Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. V

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych NBA w żadnym stopniu nie przypominała swoim kształtem ligi, którą jest obecnie. O mistrzowski tytuł rywalizowało w niej zaledwie osiem zespołów.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Zarobki zawodowych koszykarzy w dawnych czasach nie przyprawiały o szybsze bicie serca. Gdy trener Neil Johnston przyszedł pewnego dnia do Eddiego Gottlieba, właściciela Philadelphii Warriors, prosić o podwyżkę z sześciu na piętnaście tysięcy dolarów, właściciel drużyny wybuchł śmiechem: - Jeśli dałbym ci te pieniądze, zostałbyś właścicielem zespołu. Wilt Chamberlain, środkowy, którego każdy chciałby wówczas mieć w swoim teamie, znajdował się jednak na zupełnie innych prawach niż reszta. Za parafowanie rocznej umowy z Wojownikami na sezon 1959/60 "Dippy" zainkasował aż trzydzieści tysięcy "zielonych", a ze wszelkimi premiami około pięćdziesiąt "kawałków". Lokalny chłopak z miejsca stał się najlepiej opłacanym graczem ligi, spychając z piedestału Boba Cousy'ego z Boston Celtics, który zarabiał o prawie połowę mniej. Filozofią "Gotty'ego", jak pieszczotliwie nazywano szefa Warriors, było pozyskiwanie do zespołu miejscowych zawodników. Oprócz Chamberlaina w drużynie ze stanu Pensylwania rodowitymi filadelfijczykami byli: Paul Arizin, Guy Rodgers, Ernie Beck czy Tom Gola. O sile ekipy Neila Johnstona stanowili również tacy zawodnicy jak: Woody Sauldsberry, Andy Johnson, Joe Ruklick, Joe Graboski, Vern Hatton oraz Guy Sparrow. - Jak zwykle pojechaliśmy na obóz treningowy do Hershey - Ernie Beck wspomina przygotowania do rozgrywek 1959/60. - Tam zawsze było cholernie ciężko - dwa treningi dziennie, rano i po południu, a do tego bieganie, mnóstwo biegania. Przed każdą sesją pokonywaliśmy wiele okrążeń boiska. Raz to było dziesięć, a raz dwadzieścia kółek, lecz pamiętam, iż Wilt nigdy nie miał z tym problemu, gdyż posiadał niesamowitą wytrzymałość. To był niezwykle silny, ale jednocześnie delikatny facet.
"Szczudło" nigdy nie miał problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Jego bezkonfliktowy charakter sprawiał, że ludzie po prostu do niego lgnęli, dlatego w nowej drużynie zaadaptował się bardzo szybko. Środkowy z miejsca stał się również niekwestionowanym liderem Wojowników, prowadząc ich w swoim pierwszym sezonie do bilansu 49-26 i finału Wschodu, przegranego 2-4 z Boston Celitics. Chamberlain był debiutantem, a notował niebotyczne statystyki na poziomie 37,6 punktu oraz 27 zbiórek, zostając królem strzelców i najlepszym rebounderem ligi. "Dippy" zgarnął również statuetki MVP sezonu zasadniczego i MVP Meczu Gwiazd oraz tę przyznawaną dla debiutanta roku. - Wilt zawsze był świadom swoich umiejętności - mówi Paul Arizin. - Zachowywał się jak weteran, a nie jak pierwszoroczniak. Zawsze dbał również o swoją prywatność i chodził swoimi ścieżkami. Widywaliśmy się podczas treningów i meczów. W drużynie najbardziej przyjaźnił się z Guyem Rodgersem, Woodym Sauldsberrym i Andym Johnsonem. Oczywiście wszyscy pozostali chłopcy też się z nim kumplowali, ale nie można tego nazwać bliską przyjaźnią. Chamberlain miał swoje własne towarzystwo, w skład którego wchodził Vince Miller i inni ludzie z jego dzielnicy. "Dippy" lubił się wygłupiać i żartować, ale do sportu i swoich osiągnięć zawsze podchodził bardzo poważnie. Miał obsesję na punkcie wszelkich rekordów, a kumple często dokuczali mu sugerując, iż jakiegoś jeszcze nie ustanowił. Doszło nawet do tego, że pewnego dnia przyniósł do szatni swój album z wycinkami z gazet, gdzie trzymał artykuł o licealnym meczu, w którym rzucił 90 "oczek". Oczywiście wszyscy wiedzieli o osiągnięciach Wilta i je szanowali, lecz lubili obserwować wkurzonego kolegę. O rekordach legendarnego centra jeszcze wiele zostanie napisane i wszystkie one są poparte solidnymi dowodami, ale wiele wątpliwości budzi do dnia dzisiejszego rzeczywisty wzrost koszykarza. W oficjalnych dokumentach widnieje, że zawodnik mierzył 216 centymetrów, lecz opinie w tym temacie są podzielone. - On miał 222 centymetry - twierdzi Alvin Levitt, jego doradca biznesowy. - Jestem przekonany, że mierzył więcej niż podawano - dodaje Norm Drucker - arbiter, który sędziował setki spotkań z udziałem Chamberlaina. - Kiedy grał z zawodnikami o wzroście 208 centymetrów, wydawał się o jakieś 30 centymetrów wyższy. Ze słowami sędziego zgadza się Maurice King - kolega Wilta z ekipy Kansas Jayhawks: - Uważam, że "Dippy" mógł mieć od 218 do 223 centymetrów wzrostu. Kiedy stawał obok innych wielkoludów, był wyraźnie wyższy od nich. Stan Lorber, przyjaciel "Szczudła" i lekarz, który go mierzył, uważa jednak, że wszystkie te opowieści są wyssane z palca: - Pomiaru dokonałem przy użyciu specjalnego urządzenia, skonstruowanego przez naukowców z Temple University Hospital. Według specjalistów Chamberlain wyglądał na wyższego od rywali o tym samym wzroście ze względu na bardzo masywne ramiona, które przecież w takiej grze jak koszykówka są niemal non-stop eksponowane. Choć "Szczudło" zdominował basket już w swoim pierwszym sezonie w NBA, jego zainteresowania wykraczały daleko poza tę dyscyplinę sportu. Jeszcze przed rozegraniem pierwszego spotkania w barwach Wojowników kupił konia wyścigowego. Ze względu na chorobę wrzodową lekarz zalecił Wiltowi znalezienie sobie jakiegoś hobby, a sportowiec uwielbiał konie i wszystko, co z nimi związane.
© Fred Palumbo, World Telegram / Creative Commons © Fred Palumbo, World Telegram / Creative Commons
Chamberlain to zawodnik zdecydowanie wyprzedzający swoją epokę. W związku z jego przybyciem do ligi, udziałowcy NBA przegłosowali wydłużenie sezonu zasadniczego z 72 do 75 spotkań. Do akcji wkroczyła również telewizja NBC, która począwszy od kampanii 1959/60 transmitowała po jednym spotkaniu ligi w każdą sobotę i niedzielę. "Dippy" zadebiutował w profesjonalnym baskecie najlepiej jak tylko mógł, zdobywając 43 punkty i zbierając 28 piłek w wygranym 118:109 meczu z New York Knicks w słynnej Madison Square Garden. - Ten facet jest po prostu niesamowity - skomentował wyczyn Wilta kapitan nowojorczyków - Carl Braun. Każdy z ponad piętnastu tysięcy widzów zgromadzonych w hali mówił tylko o tym fantastycznym młodym człowieku, którego przydomek "Szczudło" doskonale obrazuje umiejętności, jakimi on władał. Ludzie, którzy widzieli wówczas Chamberlaina w akcji wspominają, iż filadelfijczyk nie tylko celnie rzucał i dobrze ustawiał się pod tablicami, ale również w każdym meczu popisywał się wieloma blokami. Oficjalne statystki obejmują "czapy" dopiero od sezonu 1973/74, lecz historie przekazywane z ust do ust wskazują, że Wilt potrafił notować nawet i po kilkanaście bloków w jednym spotkaniu.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×