Słaby mecz w wykonaniu Washington Wizards i Marcina Gortata

Fatalne zawody rozegrali w środę Washington Wizards. Stołeczni ulegli Cleveland Cavaliers 87:113, a problemy po obu stronach parkietu miał też Marcin Gortat.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
To nie był dzień ani Washington Wizards, ani Marcina Gortata. Środkowy rozpoczął mecz z Cleveland Cavaliers od dwóch skutecznych akcji, ale dokładnie tym samym odpłacił mu się jego bezpośredni przeciwnik, Anderson Varejao. Brazylijczyk po niespełna sześciu minutach miał na swoim koncie już 8 punktów, a przy okazji popisał się kilkoma zawstydzającymi Polaka zagraniami.
Jakość gry Kawalerzystów podnosiła się proporcjonalnie do upływającego czasu. Goście popełniali dużo strat, nie potrafili przeprowadzić składnej ofensywnej akcji, czasami gubiąc się nawet w kontratakach. Chaos panujący w szeregach przyjezdnych błyskawicznie wykorzystali podopieczni Davida Blatta, którzy przejęli kontrolę nad widowiskiem już w pierwszej kwarcie (31:19). Ratunkiem dla zespołu z Waszyngtonu był tylko daleki rezerwowy, Rasual Butler.

35-latek zdobył w pierwszej połowie meczu 15 punktów, a drugą odsłonę zakończył celnym rzutem zza łuku. Tylko i wyłącznie dzięki jego postawie Czarodzieje utrzymywali się jeszcze w grze o końcowy sukces.

Nadzieje sympatyków Wizards nie trwały jednak długo. Cleveland Cavaliers obdarli ich ze złudzeń już na początku trzeciej kwarty. Kluczowe w kontekście całego spotkania okazały się dwa trafienia za trzy punkty - autorem pierwszego rzutu był Kyrie Irving, a na prowadzenie 68:52 efektowną próbą zza łuku wyprowadził swój zespół Kevin Love.

Podopieczni Randy'ego Wittmana nie pozbierali się już po tym ciosie, ulegli oponentom 87:113 i śmiało można powiedzieć, że rozegrali jedno z najsłabszych spotkań w trwających rozgrywkach.

Marcin Gortat skompletował dobrze wyglądające 12 oczek (5/10 z gry, 2/2 z linii rzutów osobistych), ale w tym wypadku liczby zupełnie nie odzwierciedlają jakości gry Polaka. 30-latek miał gorszy dzień szczególnie w defensywie - popełnił 3 straty i zebrał tylko dwie piłki. Dla porównania, 7 zbiórek i 10 punktów na 100-procentowej skuteczności rzutów z pola w bardzo podobnym czasie gry uzbierał Anderson Varejao.
John Wall zdobył w środę zaledwie 6 punktów i popełnił aż 5 strat John Wall zdobył w środę zaledwie 6 punktów i popełnił aż 5 strat
Motorem napędowym Cavaliers był LeBron James. Skrzydłowy zaaplikował Wizards 29 oczek, a ponadto dorzucił 10 zebranych piłek i 8 kluczowych podań. - Graliśmy w koszykówkę w odpowiedni sposób. Dzieliliśmy się piłką. Broniliśmy - mówił po meczu LBJ. - Jestem bardzo szczęśliwy i zadowolony ze sposobu, w jaki rozegraliśmy dwie ostatnie gry - dodaje dwukrotny mistrz NBA. 21 punktów do dorobku Kawalerzystów dorzucił Kevin Love, a 18 skompletował Kyrie Irving. Cavaliers zrewanżowali się stołecznym za porażkę z 21 listopada, a przy okazji zanotowali siódme zwycięstwo w sezonie.

W szeregach gości zawiódł przede wszystkim John Wall. Rozgrywający spędził na placu boju blisko 33 minuty - w tym czasie zdążył zdobyć 6 punktów, zaliczyć 7 asyst - ale i popełnić aż 5 strat. Z fatalnej strony zaprezentował się również zastępujący w pierwszej piątce kontuzjowanego Nene Hilario Kris Humphries. Były mąż celebrytki, Kim Kardashian, przestrzelił 6 na 7 oddanych prób z pola. W środę problemy ze skutecznością miał też Bradley Beal, autor dziesięciu oczek.

Washington Wizards okazję do zrehabilitowania będą mieli już w sobotę, 29 listopada. Rywalami drugiego kolektywu Konferencji Wschodniej będą wówczas New Orleans Pelicans.

Cleveland Cavaliers - Washington Wizards 113:87 (31:19, 27:28, 23:21, 32:20)
(James 29, Love 21, Irving 18 - Butler 23, Pierce 15, Gortat 12)

Portland Trail Blazers nie zwalniają tempa!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×