Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VIII - ost.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Olajuwon podczas osiemnastu sezonów na parkietach NBA dwukrotnie wygrywał klasyfikację zbierających, a trzy razy był najlepszy w blokach. Regularnie znajdował się w pierwszej piątce NBA i pierwszej piątce obrońców. Z dumą wspomina także swoje firmowe zagranie, czyli "Dream Shake". - To jeden z kilku elementów, które przeniosłem na koszykarski parkiet wprost z boiska do piłki nożnej - opowiada. - Pozwala on osiągnąć jedną z trzech korzyści: zmylić przeciwnika, "zamrozić" go lub pozbawić możliwości zablokowania rzutu. Największa zdobycz punktowa w karierze Hakeema to 52 "oczka" rzucone w starciu przeciwko Denver Nuggets w kwietniu 1990 roku. Pięć lat wcześniej w meczu z New York Knicks center Rakiet zebrał natomiast 25 piłek, a w marcu 1987 roku zablokował 12 rzutów graczy Seattle SuperSonics. - Po każdej letniej przerwie Olajuwon dodawał coś do swojego asortymentu zagrań - wspomina Carroll Dawson, ówczesny generalny menadżer teamu z Houston. - Tak postępują najwięksi zawodnicy. Być może najbardziej znany był z rzutu hakiem z wyskoku, ale tak naprawdę potrafił mnóstwo innych rzeczy. Na zwycięską ścieżkę wkroczyliśmy dopiero, gdy nauczył się podawać piłkę. Przed każdymi wakacjami rozmawialiśmy o tym, co mógłby poprawić w swojej grze, a gdy wracał jesienią, zawsze potrafił coś nowego. Cały czas nad sobą pracował.
Swoją postawą na parkiecie "The Dream" zdobył również szacunek największych rywali, a warto dodać, ze w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w NBA konkurowało ze sobą kilku naprawdę wybitnych centrów. - Olajuwon był silnym i wszechstronnym zawodnikiem - mówi David Robinson, legendarny środkowy San Antonio Spurs. - Właściwie nie dało się go zatrzymać. W swoim wachlarzu zagrań miał dosłownie wszystko: od rzutu z odchylenia, do haka w "pomalowanym". Człowiek może wymazać z pamięci niektóre wydarzenia, ale podczas play-off's w 1995 roku doprowadził mnie do takiej frustracji, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. - Hakeem był niesamowitym zawodnikiem - dodaje Patrick Ewing, wieloletni center New York Knicks. - Na przestrzeni lat stoczyliśmy wiele bitew i niestety podczas tej w 1994 roku udało mu się wygrać coś, czego ja nigdy nie osiągnąłem.

Ludzie wychowani na NBA lat dziewięćdziesiątych często narzekają, że w obecnych czasach liga nie ma już tak charakterystycznych postaci jak wówczas. Co na ten temat sądzi "The Dream"? - To po prostu inna generacja zawodników - mówi. - To naturalny postęp, jaki dokonał się również od pokolenia Kareema Abdul-Jabbara, Artisa Gilmore'a, Mosesa Malone, Juliusa Ervinga, Magica Johnsona i Larry'ego Birda do generacji mojej i Michaela Jordana, Charlesa Barkleya oraz Patricka Ewinga. Słyszę z różnych stron, że liga jest pełna mięczaków i brak w niej prawdziwych centrów. Wystarczy jednak popatrzeć, co robi Tim Duncan w San Antonio. Mówią, że to silny skrzydłowy, ale nie. On jest wysoki i gra jako środkowy.

Od czasu zakończenia kariery przez Hakeema Olajuwona zmieniły się jednak nie tylko nazwiska, ale również sposób gry. Jeszcze kilkanaście lat temu zdecydowana większość akcji kończyła się pod koszem, a dziś furorę robią rzuty za trzy punkty, których oddaje się obecnie kilkakrotnie więcej niż w latach, w których swoimi popisami czarował urodzony w Lagos gigant. - Nie licząc play-off's, nie daję rady oglądać większości spotkań - twierdzi "The Dream". - Za każdym razem, kiedy mam okazję zobaczyć mecz, widzę jak zawodnicy podejmują złe decyzje rzutowe. Dostrzegam również mnóstwo podstawowych błędów. A to są przecież profesjonaliści. Gdy stajesz się zawodowcem, powinieneś podejmować lepsze decyzje, a twoje koszykarskie IQ powinno być na odpowiednio wysokim poziomie.

Zapytany o czterech graczy, których wybrałby do swojej drużyny marzeń, Olajuwon bez chwili namysłu wskazuje na Michaela Jordana, Shaquille'a O'Neala, Jamesa Worthy'ego oraz Johna Stocktona. Tymczasem wielu twierdzi, że gdyby ten pierwszy nie przerwał kariery przed sezonem 1993/94, to "The Dream" prawdopodobnie nie miałby na palcu żadnego mistrzowskiego pierścienia. - Cóż, mogę jedynie powiedzieć, że w 1995 roku Orlando Magic wyeliminowali Byki w play-off's i wtedy "MJ" był już z powrotem w swoim zespole - mówi Hakeem. - Wrócił wprawdzie w połowie rozgrywek, ale mało kto dawał Magii jakiekolwiek szanse, a chłopcy z Florydy zwyciężyli. Zupełnie nie rozumiem stwierdzeń, że tamten sezon się nie liczy, bo Michael grał dopiero od połowy zmagań.
Hakeem Olajuwon Hakeem Olajuwon
Gdybanie zostawmy innym i skupmy się na faktach. Te natomiast mówią, że Hakeem Olajuwon to jeden z najlepszych środkowych w dziejach basketu, który śmiało może się ustawić w jednym rzędzie z największymi legendami występującymi na tej pozycji. - Gdyby spisać moją historię, wyszłaby z tego niezła bajka - mówi "The Dream". - Nadal nie mogę uwierzyć w to, co mnie spotkało. Trafienie do Galerii Sław jest najwyższym możliwym szczeblem koszykarskiego spełnienia. To jest jak sen na jawie.

Koniec.

Bibliografia: Chicago Tribune, New York Times, basketball-reference.com, chron.com, espn.com, nba.com.

Poprzednie części:
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. I
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. II
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. III
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. IV
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. V
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VI
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VII

PS. Na pierwszy odcinek nowego cyklu zapraszam w piątek za dwa tygodnie. O kim tym razem napiszę? Czekam na Wasze propozycje.

Wszystkich spóźnialskich zapraszam natomiast na najnowszą część "Gwiazd od kuchni", poświęconą żywej legendzie kameruńskiego futbolu - Samuelowi Eto'o.

Gwiazdy od kuchni: Samuel Eto'o

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×