełnienie tego, czego nauczyłem się od Johna Woodena – twierdzi Kareem. - Sedno sprawy stanowiło odpowiednie przygotowanie się i zdanie sobie sprawy z własnych umiejętności. Trzeba było wiedzieć, co masz od zaoferowania, a czego nie potrafisz. Każde zadanie wymaga od człowieka indywidualnego podejścia. To stanowiło po prostu echo słów coacha Woodena.Koniec części czwartej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Milwaukee Journal, Chicago Tribune, Los Angeles Times, Sports Illustrated, achievement.org, espn.go.com, nbcnews.com, thegrio.com, sports-reference.com.
Poprzednie częśći:
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. I
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. II
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. III