Gwiazdy od kuchni: Derrick Rose

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Po ukończeniu Beasley Elementary, Rose kontynuował naukę w Simeon Career Academy, będącej czteroletnim odpowiednikiem naszego liceum profilowanego. Chłopak oczywiście załapał się do szkolnego zespołu koszykówki - Wolverines. W pierwszym sezonie zgodnie z panującą tam tradycją występował w drużynie rezerw, notując średnio 18,5 punktu, 6,6 asysty, 4,7 zbiórki oraz 2,1 przechwytu. Dzięki bardzo dobrym statystykom zyskał uznanie trenera Roberta Smitha, który już w kampanii 2004/05 promował go do pierwszej drużyny. Co ciekawe, rozgrywający Rosomaków tak bardzo skupiał się na dostarczeniu piłki kolegom, że trener niemal zmuszał go do częstszego rzucania do kosza. - Mieliśmy taką zasadę, że jeśli nie odda przynajmniej dziesięciu prób w meczu, cała drużyna będzie za karę biegać podczas najbliższego treningu - opowiada szkoleniowiec. - On w ogóle nie chciał rzucać. Pragnął tylko podawać z wyjątkiem pewnych sytuacji, w których naprawdę potrzebowaliśmy punktów.

Na koszulce Simeon Wolverines Derrick nosił numer "25" w hołdzie Benowi Wilsonowi - zawodnikowi, który w 1984 roku poprowadził Rosomaki do mistrzostwa stanu, a następnie został zastrzelony na ulicy dzień po przyjęciu stypendium sportowego na University of Illinois. - Derrick jest zbyt młody, żeby pamiętać jego historię - mówi Reggie Rose. "Poohdini" wiele jednak słyszał o Benie i wziął przykład ze słynnego absolwenta Simeon Career Academy, Nicka Andersona, który również przywdziewał trykot z "25" na cześć Wilsona. Choć od śmierci młodego koszykarza minęło wiele lat, bracia Derricka mieli świadomość, że Englewood nie zmieniło się od tamtych czasów ani trochę, wobec czego starali się zbudować niewidzialną ścianę pomiędzy młodzieńcem a niebezpieczną dzielnicą. - On nie pamiętał również historii Lena Biasa czy innych utalentowanych gości, którzy jednym błędem wszystko przekreślili - kontynuuje Reggie. - Budowaliśmy ten mur, żeby upewnić się, iż nikt nie zachęci go do podjęcia decyzji, która mogłaby zmienić nie tylko bieg jego sportowej kariery, ale i całego życia.

Metody coacha Smitha odniosły skutek. W drugim sezonie w Wolverines rozgrywający załapał się do trzeciej piątki All-American, zdobywając 19,5 "oczka" i dokładając do tego 8,5 asysty, 5,1 zbiórki oraz 2,4 przechwytu. Koledzy z ławki rezerwowych zawsze pilnowali liczby oddanych przez niego rzutów. - Ile prób jeszcze mu zostało do dziesięciu? - któryś zawsze pytał coacha w końcowych minutach spotkania. Po otrzymaniu odpowiedzi natychmiast krzyczał w kierunku parkietu: - Derrick, musisz jeszcze oddać trzy rzuty!

Najmłodszy z Rose'ów doskonalił swoją grę nie tylko w szkolnej drużynie. Derrick występował również w amatorskiej lidze AAU, gdzie team Mean Street Express prowadził jego brat Reggie. "Poohdini" tworzył wówczas zabójczy duet z Erikiem Gordonem, grającym obecnie dla New Orleans Pelicans. Obaj chłopcy jak mieli dobry dzień, potrafili w jednym spotkaniu zdobyć po 30 "oczek". - Rzeczywiście, graliśmy razem całkiem nieźle - mówi Gordon. - W tamtym czasie po prostu staraliśmy się pokazać ludziom, że jesteśmy najlepsi. Preferowaliśmy akcje up-tempo i uwielbialiśmy atakować kosz.

W swojej trzeciej kampanii w Rosomakach Derrick wreszcie mógł świętować wielki sukces. Młody rozgrywający notował średnio 20,1 punktu, 8,7 asysty, 5,4 zbiórki oraz 2,6 przechwytu, prowadząc swoją ekipę do pierwszego mistrzostwa stanu od czasu ostatniego występu Bena Wilsona. "Poohdini" w starciu przeciwko Richwoods High School pokazał się jako prawdziwy lider, trafiając na zakończenie dogrywki rzut decydujący o rezultacie spotkania. Wolverines w całym sezonie wypracowali bilans 33-4, a Derrick znalazł się w pierwszej drużynie stanu Illinois oraz drugiej piątce All-American.

Statystyki Rose'a z roku na roku szły w górę, ale obserwując jego grę miało się wrażenie, że zawodnik często na siłę próbuje dzielić się piłką z kolegami. - Wydaje mi się, że każdy trener powtarzał mi to samo: "musisz być bardziej agresywny" - opowiada Derrick. - Mogłem zdobywać więcej punktów, ale wiedziałem, że postępując w inny sposób moi koledzy będą mieć więcej radości z gry. Po prostu byłem świadom tego, że czeka mnie kariera w zawodowej koszykówce, na którą moi kumple z drużyny raczej nie mogli liczyć. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale zwyczajnie tak czułem. Chciałem, żeby oni byli szczęśliwi, i żeby wszystko grało. Coach Smith często strofował Rose'a za jego altruistyczne poczynania: - Musiałem mu powiedzieć: "Nie możesz podawać piłki , kiedy twój partner nie jest na to gotowy. Znajdujesz się trzy kroki przed nim, a on nawet nie ma świadomości, iż chcesz mu podać".

Ostatni rok nauki w szkole średniej to dla utalentowanych zawodników zawsze olbrzymi stres. Wtedy bowiem najczęściej przyciągają oni wzrok skautów drużyn uniwersyteckich i pragną prezentować się jak najlepiej na parkiecie, żeby zapewnić sobie stypendium na prestiżowej uczelni. Derrick Rose zasypywany był ofertami jeszcze na długo przed ukończeniem liceum. Najzacieklej walczyły o niego Indiana University oraz University of Illinois, lecz on zdecydował się na inną opcję - University of Memphis, odległym od "Wietrznego Miasta" o prawie dziewięćset kilometrów. Swój wybór ogłosił podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej w... chicagowskim kompleksie bankietowym Martinique w obecności stu czterdziestu gości. - Muszę przyznać, że jestem trochę zestresowany - zaczął swoje przemówienie. - Po wielu wizytach na różnych uczelniach usiadłem wraz z rodziną do stołu, żeby przedyskutować sprawę. Zapytali mnie, gdzie chcę kontynuować swój rozwój. Kiedy wreszcie wyrzuciłem to z siebie, bardzo spoważniałem. W końcu to decyzja, która odmieni moje życie i jeśli okaże się błędna, to może zaważyć na całej mojej sportowej karierze. Młody koszykarz dość długo wahał się, czy grać dla lokalnego Illinois pod okiem Bruce'a Webbera, czy dla Memphis pod przewodnictwem Johna Calipariego. - Illinois to dobra szkoła i nic do niej nie mam, ale Memphis było dla mnie lepszym wyborem - tłumaczył rozgrywający. - To była tylko i wyłącznie moja opinia i właśnie dlatego zdecydowałem się na tę uczelnię.

W trakcie swojego ostatniego sezonu w Simeon Wolverines na "Poohdinim" nie ciążyła już żadna presja. Młodzieniec wiedział na jaką uczelnię powędruje po otrzymaniu świadectwa końcowego i mógł po prostu cieszyć się grą w basket. W jego poczynaniach było tyle radości, że wypracował najlepsze statystyki od chwili wstąpienia w szeregi Rosomaków: 25,2 punktu, 8,8 asysty, 9,1 zbiórki oraz 2,7 przechwytu. Dosłownie zawodnik-instytucja. Spotkanie pomiędzy Simeon Career Academy a Oak Hill Academy było nawet transmitowane przez telewizję ESPN i okrzyknięte starciem dwóch doskonale zapowiadających się rozgrywających - Derricka Rose'a oraz Brandona Jenningsa. Rosomaki triumfowały wówczas 78:75, a "Poohdini" zakończył spotkanie z dorobkiem 28 "oczek", 9 kluczowych podań i 8 zebranych piłek. Świetnie spisywał się również w defensywie, nie pozwalając swojemu oponentowi na celny rzut aż przez trzy pierwsze kwarty. W kampanii 2006/07 podopieczni Roberta Smitha po raz drugi z rzędu sięgnęli po mistrzostwo stanu, pokonując w decydującej potyczce O'Fallon High School 77:54. Co ciekawe, Derrick w tamtym spotkaniu zainkasował jedynie dwa punkty, dokładając do tego 8 asyst i 7 zbiórek. - Wciąż pamiętam tamten mecz - wspomina coach Smith. - "Te chłopaki mogą już nigdy nie mieć okazji do zagrania o podobną stawkę. Mnie na pewno się to uda, a za kilka lat będę już w NBA", powiedział do mnie. Wiedząc, jakim typem osoby on jest, interpretacja jego postawy w tamtym spotkaniu o mistrzostwo może być tylko jedna.

Chłopak z Englewood po rozgrywkach 2006/07 został odpowiednio doceniony. Młody rozgrywający znalazł się w pierwszej piątce stanu, otrzymał nagrodę Mr. Basketball dla najlepszego koszykarza licealnego w Illinois, a także trafił do pierwszego zespołu All-American oraz wystąpił w tradycyjnym meczu pod patronatem McDonald's, w którym mierzą się topowi zawodnicy na poziomie szkół średnich. Ekipa Zachodu z nim w składzie pokonała Wschód 114:112. Partnerami Rose'a na parkiecie Freedom Hall w Louisville w Kentucky byli m. in. Eric Gordon, Blake Griffin, James Harden czy Kevin Love.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×