Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VIII - ost.
Ludzie wychowani na NBA lat dziewięćdziesiątych często narzekają, że w obecnych czasach liga nie ma już tak charakterystycznych postaci jak wówczas. Co na ten temat sądzi "The Dream"? - To po prostu inna generacja zawodników - mówi. - To naturalny postęp, jaki dokonał się również od pokolenia Kareema Abdul-Jabbara, Artisa Gilmore'a, Mosesa Malone, Juliusa Ervinga, Magica Johnsona i Larry'ego Birda do generacji mojej i Michaela Jordana, Charlesa Barkleya oraz Patricka Ewinga. Słyszę z różnych stron, że liga jest pełna mięczaków i brak w niej prawdziwych centrów. Wystarczy jednak popatrzeć, co robi Tim Duncan w San Antonio. Mówią, że to silny skrzydłowy, ale nie. On jest wysoki i gra jako środkowy.
Od czasu zakończenia kariery przez Hakeema Olajuwona zmieniły się jednak nie tylko nazwiska, ale również sposób gry. Jeszcze kilkanaście lat temu zdecydowana większość akcji kończyła się pod koszem, a dziś furorę robią rzuty za trzy punkty, których oddaje się obecnie kilkakrotnie więcej niż w latach, w których swoimi popisami czarował urodzony w Lagos gigant. - Nie licząc play-off's, nie daję rady oglądać większości spotkań - twierdzi "The Dream". - Za każdym razem, kiedy mam okazję zobaczyć mecz, widzę jak zawodnicy podejmują złe decyzje rzutowe. Dostrzegam również mnóstwo podstawowych błędów. A to są przecież profesjonaliści. Gdy stajesz się zawodowcem, powinieneś podejmować lepsze decyzje, a twoje koszykarskie IQ powinno być na odpowiednio wysokim poziomie.
Zapytany o czterech graczy, których wybrałby do swojej drużyny marzeń, Olajuwon bez chwili namysłu wskazuje na Michaela Jordana, Shaquille'a O'Neala, Jamesa Worthy'ego oraz Johna Stocktona. Tymczasem wielu twierdzi, że gdyby ten pierwszy nie przerwał kariery przed sezonem 1993/94, to "The Dream" prawdopodobnie nie miałby na palcu żadnego mistrzowskiego pierścienia. - Cóż, mogę jedynie powiedzieć, że w 1995 roku Orlando Magic wyeliminowali Byki w play-off's i wtedy "MJ" był już z powrotem w swoim zespole - mówi Hakeem. - Wrócił wprawdzie w połowie rozgrywek, ale mało kto dawał Magii jakiekolwiek szanse, a chłopcy z Florydy zwyciężyli. Zupełnie nie rozumiem stwierdzeń, że tamten sezon się nie liczy, bo Michael grał dopiero od połowy zmagań.Koniec.
Bibliografia: Chicago Tribune, New York Times, basketball-reference.com, chron.com, espn.com, nba.com.
Poprzednie części:
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. I
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. II
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. III
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. IV
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. V
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VI
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. VII
PS. Na pierwszy odcinek nowego cyklu zapraszam w piątek za dwa tygodnie. O kim tym razem napiszę? Czekam na Wasze propozycje.
Wszystkich spóźnialskich zapraszam natomiast na najnowszą część "Gwiazd od kuchni", poświęconą żywej legendzie kameruńskiego futbolu - Samuelowi Eto'o.